Cztery miesiące później, wchodząc przypadkowo do pokoju (tak, wiem, wiem, matki nie powinny „przypadkowo” wchodzić do pokoi) odkryłam dziecię me z włosem zmierzwionym, w pozie zawodowego fotografa, robiące zdjęcia swego nocnika. Nie przytoczę wynikającej z tego konwersacji – dość powiedzieć, że dotyczyła fascynujących i wartych uwiecznienia kształtów produktów przemiany materii. No i rozpętało się piekło fotograficzne, w którym niespodziewane walenie fleszem po oczach o piątej rano było zaledwie pierwszym kręgiem.
Wkrótce młody zeznał, że aparat się zepsuł, bo zdjęć już nie robi. Patrzę więc – karta pełna. No to siadamy, podpinamy dziadostwo i Precel rozpoczyna selekcję zdjęć na ważne i nieważne. W dużym skrócie wygląda to tak: nieważne są wszystkie zdjęcia ostre, nie poruszone, przedstawiające w miarę przyzwoicie skadrowanych członków rodziny. Ważne są zdjęcia seryjne (13 ujęć nogi od krzesła), zdjęcia, na których obiektyw był zasłonięty palcem i takie, których ja w pierwszej chwili nie umiem umiejscowić – choć młody natychmiast tłumaczy, że to jest zbliżenie na ten ocean z tyłu Europy na dmuchanym globusie.
No ale, serio serio, w świecie, który zachwyca się malarstwem George'a Busha, Precel też może zrobić wielką artystyczną karierę. Patrzcie sami.
Jeśli zaś chodzi o preclowy cud techniki i dziecięcego marketingu, to zdjęcia zrobione zostały sprzętem Vtech Kidzoom Touch. A ponieważ każdy lubi mieć większego, to mamy 2.0 megapiksela i 4x zoom. Wow, uszanowanko.
Plusy:
- wejścia usb, microSD i słuchawki
- strzela foty, kręci filmy i odtwarza muzę
- posiada zylion opcji malowania i edytowania, podobno zabawnych
Minusy:
- stabilizator ssie (ale podobno wszystkie dziecięce aparaty są robione na komponentach, które w chińskiej fabryce wypadły z kosza na śmieci, więc lepiej być nie może)
- ekran dotykowy na środku działa OK, ale w rogach jest raczej ekranem naciskowym
- menu wydaje piszczące dźwięki, które podobają się Preclowi
Podsumowując: absolutny hicior jeśli pragniesz robić zdjęcia jakościowo przypominające fotki cykane tosterem. Możesz dać bachorowi do łapy i nie zepsuje, chyba że się naprawdę postara.