Bardzo się cieszyli Ojciec z Matką, kiedy młodociany, dwuletni Precel nic a nic nie bazgrał po ścianach. Zdawało im się wtedy, że to kwestia światłego rodzicielskiego przykładu. A potem świat poznał Kluskę i się porobiło - ściany, meble, książki, własne nogi - nic nigdy nie było bezpieczne przez zapędami tej niezmordowanej wielbicielki koloru. No to siup - kolorujemy zapamiętale, kolorujcie z nami i wy!
O tym, że Matka przejawia kompulsywne zapędy wobec kolorowanek, wiadomo nie od dziś (o, widać to chociażby tu). No i tak się jakoś dziwnie składa, że rośnie Kluska wyjątkowo matkopodobna - krzykliwa, uparta, czakoladolubna... Z kolorowaniem nie mogło być inaczej. Właściwie nie wiadomo, kto zaczyna - czy to Kluska koloruje, a Matka się dosiada, czy Matka zaczyna, a Kluska orbituje wkoło. Najczęściej jest symbioza, ręce w skupieniu śmigają po kartce, jednak zdarzają się wojenki. Zwłaszcza gdy ktoś pokoloruje o jednego muchomora za dużo, a kto inny wszystkie oczy zamaluje na purpurowo.
Różnych rzeczy próbujemy, a to drukujemy kolorowanki z otchłani Internetu, a to testujemy rozmaite bazgrolniki i księgi zadań (na przykład nasza najnowsza miłość), jednak ostatnio do drzwi zapukał Pan Kurier z paką kolorowanek od wydawnictwa Ameet - prawie klasycznych i, jak się wkrótce okazało, wchodzących jak w masło nie tylko w kluskowe, ale i preclowe zainteresowania. Jak być może pamiętacie, nie omija nas ostatnio faza księżniczkowa, przywleczona przez Kluskę z przedszkola w dość okrojonej, a jednak dającej o sobie znać formie. No to lecimy z tym koksem!
Na pierwszy ogień duże zeszyty - kolorowanki, jedna ogólnoksiężniczkowa, druga z wszechobecną Elsą i Anną. Człowiek się czasem boi lodówkę otworzyć z obawy, że bohaterki Krainy Lodu gdzieś się tam czają (haha, czaicie żarcik, lodówkę!), jednak tu mamy je w wersji nieco artystycznej, pełnej geometrycznych zawijasów, mandali i innych esów-floresów, które nawet w Matce wzbudzają chęć, by sięgnąć po niebieskie kredki. Ale ponieważ Kluska nieortodoksyjnie najbardziej polubiła Małą Syrenkę i Mulan, przerzucamy się wkrótce na szeroki wybór księżniczek w wersji stylizowanej na art nouveau. Są muchomory, kameleony, niedźwiedzie, czego dusza zapragnie.
I szybko okazuje się, że nad maleńkimi zakrętasami ślęczy głównie Matka, bo młodzież przerzuca się na Neonowanki, czyli karty, które częściowo pokryte są już kolorem - ku powszechnemu zaskoczeniu za pisaki chwyta nawet Precel, bo któż by się oparł pokusie, żeby sobie machnąć takiego Bi-bi-ejta albo chociaż Kajlo Rena, no któż? Ze szturmowcami troszkę był problem, bo chyba przyznacie, że kolorowanie szturmowców zdaje się nieco kontrproduktywne, ale Klusce zdecydowanie białe plamy nie pasują. No i co, niechaj będzie szturmowiec wprost z parady równości, nawet ładnie tak, prawda panie Lucas? Pod rozwagę przy Epizodzie VIII. Neonowanki dostępne są zresztą w kilku odsłonach tematycznych jeśli komuś nie po drodze ze starłorsami.
Sporo już z tymi kolorowankami walczymy, a jeszcze niemało zostało do przerobienia. Cóż z tego, skoro zerka Matka czasem na stronę wydawcy i zerka, i palce ją świerzbią. Kuszą mandale ze Star Wars, kuszą Czarne Charaktery Disneya. Znów będzie Ojciec marudził, że dom się pali, kot chodzi po suficie, pleśń atakuje z lodówki a my nic tylko z tymi kredkami...
Tymczasem garść kolorowanek mamy i dla Was - w nowym konkursie możecie wygrać wszystko z poniższego zdjęcia. Konkurs wystartował na Fejsie, wystarczy kliknąć tu!
P.S. Swoją drogą szykuje się wkrótce wpis o najfajniejszych kredkach, a testowaliśmy już naprawdę sporo. Stay tuned i nie odkładajcie kredek.