Komiks jednym grubym i jednym chudym, co razem przemierzają świat i stawiają czoła kolejnym wyzwaniom, pozostając wielkimi przyjaciółmi? Pomyśleliście o Asteriksie i Obeliksie, prawda? Otóż nie tym razem! Przed wami Malutki Lisek i Wielki Dzik - komiks dla najmłodszych autorstwa Bereniki Kołomyckiej, którego nie da się opisać inaczej, jak uroczy. No uroczy do obrzydliwości! Można by go zjeść!
Lis jest mały, pełen energii i targających nim pragnień i emocji. Dzik jest duży, gruby, spokojny i pewny tego, czego chce w życiu. Obaj trafili pod nasze strzechy za sprawą zorganizowanego przez wydawnictwo Egmont konkursu imienia Janusza Christy na komiks dla dzieci (za to Egmont ma u Matki wielkiego mokrego całusa, bo kurde, chyba nic lepszego nie mogło się nieletnim komiksomaniakom w naszym pięknym kraju przytrafić, niż Tomasz Samojlik i ten konkurs właśnie), najpierw w roku pańskim 2015 w postaci tomu Tam, zaś rok później - Najdalej.
Cała historia zaczyna się dość biblijnie, bo od pewnej jabłonki. Otóż jabłonka należała do liska. I wszystko pięknie, aż pewnego dnia po prostu zamieszkał pod nią dzik. I co teraz? Wszystko, co kiedyś było lisie, nagle zrobiło się jakieś wspólne. Wszystkim trzeba się było dzielić. Na początku szło raczej niespecjalnie, ale wkrótce okazało się, że razem bywa fajniej niż osobno. I - cytując klasyka - tak sobie myślimy, że to początek pięknej przyjaźni. Zwłaszcza gdy obserwujemy, jak pod koniec pierwszego tomu nasi bohaterowie ruszają przed siebie, tak jak mają w zwyczaju wszystkie dzielne zwierzątka.
Obydwa tomy liska i dzika podzielone są na kilka mniejszych części, splatających się w historię o wielkiej podróży w nieznane. Autorce udaje się bardzo fajna rzecz - prostymi, przystępnymi słowami i kadrami snuje opowieść o potrzebie przynależności, poszukiwaniu przyjaźni i sprzecznych emocjach, które nierzadko targają naszymi czworonożnymi bohaterami. Zdarza im się pokłócić, zdarza się zazdrościć, ale zdarza się również przyznać sobie rację i podnosić się na duchu.
Na koniec jeszcze słów parę o warstwie wizualnej. Wśród znanych nam czytelników wzbudza uczucia skrajne, love it or hate it. Matce podobała się już w pierwszym tomie, ale dopiero przy drugiej odsłonie przygód liska i dzika autorka rozwinęła skrzydła. Duże plamy rozmytych kolorów, przytłumione barwy i prosta, ale czytelna mimika czworonożnych bohaterów były atutami tego komiksu od początku, jednak w drugim tomie pojawiły się znacznie ciekawsze "okoliczności przyrody" - ciemna noc pełna świetlików, bezkres szaroniebieskiego morza i w końcu mleczna biel mgły.
Wszystko to sprawia, że Malutki Lisek i Wielki Dzik to bardzo dobry wstęp do "komiksologii stosowanej" dla przedszkolaków. Gdy już przerobicie Smoczka Loczka (pisaliśmy o nim tutaj) i tym podobne komiksy skierowane do absolutnie najmłodszych czytelników (pozwalające im zrozumieć zasady, jakimi kieruje się komiks, jak chociażby konwersacje w dymkach czy historie pokazane kolejnymi kadrami), seria o lisku i dziku powinna być waszym kolejnym krokiem.