Dziś bez fotoszopa będzie. Bo Matka nagle, z głupia frant uznała, że powinniście poznać prawdę. Po dwóch latach oszukiwania wszystkich, z samą sobą na czele, czas zmierzyć się z rzeczywistością. Tak u nas jest codziennie. Dla tych z Was, którzy dopiero planują dzieci, to może być najskuteczniejszy środek antykoncepcyjny. Serio, serio.
Zacznijmy od pewnej oczywistej, a jednak często pomijanej prawdy - to całe internetowe życie mało jest realistyczne. Może mniej widać to na blogu, gdzie dochodzi jeszcze rytualne marudzenie Matki, ale zerknijcie chociażby na Instagrama. Dziecka zazwyczaj takie domyte, takie ubrane, takie nieawanturujące się. Mieszkanie takie wysprzątane, a przynajmniej w tym fragmencie, który widać na zdjęciu. Jedzenie takie zdrowe, zabawki takie edukacyjne, ubranka takie poprasowane, podłogi takie drewniane, ściany takie białe.
Pomyślałby kto, że bachory nic tylko wpieprzają jarmuż, popijają koktajlem z buraka i na nienagannie wyodkurzanej podłodze zgodnie prowadzą uprzejmą konwersację. Nie kwiczą, nie szturchają się, nie rozwalają zabawek po całym domu, nie ryczą na przechodniów przez okno, nie rozbierają się do naga, nie piszą po twarzy mazakami, nie bawią się plastikowym szajsem, nie żądają na obiad paluszków rybnych przez siedem dni w tygodniu, nie jedzą żelek, nie grają na komputerze...
No więc to jedno wielkie kłamstwo aparatu. Bo zabawki wysprzątane są przez pięć minut, bachory czyste są jeszcze krócej, a cisza nie trwa u nas właściwie nigdy. Nasze życie polega na nawigowaniu w permanentnym chaosie, na nieustannym zażegnywaniu wyskakujących zza rogu drobnych codziennych katastrof, na walce z entropią usiłującą ogarnąć całe mieszkanie. Powiedzcie, że u was jest tak samo, błaga Was Matka! Bo przecież od tego prawdziwego życia jasnej cholery można dostać. A jednak jakoś się kręci.
A więc bez fotoszopa dziś.
Serio, powiedzcie proszę, że u Was jest tak samo...