Minęły cztery lata od kiedy studio Mercury Stream zapodało nam reboot jednej z największych serii gier. Reboot potrzebny i, nie tylko moim zdaniem, całkiem udany. Twórcy mieli chyba tego świadomość, bo już w filmiku kończącym rozgrywkę w części pierwszej zapowiedzieli sequel, który to kilka tygodni temu wjechał na sklepowe półki.
Zanim płytka wylądowała w czytniku przeczytałem kilka recenzji, które, ogólnie mówiąc, nie były zbyt pochlebne. Nic to, jedynka też nie zatrzęsła konsolowym światem. Niestety, tym razem recenzenci mieli więcej niż trochę racji.
Zacznijmy od tego, że gra dzieje się w dwóch settingach - jest współczesne miasto, ale jest i średniowieczny zamek naszego protagonisty, Gabriela Belmonta. Przeskakujemy między jednym a drugim, co pomysłem jest niezłym, gdyby nie żenująca rozgrywka na jednym z tych poziomów. Tak, mówimy o teraźniejszości, gdzie najpotężniejszy wampir świata, który pokonał samego Szatana, zamienia się w szczura, żeby nikt go nie zauważył. Bo jak ktoś już zauważy, to kaplica... Czy tylko mi coś się nie zgadza? Niestety przez miasto trzeba przejść, żeby przeskoczyć do misji w średniowieczu, które są całkiem przyjemne.
No ale po co to wszystko? Tak naprawdę nie wiadomo. Co prawda nasz przydupas głosem Patrica Stewarta coś tam mówi o ponownym przyjściu Szatana na świat i innych apokaliptycznych wizjach, ale serio serio - nie wiem gdzie to zmierza. Po 30% gry odpadłem. Scenariusz nie był tu jedynym powodem.
Wyjątkowo słabo prezentuje się system walki. Wprawdzie dużą część tego, co stanowiło o sile mechaniki naparzania w przeciwników (bo przecież do tego sprowadza się ta gra) przeniesiono do sequela, jednak to już nie to samo. Walki stały się toporne, można je wszystkie przejść jednym combem na krzyż. Jasne, patrząc na spis ruchów do wykupienia, widzę ich od groma. Tylko po co, skoro wszystko przechodzę naparzając kwadrat (czasem wduszę R2, żeby przebić się przez tarczę jakiegoś rycerzyka).
Niemniej to, czego najbardziej brakuje dwójce, to polot. W jedynce było wszystko - średniowieczne wsie pełne przerażonych wieśniaków, mroczne wampirze zamki skryte w śniegu i blasku księżyca, piaskowe demony, Baba Jaga, El Chupacabra, po prostu ekstra super pomysły, które mogłoby sie wydawać nie pasują do jednej bajki. A jednak pasowały. Tutaj mamy korytarze jakiejś piekielnej korporacji, które wszystkie są tak samo nijakie, albo średniowieczny zamek, który po prostu jest zamkiem. Do momentu, w którym grę porzuciłem, tylko to. Nuda. Sztampa.
Troszkę szkoda.