Kiedyś w końcu trzeba zabrać bachory na pierwszy duży konwent, prawda? A więc Pyrkon – ponad trzydzieści tysięcy ludzi, a wśród nich Precel i Kluska z oczyma wielkimi jak spodki.
Na początku sprostowanie – jeśli spodziewacie się ciekawej fotorelacji, to zawiedziecie się srodze. Przewalające się tłumy ludzkie sprawiły, że matka zamiast trzymaniem aparatu zajęta była ściskaniem małych rąk – tym bardziej, że Precel szedł przed siebie w lekkim amoku. No i nie dziwimy mu się zbytnio. Sami gapiliśmy się z podziwem na fantastyczne cospleje. Potem szwędaliśmy się po konwencie, przybijając piątki rozmaitym znajomym z całej Polski, przedstawiając Precla i Kluskę kolejnym wujkom, oglądając wystawę Lego, mierząc hełmy mandaloriańskie, oglądając pokazy walk, machając mieczami i wytrzeszczając oczy na łażące w okolicach postacie z Adventure Time. A wieczorem nastąpił przesyt wrażeń, głupawka absolutna i moment, w którym Matka i Ojciec dla zdrowia psychicznego postanowili czym prędzej uciec z konwentu w miejsce z mniejszą ilością bodźców.
- Jak było, Preclu?
- Fan-ta-sty-cznie.
W przyszłym roku też przyjedziemy i wszystkim hodowcom małych Potworów serdecznie to polecamy. Poczynając od specjalnego punktu akredytacyjnego dla rodzin z dziećmi, który pomaga pokonać słynną już pyrkonową kolejkę, poprzez różnoraką ofertę animacyjną (szkolenie na Jedi FTW!), zabawy plastyczne, gry planszowe, zaś kończąc na zwykłym włóczeniu się i podziwianiu kostiumów, trzeba przyznać Pyrkonowi piątkę z plusem. Precel już rozkminia swoje kolejne przebranie. Zresztą kwestie przebrań na Pyrkon rodziły się w naszym domu w bólach. Precel codziennie zmieniał zdanie odnośnie tego, czy chce być Jedi, czy zombie-piratem, natomiast Kluska z dziewczęcą subtelnością właściwą swej osobie uparcie twierdziła, że będzie przebrana za Hulka. Nie zrozumcie Matki źle, ale pomysł z malowaniem twarzy na zielono rodził w jej głowie apokaliptyczne wizje całego świata umazanego resztkami farby z twarzy She-Hulka. W końcu stanęło na tym, że Potwory przebiorą się za Obi Wana oraz Dartha Vadera (ten ostatni w wersji gender swap). Po wejściu za bramy Pyrkonu smarkacze natychmiast poczuły przypływ mocy, zażądały mieczy świetlnych i zaczęły się okładać wśród przechodniów. Na szczęście mają respekt dla filmów Lucasa i żadnych nieprzewidzianych zwrotów akcji nie było – w krótkim czasie Vader padł pokonany na glebę, zaczął się po niej tarzać i opętańczo ryczeć „Mój palusek, udezył mnie w paluseeeeek!"
Dlaczego takie przebrania? Odkąd w naszym domu pojawił się temat Gwiezdnych Wojen, Precel przepadł bez pamięci. Nie ma już dla niego ratunku, musi podążyć śladami Matki i zostać tru fanem. I wiecie co? Może i serce Matki lekko zadrżało, gdy dowiedziała się, że Disney kupił prawa do jej dzieciństwa, ale teraz myśli sobie, że dzięki temu cały ten hype będzie mogła przeżywać od nowa razem z Preclem. I strasznie fajne to będzie. Chewie, we're home.
Szkoda, że fotek pyrkonowych nie udało się zrobić dla potomności, ale zamiast nich macie dziś garść naszych domowych anegdotek starwarsowych (część z Was pewnie zna je z fejsa, więc pośmiejcie się jeszcze raz).
Precel przybiega podskakując radośnie.
- Mamo, będę twoim słodziutkim pączusiem!
Matka, nieco oszołomiona, ale rozczulona tym nagłym afektem:
- Cudownie, kochanie!
Na co Precel, cofając się o krok:
- Tylko się nie rozpędzaj, bo ja mam jetpack i blaster i wsadzę cię do karbonitu!
***
Wieczorne usypianie.
Precel: Mamo, mów o planetach.
Matka: Planety krążą wokół gwiazd. Ziemia również. Kto wie, jak się nazywa nasza gwiazda?
Kluska, radośnie: Gwiazda Śmierci!!
***
"Preclu!" mówi Matka najsurowszym z matczynych głosów "Posprzątaj proszę te klocki, które rozwaliłeś."
Precel mierzy Matkę wzrokiem przez dłuższą chwilę po czym znika w swoim pokoju. Matka, zaskoczona łatwym zwycięstwem, idzie zrobić sobie herbatę. Niespodziewanie szybko słyszy za sobą kroki. Precel stoi z mieczem świetlnym.
"Mamo, nie zauważyłaś, że jestem Sithem. A Sithowie są niegrzeczni i nigdy nie sprzątają swoich pokoi" oświadcza z kamienną miną.
***
Czy wiecie, że udało nam się przejść całe Lego Star Wars bez ujawniania Preclowi kluczowych sekretów?
Precel: Tato, to ja będę Kapitanem Panaką.
Ojciec: Dobra, to ja będę Tatą Kapitana Panaki.
P: Wiesz, to może będę Obi Wanem.
O: OK, to ja będę Tatą Obi Wana.
P: Albo wiesz, będę Lukiem Skywalkerem.
O: Eeee... nooo...
P: No co, nie chcesz być moim Tatą?!
***
- Mamo, uratowałem Hana Solo od żaby! - woła Precel radośnie.
Chwilę zajmuje Matce przetworzenie tej informacji.
- Od żaby?
- Tak! Był zamrożony!
Zamrożony. W karbonicie. Żaba the Hutt. I świat znów ma sens.
***
Precel przybiega zaaferowany i przeszkadza Matce w prokrastynacji.
- Mamo, Mamo! A wiesz co robi Anakin księżniczce Amidali jak nikt nie patrzy?
Matka ostrożnie zaprzecza.
- Daje jej buziaczka! Hihihi!
- Widziałeś to?
- Nie, Tata mi powiedział! - i odbiega chichocząc.
Takie tam, męskie rozmowy o pszczółkach i kwiatkach...
Na koniec te kilka fotek na krzyż, które przywieźliśmy z Poznania. Oprócz Pyrkonu zaliczyliśmy wizytę w Muzeum Narodowym, które bezapelacyjnie zajęło pierwsze miejsce w naszym prywatnym rankingu najbardziej nieprzyjaznych małym dzieciom instytucji muzealnych w Polsce. Trzy panie z bardzo marsowymi minami nieprzerwanie śledziły każdy nasz krok, zwracając napastliwym tonem uwagę na każde, najmniejsze nawet uchybienie. Wiecie – nie wolno położyć się na drewnianej ławce, bo można by ją pobrudzić (suchymi adidasami w suchy dzień), a potem jak ktoś przyjdzie w białych spodniach, to nie będzie mógł usiąść. Serio. To cytat. A że Kluska miała akurat fantazję oglądać Malczewskiego na czworakach, miaucząc jak kot, to ubaw był po pachy.