Jaką nudą?! Nuda na wakacjach to jakiś kosmiczny oksymoron, sytuacja nie do pojęcia. A jednak przezorny zawsze zabezpieczony, prawda? Dlatego pakujemy również wakacyjny niezbędnik rozrywkowy.
Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że nasz tegoroczny plan obejmuje spędzenie upojnego tygodnia nad polskim morzem. Znaczy upojny ten tydzień będzie głównie dla rodziców, w dosłownym tego słowa znaczeniu, gdyż po dwutygodniowej włóczędze osiądziemy w końcu w miejscu, gdzie nikt nie będzie potrzebował kierowcy. Aby jednak Matka mogła zasiąść w spokoju nad Unicestwieniem Jeffa VanderMeera ze szklaneczką Malibu z mlekiem (tak, tak, to ulubiony matczyny napitek wakacyjny), musi wystąpić czynnik bardzo kluczowy nad polskim morzem - brak deszczu. No dobrze, co jednak będzie, jeśli niebiosa nie okażą się łaskawe? Ha! I na to jesteśmy przygotowani. Zobaczcie, co w tym roku będzie naszą deską ratunku przed niepogodą.
1. Wielka księga uczuć Grzegorza Kasdepke
Bo na wyjazdach uwielbiamy wielkie księgi - niby nieporęczne, ale dzięki nim unikamy konieczności zapakowania całej biblioteczki, bo jaśnie państwo nie mogą się dogadać w kwestii doboru wakacyjnych lektur. A tak bierzemy po prostu książkę grubaśną i czytamy sobie po kawałeczku. Spodziewajcie się recenzji jak wrócimy - temat uczuć i emocji oraz radzenia sobie z nimi jest u nas ostatnio bardzo mocno roztrząsany, więc lektura jest na czasie.
Można kupić tuta Wielka księga uczuć.
2. Sticker Dressing Activity Pack od Usborne
Poręczna walizeczka, a w niej cztery książeczki naklejkowe w podróżnym wymiarze: piraci, żołnierze, sportowcy i rycerze. Dla każdego coś miłego, choć Matka spodziewa się pewnych przepychanek dotyczących zeszytu pirackiego. W środku mamy całą plejadę groźnie wyglądających golasów, których mamy za zadanie odpowiednio przyodziać naklejkami. Będzie hicior.
Książki Usborne można w Polsce zamówić w Bookids
3. Podróżownik: Wybrzeże Polski Anny i Krzysztofa Kobusów
Czyli wszystko, co zawsze chciałeś wiedzieć o polskim wybrzeżu, ale bałeś się zapytać - opowiastki, ciekawostki, zdjęcia, memo, tangramy, naklejki, ćwiczenia, gra planszowa, you name it, you got it. Podróżowniki to seria przewodników - zeszytów ćwiczeń dla dzieci, która spodobała się Matce od pierwszego wejrzenia (za jednym zamachem przyszła do nas i Turcja - kto wie, może w przyszłym roku...)
Można kupić tutaj.
4. Znam literki od CzuCzu
Znacie to, prawda? Suchościeralne karty od CzuCzu to jedna z naszych żelaznych rozrywek, na którą Potwory reagują z niezmiennym entuzjazmem. Niektóre zestawy mamy już bardzo mocno wyeksploatowane (ulubione są zwierzęta i pojazdy, bo zawierają labirynty - przedmiot kłótni i pożądania), ale akurat litery ostały się w dobrym stanie. Alternatywnie można po prostu dać Klusce sam pisak i obserwować, jak z lubością robi sobie czarny manicure w stylu “gotyckie emo”.
Można kupić tutaj: Znam literki.
5. Pisaki zmieniające kolor Capt’n Sharky
Jedne z najbardziej długowiecznych flamastrów w naszej kolekcji, są z nami już od czasu wyprawy na Gozo (tutaj) i mimo aktywnych starań Kluski nie udało się ich jeszcze wypisać. Nie trzeba chyba dodawać, że najbardziej fascynujące są ich magiczne właściwości - do zestawu dołączony jest bowiem mazak biały, za którego sprawą niczym po dotknięciu czarodziejskiej różdżki pomalowane powierzchnie zmieniają kolor.
Można kupić tutaj.
6. Gra Crazy Chefs od Orchard Toys
Jesteśmy wielkimi fanami gier planszowych Orchard Toys i dopiero teraz - z niejakim zdziwieniem - odkryła Matka, że chyba żadnej jeszcze nie pokazaliśmy na blogu, choć bachory są właścicielami całkiem sporej kolekcji. Do nadrobienia! Tymczasem na wakacje jedzie Crazy Chefs, czyli mocno stuningowana odmiana klasycznego memory. Nie dość, że fajna, to jeszcze niewielkie pudełko dobrze sprawdzi się w podróży.
Można kupić tutaj Crazy Chefs
7. Gra karciana Batameuh od Djeco
Kolejne małe pudełko kryje kawał świetnej gry - zabawa w Batameuh polega na tym, żeby ryczeć i wrzeszczeć. Gracze odsłaniają karty i na wyścigi wydają dźwięki przedstawionych tam zwierząt, zaś najszybsi zabierają karty konkurencji. Brzmi jak idealny pomysł na spokojnym kempingu, gdzie wszyscy chcą się zrelaksować w ciszy, prawda? Prawda?
Można kupić tutaj: Batameuh.
8. Basia. Wielka księga przygód Zofii Staneckiej
Czasem jest w życiu tak, że człowiek ma ochotę poczytać sobie klasyka. Może być Anna Karenina, może być Ulisses, może być seria o Basi. Basi będziemy mieli zresztą w czasie tych wakacji aż nadto, bo towarzyszy nam również w formie audiobooków (o nich tutaj).
Można kupić tutaj: Wielka Księga Przygód Basi.
9. Turlututu na wakacjach Herve’a Tulleta
Nie mieliśmy jeszcze przyjemności poznać Turlututu, ominęła nas jak dotąd pierwsza książka z jego przygodami, ale skoro on wyjeżdża na wakacje, to i my zabierzemy go ze sobą. Miejmy nadzieję, że ta książka-antykolorowanka sprawdzi nam się równie dobrze, jak fantastyczna Książka z dziurą, którą przerobiliśmy podczas zeszłorocznych wojaży od deski do deski.
Można kupić tutaj: Turlututu na wakacjach
10. 32 Ways to Dress a Piggy od Wee Gallery
Czyli cuteness overload - 32 sposoby na ubieranie świnki jest po prostu urocze (jak zresztą każdy produkt tej malutkiej amerykańskiej firmy). Matka najchętniej schowałaby ten niewielki notesik i wyjmowała sobie wieczorami, gdy bachory dawno już śpią, projektując dla prosiaczków fantastyczne kostiumy rodem z filmów Terry’ego Gilliama. Niestety taki obrót spraw jest mało prawdopodobny i można się spodziewać, że świnki wkrótce znikną pod kluskową bazgraniną.
Można kupić tutaj.
11. Kredki Woody od Stabilo
Jeśli już Kluska ma bazgrać, niechaj przynajmniej robi to kredkami o pięknych, intensywnych kolorach, które dobrze leżą w jej małym łobuzerskim łapsku. Takie właśnie są kredki Woody - grubaśne, krótkie, miękkie, bardzo poręczne, do tego nie łamią się (a przynajmniej nam jak dotąd nie udało się żadnej złamać, choć wcale nie obchodzimy się z nimi delikatnie) i dają świetne efekty, czyli mocne i nasycone barwy. Polubiliśmy je bardzo - Kluska nawet za bardzo, bo dzięki niej przywitały się już ze ścianami w dziecięcym pokoju.
Można kupić tutaj: Kredki Woody.
Nasz wakacyjny zestaw do walki z nudą po poskładaniu stanowi zaskakująco niewielką paczuszkę, co niewątpliwie będzie plusem wobec załadowanego po dach samochodu. Już za chwileczkę, już za momencik wyruszamy na wielką wyprawę, podczas której blog również przechodzi w tryb wakacyjny. Ale nie bójcie się, nie oznacza to wcale, że na miesiąc znikamy z internetowego życia - chyba by się Matka ugotowała od środka. Po prostu trochę zmieni się specyfika ohanowych wpisów, będą na pewno nieco krótsze i być może okraszone mniejszą ilością zdjęć - sami rozumiecie, niby może człowiek obrabiać fotki również na wakacjach, ale to Malibu samo się nie wypije, a VanderMeer sam się nie przeczyta...