Oto jest – nasze zestawienie najfajniejszych apek, jakie ujrzały światło dzienne w minionym roku, a skierowane są do maluchów.
Gwoli ścisłości - przez maluchy rozumiemy osobników, którzy wepchnięcie dwóch palców do nosa na raz ciągle uważają za najśmieszniejszą rzecz na świecie. Czyli dwulatków i trzylatków, gdybyście mieli wątpliwości. Proszę bardzo, dzięki nam kupiliście sobie właśnie pół godzinki wolnego czasu.
Nighty Night Circus
Szybkie wyjaśnienie, gdyby tytuł już wszystkiego nie mówił – spoiler alert! - w grze chodzi o to, by położyć spać cyrkowe zwierzęta. Na pięknej leśnej polance rozbił się cyrkowy obóz, zaś zadanie polega na uśpieniu siedmiu mieszkańców tego kolorowego taboru. Jest naprawdę ślicznie i kolorowo, a do tego możemy wybrać między scenerią letnią i zimową. Niestety nijak ma się to do usypiania dzieci, bo zwierzakom wystarczy po prostu wyłączyć światło i cieszyć się zabawną animacją, podczas gdy bachory trzeba wołami zaciągnąć do łóżka, a następnie przywiązać je tam i zakneblować. Matka tak oczywiście nie robi... ale... Wracając jednak do gry – mechanicznie jest banalnie prosta i poradzi sobie z nią najbardziej nawet oporny użytkownik. Jedyne, co możemy zrobić, to albo tapnąć zwierzaka (kiedy to odpala się jedna z trzech wesołych krótkich animacji), albo wyłącznik światła. Absolutnym hiciorem są tu tresowane pchły, które robią wiele zabawnych rzeczy, zaś na czele tej listy jest bekanie. Na koniec gra informuje, że skoro wszystkie zwierzęta już śpią, to i dziecko powinno iść do łóżka. Yeah right...
The Little Brown Bear
Apka, która nosi podtytuł „interaktywna książeczka obrazkowa" i dostarcza dokładnie to, co obiecuje. Najpierw wybieramy jedną z sześciu opcji tematycznych (rodzina, wycieczki, dom, pory roku, wakacje i zwierzęta), potem jedną z czterech ilustracji, a następnie na dużym, pełnym szczegółów obrazku musimy odnaleźć przedmioty pokazane na dole. Jest to po pierwsze ćwiczenie na spostrzegawczość, po drugie zaś nauka angielskich słówek – po odnalezieniu przedmiotu lektorka hiper-entuzjastycznym głosem odczytuje jego nazwę. Gdy znajdziemy już wszystkie, odblokowuje się proste, dwunastoelementowe memory z tychże właśnie przedmiotów. I znów przy każdym tapnięciu słyszymy nazwy. Wszystko fajnie, ale co wyróżnia akurat tę apkę spośród wielu podobnych, zapytacie? Po pierwsze oprawa graficzna, nawiązująca do dobrych kanonów klasycznej dziecięcej ilustracji. Po drugie przyjemna jazzująca muzka w tle. Po trzecie dość spory zasób słówek (jest ich aż 264) z fajnie dobranych grup tematycznych, takich życiowych, przydatnych. Nie rozumiemy tylko, czemu dziadek miś ma psychodeliczne pomarańczowe oczy – najpewniej jest na dragach.
Wake Up Mo!
Aplikacja, która udaje kartonową książeczkę w bardzo fajny sposób – nie dość, że przewracamy strony, to jeszcze możemy na nie spojrzeć pod różnym kątem dzięki współpracy z tabletowym żyroskopem. Na kolejnych stronach musimy obudzić tytułowego Mo – pociesznego fioletowego potwora – a następnie wyprawić go do przedszkola, po drodze pomagając w porannej gimnastyce, zjedzeniu śniadania, ubieraniu się, porannym myciu i pakowaniu plecaka. Każdy element scenerii wydaje dźwięki, jest klikalny i animowany, co więcej musimy go zazwyczaj kliknąć parokrotnie by uzyskać zadowalający efekt, przykładowo dokładnie się umyć czy zjeść całe śniadanie. Dodatkowo w tle każdej strony jest zegar, który pokazuje godzinę wykonywania poszczególnych porannych czynności. Nawet jeśli w Waszym domu występują one w nieco innej kolejności i o innych godzinach, to Wake Up Mo skupia się na elementach codziennej rutyny i może być pomocne rodzicom porannych marudków czy śpiochów, których nie można rano zwlec z łóżka. Matka, jako właścicielka dwóch potomków regularnie budzących się o barbarzyńsko wczesnych porach, chciałaby z tego miejsca podkreślić, jak bardzo serdecznie nienawidzi wszystkich, którym dzieci dają pospać rano do siódmej.
W przyszłym tygodniu pokażemy wam najlepsze zeszłoroczne apki dla troszkę starszych dzieci. A tymczasem możecie im ściągnąć kilka apek naukowych.