Czy kiedykolwiek marzyliście o tym, by trzymać w domu pingwina? Albo tygrysa szablozębnego? A może o tym, by w śmiesznym kapeluszu rozwiązywać zagadki detektywistyczne? Dziś możecie poczytać o tym, dlaczego Dzieci to koszmarne zwierzątka domowe, a potem wyruszyć na spotkanie przygody wraz z detektywem Pozytywką. Jest też konkurs!
Pewnego dnia Lucyna Beata Niedźwiedzińska, młoda przedstawicielka rodziny niedźwiedziowatych, znajduje w lesie śmieszne piskliwe różowe zwierzątko. Jak każde dziecko, Lusia bardzo, ale to bardzo chciałaby je zatrzymać. Jest przecież takie słodkie. Mimo początkowego sprzeciwu Mamy mała niedźwiedzica dopina swego i wkrótce sytuacja przestaje rysować się w różowych barwach. Piskacz, bo tak wabi się nowe zwierzątko, oprócz świetnej zabawy serwuje Lusi także rozrzucone jedzenie, zniszczone meble i ataki histerii połączone z waleniem pięściami w podłogę. Drodzy rodzice dwulatków, czy to brzmi znajomo? Tak oto niedźwiedzia panna dochodzi do wniosku, że rację miała Mama, mówiąc, że dzieci to koszmarne zwierzątka domowe.
Podczas gdy Lusia na własnej skórze przekonuje się o tym, o czym każdy młody rodzic wie bardzo dobrze, Potwory kwiczą ze śmiechu na podłodze. Naprawdę, kwiczą. Jaki ten Piskacz okropny, Mamo, jaki niegrzeczny, jakie to śmieszne straszliwie! Nie pamięta wół, jak cielęciem był - chciałaby zakrzyknąć Matka. Ale sama uśmiecha się pod nosem, bo trzeba przyznać, że Peter Brown (autor Pan Tygrys dziczeje, którego angielską wersję recenzowaliśmy tutaj, a który wkrótce ukaże się też nad Wisłą) rzeczywiście napisał i zilustrował to strasznie śmiesznie. I choć wydawałoby się, że jest to pozycja dla maluchów w wieku Kluski, Precel czerpie z lektury chyba jeszcze więcej radości. A ponieważ Kluska już wykazuje wielkie zapędy zwierzolubne, żywi Matka nadzieję, że przesłanie Dzieci to koszmarne zwierzątka domowe zagnieździ się głęboko w jej krnąbrnej głowie. Sprawa jest prosta - nie wszystkie zwierzęta nadają się na domowych pupili. Dzikie zwierzęta muszą pozostać w dziczy. Ach, gdybyż tak można było pozbyć się Potworów, wypuszczając je na wolność w dziczy... chociażby na parę dni...
Marzenia marzeniami, przejdźmy jednak teraz do pozycji dla nieco starszych czytelników. Czy słyszeliście o Detektywie Pozytywce, nieco niezaradnym życiowo, ale za to obdarzonym przenikliwym umysłem właścicielu agencji detektywistycznej Różowe Okulary? Grzegorz Kasdepke stworzył szereg opowiadań-zagadek, w których nasz bohater, będący całkowitą antytezą Marlowe'a , radzi sobie z rozwiązywaniem różnorakich problemów okolicznych dzieciaków i mieszkańców swej kamienicy. Wielka księga detektywa Pozytywki to zbiorcze wydanie czterech pierwszych tomów jego przygód. Poszczególne historie są krótkie i zbudowane wedle tego samego schematu - pojawia się problem czy zagadka, detektyw Pozytywka uważnie obserwuje otoczenie i przepytuje świadków, po czym oznajmia, jakie jest rozwiązanie. Tutaj jest pole do popisu dla czytelnika - czy jemu też uda się wyjaśnić zagadkę na podstawie tych samych przesłanek? Na wszelki wypadek na końcu książki znajdują się rozwiązania wraz z krótkim wyjaśnieniem.
Idea brzmi wyśmienicie i bardzo do Matki przemawia, ale jak jest w praktyce? W praktyce bywa różnie. Na plus należy zaliczyć fakt, że zagadki dotyczą najczęściej zjawisk fizycznych i przyrodniczych, czyli książka utrwala wiedzę lub - jak w przypadku młodszych czytelników - objaśnia świat. Precel nie miał przykładowo pojęcia, że w pomalowanym na czarno zbiorniku woda się nagrzeje, czy że powietrze rozszerza się pod wpływem ciepła. Nie oszukujmy się, całkiem samemu udało mu się rozwiązać zaledwie kilka zagadek, ale też Pozytywka skierowany jest do osobników nieco starszych. Minusem, do którego zresztą odnosi się sam autor we wstępie, jest nierówny poziom zadań (no ale ileż można wymyślić dobrych zagadek o tym samym poziomie trudności, zlitujmy się). Dla Matki podczas lektury pojawia się jeszcze jeden minus - dość abstrakcyjne podejście do pieniędzy i pracy. Detektyw właściwie nie pracuje, rozwiązuje zagadki hobbystycznie, nic nie zarabia, bo dzieci płacą mu cukierkami, a gdy nagle i z niezrozumiałych powodów na jego koncie pojawia się pokaźna suma... kupuje sobie rower jak gdyby nigdy nic.
Nie jest to jednak motyw przewodni przygód Detektywa Pozytywki. Główny problem, który rozpala wyobraźnię Precla, to konflikt narastający między naszym pozytywnym bohaterem a jego nemezis, wstrętnym detektywem Martwiakiem, właścicielem agencji detektywistycznej Czarnowidz. Matka z pewnym zaskoczeniem przyjęła entuzjazm, z jakim Precel zabrał się za lekturę tak grubej książki, oraz fakt, że nie zniechęca się wcale nie potrafiąc samemu wpaść na rozwiązania zagadek. Od dłuższego już czasu przygody gapowatego detektywa, który zamiast rewolweru broni się kaktusem, stanowią żelazny punkt programu naszych wieczorów z książką.
UWAGA: Wyniki konkursu!
To już jakaś tradycja. Robimy konkurs, spływają odpowiedzi - co jedna, to lepsza. Po tygodniu zbliżamy się do finału, a Matka rwie włosy z głowy, bo wybranie dwóch faworytów jest zadaniem niewykonalnym. Tym razem dostaliśmy morze fajnych wiadomości, z których po kilku kłótniach wybraliśmy takie oto perełki:
- Małpa, która rzuca w dziecko zabawkami, kiedy matce dziecka nie wypada tego robić
- Czarny smok, którym matka latałaby do pracy i po dziecko do przedszkola, omijając korki
- Wampa, która zjadałaby nielubiane warzywa z talerza (obawiamy się niestety, że Wampy są bardzo mięsożerne, ale być może tę dałoby się wytresować na wegetariankę)
- Meduza, która "się świeci pod wodą", a którą możecie zobaczyć tutaj
- Królik-gigant wierzchowo-bojowy
- samowyprowadzający się pies czyściciel
- pancernik, bardzo potrzebny w domu, gdzie jest już jeden samotny pancernik
- Konda, czyli "swojska" anakonda zielona
- Kapibara do pilnowania obejścia
A oto i machina losująca!
"Dzieci to koszmarne zwierzątka domowe" wygrywa bojowy królik, czyli Pani Ania i jej paskudy.
"Wielką księgę detektywa Pozytywki" wygrywa kapibara - strażnik domu, czyli Pani Emilia.
Gratulujemy i prosimy o kontakt z danymi do wysyłki.
Dziękujemy wydawnictwu Nasza Księgarnia za przekazanie książek.