Matka ma głębokie podejrzenie, że są takie serie książkowe, które będziemy czytać przez kolejnych pięćdziesiąt lat - jeśli wcześniej nie odwiozą jej do wariatkowa, ma się rozumieć. Ale czy można nazwać czytaniem sytuację, w której wszyscy znają już książkę na pamięć? To chyba raczej deklamacja, co nie? No więc tak właśnie mamy z serią Opowiem Ci, mamo.
Więc jak to jest z tym opowiadaniem? No cóż, Precel wszedł obecnie w fazę tak straszliwego gadulstwa, że właściwie w zupełności wystarcza mu dźwięk własnego głosu. To pozwala Matce ograniczyć się do fatywnych funkcji mowy i w spokoju sączyć kawkę, zamiast odpowiadać na nieskończony strumień pytań - fajnie, co nie? Pewnie też byście tak chcieli. Możecie Matce zazdrościć. Przynajmniej do momentu, gdy orientuje się, że od pół godziny nie widziała Kluski, co może oznaczać całe spektrum potencjalnych katastrof. W każdym razie do sączenia kawki idealnie sprawdza nam się teraz seria Opowiem Ci mamo - jak tytuł wskazuje, skłonienie młodocianych czytelników do opowiadania było zapewne pierwotnym zamysłem autorów.
Duży format, grube karty, a na nich szczegółowe, rozbudowane sceny z życia wybranych zwierzaków (jak dotąd mogliśmy przyjrzeć się mrówkom, pająkom, żabom i pszczołom, zaś w kolejce czekają koty) i towarzyszący im tekst - zazwyczaj skłaniający czytelnika, by czegoś poszukał czy coś policzył. I działa, uwierzcie na słowo. Gapimy się na te nieszczęsne mrówki w nieskończoność, wszystkie kwiatki na każdym obrazku mamy już policzone, wszystkie cholerne nóżki, historię całą rodzinną mamy już wymyśloną dla każdej mrówki na trzy pokolenia wstecz. I co bachory przyniosą wieczorem do poczytania? No wiadomo.
Pierwsze dwa tomy - mrówki i pająki - to właściwie tylko duże, szczegółowe plansze i towarzyszące im króciutkie wierszyki. Co parę stron pojawia się również plansza z jakimś zadaniem - czy to szukaniem różnic, czy drogi w labiryncie. Dla Potworów najfajniejsze jest to, że losy niektórych bohaterów możemy śledzić na kolejnych kartach, sprawdzając, co im się przytrafiło (motyw znany z niezliczonej ilości publikacji, chociażby Mamoko czy Ulicy Czereśniowej). Wiadomo, że te cholerne mrówki wszystkie wyglądają tak samo, ale mamy tu przykładowo gapowatego świerszcza, który rozwalił skrzypce i usiłuje je naprawić. W pająkach jest już dużo prościej, bo pojawiają się imienni bohaterowie - naszym protagonistą jest Kleofas, pająk w meloniku, jednak największym zainteresowaniem bachorów cieszy się oczywiście - jakżeby inaczej - żuczek gnojarek, pchający przed sobą kulkę kupy. Wiadomo, w tym wieku fekalny humor zawsze w cenie. Niektórzy z tego potem nie wyrastają.
Na szczęście kolejne tomy serii zawierają już znacznie więcej tekstu - nazwijmy go z braku lepszego określenia popularnonaukowym. Widać, że Marcin Brykczyński z każdym kolejnym tomem wciska czytelnikowi do głowy coraz więcej przystępnie podanych faktów. Pojawiają się tu na osobnych stronach krótkie informacje o spotykanych w książce gatunkach i ich zwyczajach czy mechanizmach działających w przyrodzie. Skromnym matczynym zdaniem taka ewolucja serii to doskonały pomysł, pozwalający zahaczyć na czymś oko starszego czytelnika i sprawiający, że książki robią się bardziej uniwersalne.
W Opowiem Ci, mamo, co robią żaby znajdziemy fajną rozpiskę żyjątek, jakie możemy spotkać w polskim strumyku. Kluska specjalnie upodobała sobie mszywioły, o których istnieniu nie mieliśmy wcześniej większego pojęcia, a które teraz dorysowuje dekoracyjnie na większości kolorowanek z kucykami. Opowiem Ci, mamo, skąd się bierze miód, jak pewnie się domyślacie, zawiera dość dokładne informacje o procesie zapylania, zbierania pyłku i wszelkich hockach - klockach, które dzieją się w ulu. Również zadania dla czytelnika robią się bardziej skomplikowane - jest origami, jest gra planszowa, jest kilka propozycji prac plastycznych... Tutaj pragnie Matka podziękować osobie, która wymyśliła, żeby z żółtych opakowań na zabawki w jajkach-niespodziankach zrobić pszczółki. Tak, musieliśmy przez to nabyć zylion jajek niespodzianek, bo w oczach Potworów nasz rój plastikowych pszczół nigdy nie był wystarczająco liczny. Dzięki wielkie, serio.
Jakby całej tej fajności jeszcze było mało, każdemu tomowi serii towarzyszy jeszcze osobny blok rysunkowo - zadaniowy. Mamy tu kolorowanki, rysowanki, wycinanki, dopasowywanki i inne rzeczowniki kończące się na "anki", czyli po prostu kilka wieczorów radosnej bazgrolącej twórczości potomstwa.
Seria Opowiem ci, mamo jest zasadniczo jedną z fajniejszych rzeczy, jakie możecie sobie sprawić w kategorii lekkich i przyjemnych książek edukacyjnych. My z uporem wręczamy kolejne tomy na wszelakich imprezach urodzinowych, wychodząc z założenia, że takie dobre książki trzeba pchać w małoletnie łapska najczęściej, jak to tylko możliwe. Skutek jest taki, że pół przedszkola doskonale wie, skąd się bierze miód. I dobrze!
UWAGA! WYNIKI KONKURSU!
Wybaczcie wszyscy, że tak długo to trwało, ale życie nas przygniotło codziennymi sprawami i odgrzebanie się zajęło Matce sporą chwilkę. Bez dalszej zwłoki ogłaszamy więc wyniki.
Książki powędrują do Atram86 i Marty Orzeł, pająkowe bloki rysonkowe natomiast otrzymują Danuta z córkami i pepizna. Ponieważ tym razem zawaliliśmy z terminami, Matka postara skontaktować się ze wszystkimi zwycięzcami drogą mailową, by powiadomić ich o wygranej. Wybaczcie, mea culpa i takie tam.