Nadchodzi weekend majowy, a więc i nieuchronna wizyta w świątyni gumowego kiczu, miejscu pielgrzymek rodziców, którym niemiłe poczucie estetyki i pieniądze w portfelu. Zgadliście, jedziemy do dinolandu. No i wałkujemy w nieskończoność te książeczki zmaltretowane, bo wiadomo, że do dinozaura należy się nastawić emocjonalnie i budować napięcie. Czytamy więc.
Triceratops is impressed!
A zatem Kluska, wydając bojowe 'Raaaawrrrr', wertuje lekturę miękką (Soft Shapes: Dinozaurs), zaś Precel, nauczywszy się już gadów podstawowych, katuje Dinosaurs: A Pocket Pop-Up.
O pierwszej wiele pisać nie trzeba – ot, cztery dinozaury z pianki, można wpychać je we właściwe lub w niewłaściwe miejsca, czytając wierszyk i wydając onomatopeje wszelakie. Zasłużony weteran naszej biblioteczki
Druga się rozwija, zwija, harmonijkuje, dinozaury wszelakie z niej wyłażą fajnie narysowane i okraszone garścią faktów, których i tak nikt nie zapamięta, ale poczytać fajnie. Ot, chociażby taki Kompsognat – mały, a cieszy.
Na deser jeszcze Dinozaury z serii Obrazki dla Maluchów, gdzie można poczytać o wabieniu samic i rozrywaniu się na kawałki. Lots of fun.
<