Hej, jest okej - pogubić się czasem, czasem nie wyrobić, czasem machnąć ręką na te Ważne Rzeczy.
Zacznijmy od tego, że Matka czasem nie ogarnia rzeczywistości. Znaczy nie ogarnia zawsze, ale czasem trochę bardziej, tak konkursowo-popisowo. Na przykład ostatnio jakoś umknęło Matce, że już połowa września - września, czujecie to, tyle rzeczy jest do zrobienia, a tu wrzesień podstępnie prześlizguje się między palcami. A nad nami te wszystkie przeprowadzki, projekty, zadania, szkoły do ogarnięcia na przyszły rok, te wszystkie rzeczy, które niespodziewanie poszły w cholerę. I wtedy Matce przypomina się, że przecież jest okej*.
I powtarza sobie uparcie, że jest okej...
... na godzinę przed przyjściem urodzinowych gości, po zmieszaniu składników na hiper czekoladowy tort z czekoladą, zorientować się nagle, że w domu nie ma formy do ciasta.
...przeczytać maila o stroju galowym do przedszkola na dwa dni po gali.
...odczuwać obrzydzenie na myśl o przebieraniu 4000 wakacyjnych zdjęć z roześmianymi twarzami bachorów i dalej bez opamiętania cykać bachorom setki portretów.
...ignorować starsze panie, które patrzą na nas podejrzliwie w kolejce do weterynarza, gdy Precel śpiewa na przemian “Gangam Style” i “Rasputina”.
...z braku laku dać bachorowi na obiad pączka z czekoladą.
...przemykać przedszkolnym korytarzem niczym rasowy asasyn, gdy się po raz kolejny zapomni donieść nowej pasty do zębów.
...masochistycznie lubić ten moment, gdy małe pasożyty przypełzają do łóżka w środku nocy i do białego rana trzymają człowieka za rękę.
*Pomysł na ten wpis zaczerpnęła Matka od Mo, z którą nie znamy się prawie wcale. Ale hej, jest okej odczuwać instynktowną sympatię do ledwo znanych ludzi. Matkę i Mo różni prawie wszystko. Matce obcy jest minimalizm, potrafi za to docenić porządnie wysmażony stek. Mo jest z tych eko-sreko (własne słowa, więc no offense!) wege pożeraczek jarmużu, które cenią życiowy umiar. No i robi bardzo fajne zdjęcia.
A skoro już jesteśmy przy zdjęciach, jest okej zapomnieć czasem o aktualizacji bloga - przed Wami nieco przykurzone fotki z lipca. Już Matka myślała, że olejemy ten lipiec, ale pewnien fan fotograficznych wpisów się o niego upomina. Niechaj będzie. Tak, tak, wyobraźcie sobie, że mamy też czytelników, którzy najbardziej lubią fotopodsumowania. Szaleńcy!
A w zeszłym roku w lipcu było tak.