Uwaga uwaga! Pytaliście, co dalej z naszym dinozaurowym listopadem - to macie aktualizację. Nowe przygody jurajskich rozbójników. Double the action, triple the excitement! Jeśli czytaliście już początek, to zapraszamy od razu do nowej sekcji na dole.
Gdy pokazaliśmy w sieci pierwsze zdjęcia z naszego domowego Dinovember, dostaliśmy mnóstwo pozytywnego odzewu (inicjatywa jest tak odjechanie genialna, że nawet my, skromni naśladowcy, grzejemy się w jej blasku), ale i sporo pytań, o co właściwie chodzi. No więc tłumaczymy. Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce (a dokładniej w Kansas) pewni rodzice postanowili zabawić się nieco kosztem małolatów. Muhaha! Brzmi jak coś, co Matka z chęcią robiłaby codziennie. Wspomniani rodzice listopadowymi nocami ustawiali figurki plastikowych dinozaurów w różnych śmiesznych sytuacjach, rano udając, że gady ożyły i same nabroiły. Wkrótce inicjatywa została podchwycona na całym świecie - my działamy, a i was zapraszamy do zabawy. Miny bachorów - bezcenne!
A teraz na serio. Dinovember to psikus, owszem, ale w akcji chodzi o coś znacznie ciekawszego niż zagranie małym potworom na nosie. Chodzi o wyobraźnię, chodzi o zadziwienie światem, chodzi o przygodę wykraczającą poza przewidywalną codzienność domową. Chodzi o to, żeby porzucić szkiełko i oko, którymi na codzień objaśniamy świat - bo przecież taka nasza rodzicielska funkcja, prawda? Świata objaśnianie.
W listopadzie na całym świecie ożywają więc nocami dinozaury. A musicie wiedzieć, że gady to bestie niokrzesane, gburowate i niszczycielskie. Niegrzeczne po prostu. Ich prehistoryczne harce często kończą się katastrofą - zobaczcie zresztą sami, bo autorzy akcji przygotowali praktyczny poradnik dla początkujących listopadowych harcowników. Chcecie zobaczyć, co dinozaury zmalowały u nas w domu? Zatem do rzeczy.
Mów mi Picasso
Dinozaury zaczęły z grubej rury - wylały farby na podłogę, pomalowały się nawzajem, zostawiły kolorowe ślady, przede wszystkim zaś zapaskudziły okno hejterskim grafitti. Tego dnia Precel wstał pierwszy. Matka weszła do kuchni i jęknęła z całą teatralnością, na jaką stać osobę, która poprzedniej nocy chichocząc paćkała szybę farbami - “O rany! Co te dinozaury narobiły?!” Precel popatrzył krytycznie. “To Kluska zrobiła!” - stwierdził nieco zniesmaczony, i nie byłoby to zupełnie bezpodstawne oskarżenie, bo specjalistka od mazania po ścianach jest u nas jedna. “Ale przecież położyliście się razem, a ona śpi do teraz” - Matka rzuciła od niechcenia. Szok na twarzy potwora był nie do przecenienia. A potem przydreptała Kluska i razem przez dłuższy czas wznosili bardzo podekscytowane okrzyki, w których była dezaprobata, ale i nuta lekkiego podziwu.
Diabelska kuchnia
Kiedy po imprezie urodzinowej na podłodze pozostał drewniany pociąg, dinozaury nie próżnowały. Szybko skołowały garnek, świeżutkie warzywa (nawet sałatkę pomidorową dla triceratopsa-wegetarianina) i zabrały się za transport tak zwanej “wkładki mięsnej”. A że to straszni prehistoryczni seksiści, zamierzały pożreć jedynie damskie figurki DUPLO. Wiadomo, mięsko miększe i bielsze. Szpony lizać. Ależ było rano oburzenie! Precel w pierwszym odruchu skonfiskował pomidorki, szybko jednak rzucił się na ratunek przywiązanym do pociągu damulkom w opresji. Kluska ratowała zawartość garnka. Dyskusje na temat tego gadziego wybryku toczymy w domu do dziś.
Kąpiel z pianą
Czas się zrelaksować przyjemną kąpielą w bidecie. Z braku piany może być ojcowa pianka do golenia, zaś nastrojową dekorację zapewniły dwie rozbebeszone rolki papieru toaletowego. Rano po cichu puściliśmy jeszcze wodę, żeby dinozaury stwarzały zagrożenie powodziowe. Teraz miarka nieco się przebrała. Precel, biorąc się zawadiacko pod boki, najpierw wyłączył wodę, potem zbeształ tyranozaura - ewidentnego prowokatora tych prostackich rozrywek - potem zaś zaproponował, abyśmy dali dinozaurom karę. Tutaj zdziwiła się Matka, bo - wierzcie lub nie - słowo kara jeszcze nigdy nie pojawiło się w naszym domu. Najwyraźniej przywędrowało z przedszkola. Jednak nie miała Matka czasu zbytnio tego roztrząsać, bo zaproponowaną karą było… pomazanie dinozaurów jeszcze większą ilością pianki. Trzeba było wkroczyć i ratować resztki zdrowego rozsądku.
Coś na ząb
Skruszone poprzednimi wybrykami gady tym razem zdecydowały się na przewinę mniejszego kalibru. Wygrzebały pozostałe jeszcze po urodzinach resztki różnorakich przekąsek i zrobiły sobie piknik na środku kuchni. Matka przyznaje, że wysypanie paluszków i chipsów na podłogę, a następnie radosne po nich deptanie to przeżycie, które kłóci się z wewnętrznym głosem w każdej dorosłej głowie. Głosem, który krzyczy “co ty wyprawiasz, kto to wszystko posprząta?!”. Jak to kto? Bachory oczywiście! Bo to jest kolejna wspaniała sprawa - Dinovember tak angażuje ich wyobraźnię, że bez zająknięcia zaczynają sprzątać po swoich harcujących zabawkach. Tym razem nie obyło się jednak bez drobnego przekupstwa. Precel skonfiskował lizaka wprost z gadziej paszczy, Kluska zaś pozbawiła triceratopsa czekoladowego wafelka. Jak już łamać zasady, to chociaż z przytupem, ale i z zachowaniem zasad savoir-vivre. “Mogem splubować tfojego wafelka, dinozauru?” - przytomnie zapytała o pozwolenie. Triceratops wspaniałomyślnie się zgodził.
Jeżeli spodobała wam się akcja Dinovember, to nie dajcie się prosić - dinozaury (lub jakiekolwiek inne zabawki) w waszych domach na pewno też mają sporo za uszami. My natomiast zapraszamy was ponownie do tego wpisu pod koniec miesiąca - będziemy go aktualizować o kolejne gadzie wybryki.
Aktualizacja, czyli nowe harce dinozaurów.
Bez pytania!
Dinozaury poczuły się dość pewnie po wybrykach z lizakami i wydawało im się, że wkradły się w łaski. Dlatego nie zawahały się przed popełnieniem przestępstwa znacznie cięższego kalibru. Bez pytania "pożyczyły" sobie preclowo-kluskowe rowery. Klasyczny joyride. Rozumiecie - bez pytania. Do tego, aby nie spaść podczas przejażdżki, całość okleiły szczodrze taśmą, przyklejając się do pojazdów. Ojoj, działo się! Oburzenie było święte! Precel rzucił się do zrywania taśmy, podczas gdy Kluska stała w szoku i krzyczała "Jowej, mój jowej!". Trzeba przyznać, że rodzice byli dinozaurom wdzięczni, bo zdjęcie z roweru całej rolki taśmy klejącej zajmuje akurat tyle, ile wypicie porannej kawy w spokoju.
Planszówkowy zawrót głowy
Najwyraźniej jurajscy przestępcy znudzili się ciągłym łobuzowaniem i dla odmiany zamarzyła im się rozrywka intelektualna. Postanowiły zasiąść nad planszą. Nie spodziewajcie się jednak, że wybrały jakieś ciężkie ekonomiczne eurogry - w ich gusta idealnie trafiły "Potwory w Tokio". Wszak rzadko nadarza się okazja wcielenia się w wielkiego jaszczura skłonnego do demolki... oh wait... Poranna reakcja bachorów była bardzo entuzjastyczna. Precel od dawna jest wielkim fanem Potworów w Tokio, cieszą go nie tylko zabawni bohaterowie, ale i fajne kości - nie mówiąc już o tym, że można zrobić mały roleplaying i rozwalić japońską stolicę. Punkt dla dinozaurów.
Książki kształcą
Zwłaszcza książki autotematyczne. Dinozaury, pozostając na ścieżce osobistego rozwoju, zabrały się ochoczo za lekturę. Najpierw rozrzuciły trochę książek po podłodze, potem trafiły na pozycję o tematyce prehistorycznej i zagłębiły się w lekturze. Niestety nie wszystkie załapały się na pociąg do wiedzy. Podczas gdy małe gady karnie stawiły się w szkółce, pewien niedorozwinięty umysłowo triceratops ochoczo zabrał się za darcie i niszczenie. Początkowo zamierzał przerobić w drobny mak jedną ze starych, mocno już "wyczytanych" przez Kluskę książeczek, jednak Ojciec słusznie zauważył, że poranne oburzenie będzie zbyt wielkie. Znaczy żal będzie, może i płacz. Zmitygował się więc triceratops i poprzestał na starej kolorowance. A rano i tak zebrał burę od Precla. Kluska, jako osoba, która zaledwie dzień wcześniej wydarła bebechy z pewnej rozkładanej książeczki, chyba trochę z gadziną sympatyzowała.
Śmieciożercy
Pod koniec listopada gadzinom zupełnie puściły hamulce, zatraciły dobry smak i maniery. Wywlekły z kosza wór ze śmieciami, rozwłóczyły go po kuchni i wybrały ze środka co lepsze kąski. Potworom najbardziej spodobał się smok, który wraził głowę do słoika po dżemie. Okazało się to naprawdę strasznie śmiesznym tematem konwersacji - i to przez kilka kolejnych dni. Lekkie oburzenie nastąpiło w chwili, gdy Matka zaprzęgła Potwory do sprzątania, tłumacząc "To wasze dinozaury, więc wy jesteście za nie odpowiedzialni! Patrzcie tylko jak nabrudziły!" Po tej akcji Precel ustawił dinozaury i odbył z nimi pogadankę. Nie wiemy dokładnie, co im powiedział, ale rozmowa musiała być poważna, bo następnego dnia przestały psocić.
To jak, w przyszłym roku dołączacie do nas? Wasze dinozaury będa Wam wdzięczne, słowo!