Dziś tematyka kotletowa – do garów pchają się bachory obojga płci z równym (dodajmy-ogromnym) entuzjazmem. Także ten, dżender-szmender. Na razie na ekranie tableta, ale głęboko wierzymy, że już niedługo w ramach nieodpłatnego domowego niewolnictwa będą gotować nam trzydaniowe obiady.
A tak serio, to dziś przed Wami kilka bardzo fajnych aplikacji o tematyce kulinarnej. Wszystkie były z poświęceniem i oddaniem wielokrotnie testowane przez nasze domowe kulinarne gobliny. Dodać trzeba, że przez nasze ekrany tego typu gier przewinęło się dość sporo, bo obydwa Potwory naprawdę lubią gotować – z resztą nie tylko wirtualnie, bo w realu również toczy się nieustanna wojna o to, kto wrzuci makaron, a kto będzie mieszał. Wiecie, taka namiastka prawdziwego, dorosłego życia.
Co ciekawe, większość ulubionych aplikacji „kulinarnych” stosuje tę tematykę wyłącznie pretekstowo, pod płaszczykiem master chefa przemycając dodawanie, rozpoznawanie kształtów czy mieszanie kolorów. Precel ma wprawdzie jedną aplikację do pieczenia babeczek, którą Matka traktuje w kategoriach guilty pleasure, jest bowiem prosta jak budowa cepa, powtarzalna i w połowie schowana za paywallem (a mikropłatności schowanych w aplikacjach dla dzieci serdecznie Matka nienawidzi), ale jej nazwę litościwie przemilczymy. Oto kulinarni faworyci:
The Kitchen od Popappfactory
Ostatnimi czasy numer jeden na liście. Do wyboru mamy sześć minigier kuchennych okraszonych wesołą muzyczką i zabawnymi efektami dźwiękowymi. Całości dopełnia niezła grafika, gdzie różne sprzęty kuchenne cieszą się jak głupie na twój widok. Mamy więc
- blender, który uczy nas mieszania kolorów podczas przyrządzania koktajli
- tacę, która chce, byśmy testowali spostrzegawczość, układając na niej wybrane w morzu szczegółów produkty
- torebkę makaronu w różnych kształtach, które musimy ułożyć w harmonijną „mandalę”
- sprzęty, na których gramy melodię
- torbę, która każe nam segregować produkty na jadalne i niejadalne
- lodówkę, która każe nam dopasować przedmioty do ich konturów
Największym wzięciem cieszy się u nas robienie drinków i układanie makaronowych dzieł sztuki.
Można kupić tutaj: The Kitchen.
Chef od Tiggly
Szał ciał i kwik radości. Wita nas szef kuchni w białej czapie i z miejsca oświadcza, zaciągając z francuska „What are you waiting for?! Seriously, this is getting ridiculous!” Następnie tenże zniecierpliwiony kucharzyna każe bachorom wrzucać do garnka składniki. Tutaj występują dwa czynniki, gdzie mała ręka może popełnić błąd – trzeba wrzucić właściwe jedzenie w dobrej ilości. Na szczęście aplikacja dobrze sobie radzi z rozpoznawaniem, czy użytkownik kuma czaczę. Najpierw daje komendy głosowe, potem na ekranie pojawiają się też podpowiedzi w postaci cyfr, w końcu zaś rysunkowe podpowiedzi pokazujące poprawny składnik. Następnie z wrzuconych składników powstaje dziwaczna, całkowicie niejadalna konstrukcja, składająca się przykładowo z brokułów, bananów i żelków. Należy ją „skonsumować” i do mikrofonu zakrzyknąć swą opinię o tym gastronomicznym cudzie – u nas bachory zawsze z entuzjazmem ryczą „yummy!!”, choć w realu prędzej umarłyby czterokrotnie niż zbliżyły się do brokuła. Na koniec można jeszcze tworzyć własne kompozycje i przeglądać poprzednie dzieła, odsłuchując nagrane wcześniej wesołe ryki.
Można kupić tutaj: Tiggly Chef.
Toca kitchen
W końcu aplikacja, która nie udaje edukacyjnej. Ma być kuchnia i jest kuchnia. Toca Kitchen to prosta aplikacja, w której nie ma wielkich nowatorskich rozwiązań, jest za to fajna symulacja procesów kuchennych – i chyba to najbardziej do Potworów przemawia. Najpierw wybieramy postać, którą będziemy karmić (niestety dostępne są tylko 4, a przydałoby się drugie tyle). Każda z nich ma swoje smaki i są dania, które zje z chęcią, ale i takie, których nie ruszy. Następnie z lodówki pobieramy jakieś żarło i przenosimy na drugą stronę ekranu, gdzie możemy wybrać różne kuchenne procesy, jakim nasz obiad poddamy. To najfajniejsza część tej aplikacji – marchewka wrzucona do garnka najpierw delikatnie ciemnieje, potem woda zaczyna bulgotać, marchew robi się jeszcze ciemniejsza, zaś woda nabiera pomarańczowego zabarwienia. Jeśli potem wrzucimy nasze warzywo na patelnię, będzie nie tylko ciemniejsze, ale i przyrumienione, a potem w niektórych miejscach lekko przypalone.
Można kupić tutaj: Toca Kitchen. (Aplikacja występuje w wersji 1 i 2, ale zasadniczo są one bardzo podobne, choć różnią się trochę grafiką)
Foodo Kitchen
Tę śliczną aplikację od dwóch polskich projektantek zachwalaliśmy już raz, ale co nam szkodzi polecić ją ponownie! Od poprzedniego razu dorobiła się jeszcze dwóch wersji sezonowych – świątecznej i halloweenowej, jednak podstawy zostają takie same. Do naszej cukierni przychodzi potwór, który chce zamówić ciastko w konkretnym kształcie i kolorze. Reszta to czysta zabawa – najpierw mieszamy składniki, potem pieczemy (tu trzeba zapamiętać sekwencję klawiszy do naciśnięcia na piekarniku), w końcu dekorujemy, dekorujemy i jeszcze raz dekorujemy. Precel uwielbia wersję jesienną, gdzie można pączka udekorować kandyzowanymi pająkami, Kluska zaś lubi z uporem przyrządzać ciasta w niewłaściwym kształcie, bo bawi ją ogromnie, że niezadowoleni klienci nie płaca i wypluwają ciastka z odgłosami obrzydzenia. Grafika jest miodna, potwory urocze, zabawa na całego.
Można kupić tutaj: Foodo Kitchen.
Toca Kitchen i Foodoo Kitchen sprawdzą się świetnie również dla młodszych użytkowników – obie aplikacje dobre będą już dla dwulatka. Do tej listy dopisać można jeszcze Dr Panda’s Restaurant (polecaliśmy tutaj) oraz nowo wydane Dr Panda’s Icecream, również proste, intuicyjne i zdatne dla młodszych przedszkolaków.
No a teraz idzie Matka poleżeć sobie pod palmą w oczekiwaniu, aż bachory przyniosą jej drinka z palemką i własnoręcznie wykonany suflet z homara.