Musztarda po obiedzie, rychło w czas, to futro, co to będzie jutro i jeszcze kilka ludowych mądrości spływa na Matkę przygotowującą zestawienie choinkowych prezentów na pięć dni przed Wigilią. No dobra, nie jest to przemyślany zabieg - ho ho - publicystyczny, tylko nieogarnięcie życiowe na absolutnie legendarnym poziomie.
Ale, jak już przytomnie zauważyliście, może ktoś będzie potrzebował prezentów noworocznych? Albo może ktoś wpadł do lodowatego strumienia w Norwegii pięć lat temu i dopiero teraz wybudził się z hibernacji, pilnie poszukując prezentów dla dzieci, które pamięta jako słodkie niemowlęta? Brzmi wiarygodnie, prawda? Zwłaszcza ten fragment, w którym jakikolwiek młody rodzic uważa niemowlęta za słodkie. Słodkie, dobre sobie. Słodkie ryczące machiny do robienia kupy - być może.
Ale ad rem. Zwyczajowo nie ma u nas list w stylu "10 prezentów dla małej księżniczki" i "10 prezentów dla młodego odkrywcy", ale jest trochę geekowych pomysłów na prezenty, które zawsze chcieliście sobie kupić, a teraz, odkąd macie dzieci, w końcu możecie to zrobić bez wyrzutów sumienia...
Dla Precla
1. Monopoly Pokemon - zaczynamy od oszustwa, bo ta gra stoi już na naszej półce. Pewien młodzian dostał ją na szóste urodziny (za co Precel ogromnie dziękuje, Matka zaś w duchu klnie, bo ileż można grać w ten cholerny Monopol, no sami powiedzcie, ileż?!). O samej grze chyba nie ma sensu pisać, bo wszyscy znacie, prawda? Dość powiedzieć, że edycja pokemonowa jest naprawdę fajnie wykonana, ma świetne metalowe figurki i ogólnie wrażenie robi zarąbiste.
2. Finger lights - ledowe latareczki zakładane na palce, w czterech podstawowych kolorach. Najprościej rzecz ujmując pozwolą delikwentowi rzucać tęczą na prawo i lewo. W założeniu jest to chyba produkt dla hardcorowych imprezowiczów, ale powiedzmy sobie szczerze, u nas w domu niejeden raz imprezka pod tytułem "a teraz szybko i sprawnie kładziemy się spać" trwa do późnej nocy...
3. Walkie talkie - niby nic, a cieszy. Jakoś tak się złożyło, że nigdy nie przyszło Matce do głowy wyposażyć bachory w walkie talkie, choć jest to prezent łatwo osiągalny i niezbyt drogi, a do tego z ogromnym potencjałem! Wobraźcie sobie tylko, można by ich zamknąć w dwóch różnych pokojach i kazać przekazywać sobie jakieś tajne szyfry. Normalnie pół dnia świętego spokoju!
4. Stick Six - o mamuniu! To jest nic innego, jak bardzo, ale to bardzo wypasione kółko i krzyżyk, w które dodatkowo można grać w 4 osoby. Na przezroczystej planszy naklejamy swoje kolorowe heksagonki tak, żeby ułożyć 6 w rzędzie - pionowo, skośnie lub nawet w kole! Plansza jest obrotowa, więc dwóch graczy może siedzieć po prostu po przeciwnych stronach, a przy większej ilości chętnych kręcimy. Precel jest gigantycznym fanem tego typu gier, więc czuje Matka, że to może być trochę bicz na własną głowę, ale co tam...
5. Kryształy - tak, tak, zaraz powiecie, że co za problem, takie kryształy to se można w domu zrobić samemu i po co bulić kasę bla bla. No można, można, ale jak się jest takim patentowym leniem, jak Matka, to chyba człowiek woli wybulić i mieć wszystko gdzieś. A tymczasem młodzież sobie wyhoduje, uwali cały dom tym paskudztwem, potem to spadnie na podłogę, rozwali się, będzie płacz i w końcu i tak awaryjnie będziemy robić domowym sposobem. Taka prekognicja...
6. Kumkum Pikachu - tak, Precel naprawdę oszalał na punkcie Pokemonów. I co zrobisz? Nic nie zrobisz. Będziesz kupować fajne zabawki, którymi jarasz się sam. Matka czasami popełnia taki strategiczny błąd i wchodzi na japońskiego Amazona, albo na Ebaya, i ogląda tam, ogląda, i oczy robią jej się wielkie jak spodki od nadmiaru fajności (dobra rada - nie zaglądajcie). Kumkum to seria puzzli 3D na różnym poziomie trudności, ten Pikachu ma 35 elementów, więc powinno być OK. Rozkłada się go na małe kawałeczki, kładzie przed bachorem i mówi "nie dostaniesz kolacji póki tego nie poskładasz!".
Dla Kluski
7. Totoro matrioszka - (w tle słuchać podekscytowane piski, potem Matka się uspokaja, przeciera zapluty z radości monitor, woła Ojca. Ojciec przychodzi. Ryczy - za iiiileeee?! Oszalałaś?! Matka włącza słuch selektywny. Kurtyna.) No więc jest sobie taka matrioszka. Fajna, nie?
8. Podwodne spineczki - paznokcie się same nie zrobią, pióra się same nie uczeszą, diamenty są najlepszym przyjacielem dziewczyny i takiem tam. U nas w domu z diamentami średnio, ale rozumie się samo przez się, że jak dodatki, to stylowe, a jak spinki, to z narwalem. Halo, przecież to podwodne jednorożce!
9. Zometool Crazy Bubbles - chyba nie trzeba nikogo przekonywać, że bańki sa fajne, co nie? A teraz wyobraźcie sobie, że z baniek robicie sześcian, co ma w środku drugi sześcian. A potem to już wszysko robicie, totalne cuda na kiju. A potem Matka wpada i zaczyna was opierniczać, że przecież nie taka była umowa i wolno się tym bawić tylko w łazience albo na balkonie...
10. Colour Mixing Glasses - Kluska, jak się na początku wydawało, ma do kolorów dość ambiwalentny stosunek. Przy pierwszych podejściach do przedszkolnych kolorowanek z księżniczkami malowała przykładowo wszystkie twarze na czarno, a oczy na czerwono. Ciastolina, w ilukolwiek przepięknych nasyconych kolorach by nie była, po 15 minutach kończy jako breja w kolorze przeżutego i przetrawionego szpinaku. No i nie zaczynajcie nawet z farbami. Kluska z dziką fascynacją zawsze i w każdych okolicznościach musi mieszać i sprawdzać, jaki kolor powstanie z danego połączenia - choć pomyślałby człowiek, że po czterech latach nauczy się już, że po pewnym czasie ciągłego mieszania wszystko robi się jakieś szaro-brunatno-zielonkawe i koniec. No więc fajna sprawa takie okulary - wymiennymi szkiełkami można sobie mieszać wszystko do woli, a potem patrzeć na świat w dokładnie takim kolorze, jak sobie zażyczymy.
11. Frankie's Food Truck Fiasco - rozróżnianie kolorów, bla bla, mała motoryka, bla bla, a wszyscy wiemy, że tak naprawdę chodzi o to, że można poślizgnąć się na skórce od banana. Gra, w której biedy kot Frankie zostaje zalany zamówieniami od niecierpliwych klientów i musi czym prędzej kompletować jedzenie o porządanym kształcie. Potem jeszcze trzeba rzeczone jedzenie przenieść na właściwe miejsce przy pomocy kociokształtnej pęsety. Matka czuje w kościach, że to by się spodobało.
12.Play Foam - są na świecie osoby całkowicie pozbawione jakiegokolwiek instynktu samozachowawczego. Taką osobą jest niewątpliwie kobieta, której przychodzi do głowy, żeby małemu potworowi kupić "plastelinę" składającą się z setek małych, klejących się do siebie kuleczek. Matka ma głębokie podejrzenia, że te kuleczki będą się jej po nocach śniły - oczywiście jak już wyskrobie je Klusce z nosa.
Taaaak... jak co roku portfel nieco truchleje. Może jakieś dobre rady, żeby Ojcu nie wybuchła żyłka w oku, pomóżcie. Co byście wybrali z powyższej listy?
A jeszcze przypomina się uprzejmie, że do tego wszystkiego wartałoby dorzucić słowo pisane. Mikołajowe polecajki ze słowem pisanym znajdziecie tutaj.