Zdarzają się coraz rzadziej. Te książki, które zachwycają ich oboje jednocześnie, od pierwszego wejrzenia - tak bardzo, że musimy je od razu przeczytać parokrotnie. Te książki, które zapamiętują prawie natychmiast. Które zdejmują z półki sami, by oglądać ilustracje w wielkim skupieniu i komentować je między sobą. Kiedyś przyjmowali większość lektur z równym entuzjazmem, teraz stali się czytelnikami znacznie wybredniejszymi. I oto nagle jest – Imelda i Król Goblinów.
Imelda mieszka w leśnej chatce. Być może sama, choć wydaje się jeszcze dziewczynką, bo jej rodziny nigdzie nie widać – ale to jej wcale nie przeszkadza. Jest przecież przyjaciółką królowej wróżek. Codziennie biegnie do lasu, by bawić się i uczyć wśród leśnego ludu. Jednak pewnego dnia wesoły harmider zagłusza złowrogie tupanie – w okolicy pojawił się Król Goblinów i jego złośliwe stwory. No i zaczął się terror, horror i inne tym podobne atrakcje.
Jak nietrudno się domyślić, to właśnie do Imeldy wróżki i elfy zwracają się o pomoc. A Imelda trochę się boi – i nie dziwota, wszak Król Goblinów ma wielką paszczę i jeszcze większe ego – ale nie może opuścić przyjaciół w potrzebie. Wielkiego oprycha, dość tradycyjnie, udaje się pokonać podstępem, a Imelda zostaje… nową Królową Goblinów! I wiecie co? To jest tak fantastyczne zakończenie, że lepszego wymyślić nie sposób.
No to teraz czas na pieśni zachwytu nad ilustracjami. Och i ach, piękne są. Nie dość tego, są też tak idealnie do treści dobrane, tak wspaniale tworzące z nią całość! Wszystko na nich jest oczywiste – łagodna dobroć królowej wróżek, wstrętna chciwość gobliniego króla, i smutek, i lęk, i wyraz triumfu na twarzy zwycięskiej Imeldy. Flying Eye Books to jest w oczach Matki taki król Midas na rynku wydawnictw dziecięcych - czego się nie tkną, zamienia się w złoto. Imelda and the Goblin King jest po prostu kolejnym potwierdzeniem tej reguły. Co tu dużo gadać – patrzcie sami.
(PS. Zerknijcie też na Wild oraz No Such Thing)
Wpis powstał w ramach projektu blogowego Przygody z książką