Okruchy czerwca pachną truskawkami i lemoniadą z ukochanego kubka, brzmią wkręcającą się w ucho melodią karuzeli i wierszykami na przedszkolnych przedstawieniach.
Jednego dnia kosmiczne upały, przed którymi jedynym ratunkiem jest dmuchany basen, kolejnego dnia deszcz, czapki i skakanie w kałużach. Dziwny był ten czerwiec. Potwory dokonały dwóch przełomowych odkryć - po pierwsze odkryły istnienie rurek z kremem, które natychmiast awansowały na najpyszniejszą rzecz na świecie. Drugim odkryciem był fakt, że wszystkie czynności domowe wykonuje się lepiej w hełmie Thora - no helloł, to chyba jasne jak słońce? Odwiedzaliśmy jarmarki świętojańskie, do upadłego kręciliśmy się na karuzelach i zjadaliśmy kilogramy czereśni. Fajny był czerwiec. A w zeszłym roku było tak.