Czasami jest tak, że dostaje człowiek maila i szczęka opada mu na podłogę. Bo w tym mailu zupełnie niespodziewanie jest napisane, że zdjęcia Matki to przepiękne są, normalnie dech zapierające, i że kiedyś to było fajnie, bo Matka brał dupę w troki i co miesiąc taki wpis zdjęciowy był. No i Matka wtedy przeciera oczy sklejonymi od lukru palcami, bo przecież jest Tłusty Czwartek, więc jest szansa, że te litery się tylko dziwnie układają w umyślne na cukrowym haju, a w rzeczywistości to jest kolejna oferta kredytu konsolidacyjnego.
Ale nie, ponowna analiza daje takie same rezultaty, ktoś rzeczywiście tak napisał.
Dobrodzieju złoty! Nie ma nic lepszego do wzbudzania w Matce poczucia winy, serio.
No więc, rach ciach, szybkie podsumowanie styczniowe, a w nim śnieg (być nie może!), księżniczki, komiksy oraz futrzasty cud świata jakim jest Buka. Jeden kompulsywny czytelnik i jedna kompulsywna rysowniczka. Sporo sanek. Wieczorne bitwy śnieżkowe i nadmiar plastikowych pierścieni. Ot, życie. Takie życie w styczniu.