O rany, ale wam rosną, czym wy je karmicie? – pytają często ludzie. I w sumie trudno stwierdzić, czy mowa o naszych tyłkach, czy o małych ludziach, których spłodziliśmy w celu reperowania krajowych wskaźników dzietności. Obie te rzeczy rosną z roku na rok. Karmimy, a i owszem. Głównie starym suchym chlebem oraz klopsami z Ikei. Kluska okazjonalnie zjada również calutki słój buraczków, zaś Precel żywi się jabłkami. Ekonomicznie, nie ma co narzekać. Ale jak już idziemy w miasto, to po całości! Przed wami kolejna odsłona Szama Mama. Dziś będzie jedna opcja pyszna i skromna, a druga pyszna i bizantyjska. Jak to mówią, choose your weapon!
Mazaya Falafel
Jakiś czas temu rondo Grzegórzeckie to była taka totalna gastronomiczna pustynia. Wicher hulał jak na Dzikim Zachodzie, omiatając samotne wózki z obwarzankami. Potem się zaczęło – zjadliwe hamburgery, rower kawowy, sensowne kanapki, a nad nimi wszystkimi, w koronie pyszności, Mazaya Falafel, która z niewielkiej budy przekształciła się w przyjemny dla oka lokalik z niewielkim ogródkiem. O, cudowna ciecierzyco, jakże doskonale połączona z kwaskowatym granatem! O, piać będziem peany na twą cześć!
Mazaya pozostaje ciągle lokalem w kategorii fast i najczęściej zamawiamy tam pokaźne porcje falafelu na wynos, choć można również usiąść i tą samą pysznością delektować się na talerzu. Potwierdza to nawet Ojciec, zatwardziały mięsożerca i fan KFC. W menu króluje oczywiście ciecierzyca, ale dodatków jest do wyboru – do koloru, obsługa uwija się aż miło, muzyka gra przyjemnie, a z lady kuszą pyszne, posklejane miodem bakławy. Regularnie zbieramy tam pieczątki na karcie stałego klienta!
Mr. Pancake
O wszyscy święci, o borze szumiący! Konia z rzędem temu, kto jest w stanie wejść do Mr Pancake i wyjść bez tego cudownie obrzydliwego uczucia kompletnego i absolutnego przeżarcia, bizantyjskiej obfitości i babilońskiej rozpusty. Nic, tylko miętowy opłatek na deser! Mr. Pancake, jak nazwa wskazuje, serwuje gościom głównie naleśniki w stylu amerykańskim (wiecie, te grube, małe, puchate i złote jak kurczaczki), a także – jak nazwa nie wskazuje – hamburgery i pizzę. Jedno łączy wszystkie dania w menu – wizja bypassów, które stali klienci będą niechybnie zakładać w niedalekiej przyszłości.
Naleśnik polany sosem, obłożony lodami, oblepiony bitą śmietaną z wepchniętymi w nią batonikami, posypany wiórkami czekoladowymi… szejk na bazie prosecco zwiększony górą waty cukrowej… burger z bekonem i górą frytek… mmmm… no dobra, tak się nie da żyć, więc Mr. Pancake pozostaje naszą opcją na wyjątkowe okazje. Wiadomo, że ludzie z nas prości, a bachory mamy rozwrzeszczane i roszczeniowe, więc nic nie wzbudza w nas większej radości, jak elektroniczne buzzery, które wibrują, gdy dania są już gotowe. Można taki położyć na stole i nakazać młodzieży obserwować go w napięciu, żeby kolejka nam nie przepadła - tak, to rozwiązanie genialne, nie dziękujcie! Można też, za niewielką cenę zaprzedania wszelkich nadziei o zdrowym żywieniu, zafundować bachorom naleśniki, po których przez rok nie będą chciały patrzeć na słodycze. No, chyba że są Kluską.. Wtedy nie rok, a godzinka. I tak wynik dobry.
Smacznego!
To już ósma odsłona cyklu Szama Mama. Poprzednie wpisy znajdziecie tutaj:
Szama mama - gdzie zjeść z dzieckiem w Krakowie
Szama mama 2, czyli gdzie zjeść z dzieckiem w Krakowie: Big Red Bustaurant i Pierre
Szama mama 3, czyli gdzie zjeść z dzieckiem w Krakowie: Makaroniarnia i U Francesco
Szama mama 4, czyli gdzie zjeść z dzieckiem w Krakowie: Konfederacka 4 i Focha 52
Szama mama 5, czyli gdzie zjeść z dzieckiem w Krakowie: Glonojad i Hurry Curry
Szama mama 6, czyli gdzie zjeść z dzieckiem w Krakowie: Le Pizzette di Rebecca i Good Lood
Szama mama 7, czyli gdzie zjeść z dzieckiem w Krakowie: Blossom i Pino Garden