Powiedzmy sobie szczerze, bardzo trudno jest znaleźć aż osiem ciekawostek dotyczących Malty. Na liście najnudniejszych krajów świata ta niewielka wyspa plasuje się dość wysoko. Jest jednak parę rzeczy, o których na pewno nie wiedzieliście. Zaraz poczytacie o cesarskich cięciach dla rekinów, o sokołach maltańskich i o tym, dlaczego fajnie jest postrzelać odciętymi głowami przeciwników z katapulty.
1. Kręcili tam Grę o Tron i Kryminalnych
Serio. Matla jest rajem dla filmowców. W lokalnych studiach filmowych, leżących nad samiuśkim brzegiem morza, znajdują się olbrzymie zbiorniki wodne - największy wodny plan filmowy w Europie i jeden z najlepszych na świecie. W połączeniu z morskim horyzontem dają złudzenie ciągnącego się kilometrami otwartego oceanu - widzieliście je chociażby w „Szpiegu, który mnie kochał” czy w „Lidze Niezwykłych Dżentelmenów”. Ale to nie koniec. Malta i Gozo udawały Syrię, Izrael, Palestynę, Cypr i Liban w rozlicznych produkcjach. Powstała tam chociażby „Troja”, „Gladiator”, „Kod Leonarda da Vinci” czy spielbergowskie „Monachium”. Nie mówiąc już o serialach - tak, nawet „Kryminalni”! Tylko przy kręceniu „Gry o Tron” była brzydka wtopa, bo ekipa miała wszystko w dupie i zniszczyła spore fragmenty parku narodowego filmując ślub Daenerys i Khala Drogo. Nieładnie, khaleesi!
2. Wielki Mistrz Zakonu Maltańskiego był badassem!
Taka sytuacja: trwa wielkie oblężenie Malty. Po jednej stronie Mustafa Pasza i jego 30 000 Turków Otomańskich, po drugiej zamknięci w twierdzy rycerze w liczbie 700 sztuk, dowodzeni przez siedemdziesięcioletniego (!) Jeana de la Valette (no dobra, mieli jeszcze do pomocy jakieś 8000 lokalnych chłopków, ale i tak szanse nie wyglądały różowo). Na rozgrzewkę Turcy atakują niewielki fort Elmo, broniony przez 100 rycerzy. Miało być po sprawie w kilka dni, a skończyło się na czterotygodniowym oblężeniu, które kosztowało życie ponad 8000 tureckich żołnierzy. Wnerwiony Mustafa kazał bezgłowe ciała rycerzy przybić do krzyży i wrzucić do morza, by prąd zaniósł je do pozostałych obrońców. Co robi dziadek la Valette? Zgadliście. Obcina głowy wszystkim tureckim jeńcom i strzela nimi z katapulty. To się nazywa mieć jaja! I co? Po pięciu miesiącach ciężkiego oblężenia w końcu przypłynęły posiłki z Sycylii i po wielkiej rzezi pozostałości tureckiej floty zwiały z podkulonymi ogonami.
Zakon Maltański w ogóle był spoko, ale część z Was pewnie pamięta o tym z historii - więc umówmy się, że nie będziemy o tym smędzić, bo dla zainteresowanych jest Wikipedia.
3. Cesarskie cięcia dla rekinów
No dobra, to jest nagłówek trochę jak z Super Ekspresu. Nie chodzi oczywiście o żarłacze białe, tylko o miejscowe małe gatunki rekinów, takie jak psi i plamisty. Nie zmienia to jednak faktu, że pracownicy lokalnej organizacji Sharklab chodzą po targowiskach i wypatrują, czy rybacy nie sprzedają czasem złowionych samic rekinów. Jeśli znajdą panią rekinową w ciąży (najczęściej już martwą), to na miejscu przeprowadzają cesarkę i wykrawają jej z brzucha jaja, które następnie przewożą do narodowego maltańskiego akwarium. Tam w specjalnych akwario-inkubatorach można oglądać dojrzewające jaja, które sa nieco przezroczyste - widać, jak małe skurczybyki ruszają się w środku. Już narodzone młode rekiny odkarmia się trochę i wypuszcza na wolność. Nieźle, co?
4. Maltańskie grzybki i niezła jazda
Jest sobie u wybrzeży Gozo mała wapienna skała, wyrastająca z wody na wysokość 60 metrów. Traf chciał, że jest to jedyne w Europie miejsce występowania “grzybka maltańskiego” (cynomorium szkarłatne), który podobno wyglądem i kolorem przypomina ludzkie organy. Skoro tak, to musi mieć magiczne właściwości lecznicze, prawda? Jakżeby inaczej! Rycerze Maltańscy, trafiwszy na tę żyłę złota, bardzo pilnie jej strzegli - szybko wypolerowali ściany skalne, uniemożliwiając wspinaczkę potencjalnym zainteresowanym, zaś między wysepką a lądem puścili gondolkę ciągnięta na linie. Prowizorka jest wieczna - godnolka działała prawie 200 lat i jeszcze w XIX wieku można się było nią dostać na wyspę. Śmiałkom, których takie zabezpieczenia nie zniechęcały, rycerze proponowali wesołe alternatywy - niewolnictwo na galerach lub śmierć. A co właściwie można sobie grzybkiem maltańskim wyleczyć? Udary, choroby weneryczne, nadciśnienie, wymioty, nieregularne miesiączki… jeśli nie macie tych problemów, to grzybki sprawdzają się też jako środek antykoncepcyjny i pasta do zębów. Bierzecie?
5. Chcesz się rozwieść? Wolne żarty!
Jeżeli wydaje Wam się, że to Polska jest silnie katolickim krajem od lat borykającym się z problemani ideologicznymi, to pewnie ucieszy Was wiadomość, że na Malcie jest gorzej. Podczas gdy my przepychamy się w sprawie związków partnerskich, Maltańczycy dopiero pod koniec 2011 roku zalegalizowali rozwody. I to jak! Aby uwolnić się od niechcianej drugiej połówki nie wystarczy żaden tam “rozpad pożycia” - potrzebna jest wcześniejsza czteroletnia separacja. W referendum brała udział znaczna większość populacji, a wynik do ostatniej chwili nie był przesądzony. W końcu zwolennicy wolności postmałżeńskiej wygrali większością zaledwie 54%. Może Maltańczykom głupio się zrobiło, że są jednym z trzech ostatnich antyrozwodowych zaścianków świata? (Dziś zostały tylko Filipiny i trzymają się twardo).
6. Sokoły maltańskie to ściema
Nawet jeśli nie oglądaliście „Sokoła Maltańskiego”, to pewnie wiecie, że w filmie chodzi o cenny artefakt - złotą figurkę ptaka (w rzeczywistości nawet nie wzorowaną na sokole, ale kij z tym, spece z Hollywoodu nie są znani z dokładności historycznej). To oczywiście ściema. Faktem jest natomiast, że Wielki Mistrz Zakonu Maltańskiego “wynajmował” od króla Karola V Habsburga i jego matki Joanny Kastylijskiej teren Malty, Gozo i Trypolisu w zamian za jednego sokoła, dostarczanego corocznie w dzień Wszystkich Świętych. Szkopuł w tym, że najprawdopodobniej było to po prostu żywe ptaszysko, jedna z odmian sokoła wędrownego. Znaczy Mistrz płacił rocznie mniej, niż my miesięcznie za mieszkanie w dużym mieście - ale wiadomo, że dla dzielnych rycerzy była od króla fajna zniżka za to, że z poświęceniem bronili się przed Turkami. Niestety maltańskich sokołów już na wyspie nie ma, ale z ciekawości sprawdziliśmy, że dziś w Polsce można sobie kupić podobnego za 600 zł.
7. Caravaggio zginął z rąk Rycerzy Maltańskich?
Nie czarujmy się, Caravaggio prosił się całe życie o to, żeby ktoś zrobił mu z dupy jesień renesansu. Młodzieńcem będąc przeprowadził się do Rzymu, gdzie na zmianę malował i dokazywał - włóczył się po mieście z szablą (a w owych czasach na paradowanie z bronią białą potrzebowano pozwolenia, jak dziś na pistolet), folgując swoim bujnym zachciankom erotycznym i szukając zaczepki. W końcu w pojedynku śmiertelnie ranił swego przeciwnika, sławnego rzymskiego alfonsa - i to w krocze! A jak to się ma do Malty? No cóż, ścigany papieskim wyrokiem śmierci czmychnął na Maltę właśnie, gdzie swym talentem wkupił się w łaski Wielkiego Mistrza i wstąpił nawet w szeregi zakonu. Cóż z tego, skoro podczas kolejnej pijackiej imprezy wdał się w burdę z kolegą rycerzem. Wkrótce wylądował w więzieniu, skąd zwiał do Włoch. Zmarł w tajemniczych okolicznościach wkrótce po tym, jak udało mu się uzyskać papieskie przebaczenie. Jedni mówią o malarii, inni o trujących farbach, lecz według najnowszej teorii Caravaggio został z zimną krwią zamordowany przez Rycerzy Maltańskich, którzy nie puścili płazem afrontu, a ciało słynnego malarza bezceremonialnie wrzucili do morza.
8. Stare ale jare: megarekiny i UFO
Megalodon był prawdziwym przyjemniaczkiem - mierzący 18 metrów rekin pływał sobie w ciepłej oceanicznej zupie milocenu i polował na wieloryby (nota bene żarłacz biały jest jedynym żyjącym do dziś przedstawicielem tego rodzaju rekinów). Ząb tego jegomościa osiąga do 19 cm długości i jest cennym, poszukiwanym przez kolekcjonerów towarem (pareset dolców można za niego zgarnąć) - na Malcie jest ich sporo, więc przy odrobinie szczęścia… Ale to nie wszystko. Są również na Malcie bardzo ciekawe prehistoryczne znaleziska, datowane na około 2000 BC, zwane “śladami wozów” (ang. “cart ruts”) - wyżłobione w miękkiej wapiennej skale głębokie podwójne koleiny, niczym tory biegnące dziesiątkami metrów, przecinające się i tworzące dziwne skrzyżowania. Co jeszcze ciekawsze, cześć z nich znika w morzu, by pojawić się znów na sąsiadującym Gozo. Teorii jest wiele. To ślady po wozach, po saniach, po systemie irygacyjnym, po mechanizmie do zbierania energii z kosmosu lub po torach startu pojazdu kosmicznego. Przy tych ostatnich pomysłach ubawiliśmy się przednio - sami zobaczcie.
To by było na tyle. Sami widzicie - żadnych obrzydliwych lokalnych potraw, dziwacznych zwyczajów, szalonych polityków - cisza i spokój. I tylko megalityczne świątynie, twierdze Rycerzy Maltańskich i zalegające u brzegów wraki statków z I i II Wojny Światowej świadczą o tym, że kiedys naprawdę sporo się tu działo.