Matematyka królową nauk, prawda? Marzeniem każdego rodzica jest, aby narybek liczył sprawnie i chętnie, dziś mamy więc dla Was dwie książki dla dzieci, które przydadzą się w codziennych zmaganiach z cyframi. Obie możecie wygrać w konkursie, więc do dzieła, liczymy!
Od początku się Matka spodziewała, że Liczypieski Ewy Kozyry-Pawlak to będzie hit – wszak na naszej półce stoi już dość mocno wyeksploatowany Ja, Bobik tej samej autorki. Tym razem proponuje nam ona wierszowaną książeczkę pomagającą w nauce liczenia do dziesięciu, opisującą wyprawę takiej właśnie liczby bezdomnych psiaków podróżujących do pewnego samotnego pana, który pragnie któregoś przygarnąć. Kolejne rozkładówki powstały według tego samego schematu – po jednej stronie mamy same uliczki Psopotu (Psopotu. I see what you did there), po których różnymi środkami lokomocji pędzi coraz więcej czworonogów, wraz z odpowiednią cyfrą. Po drugiej stronie krótki wierszyk przedstawia konkretnego psiaka i ponownie wzmiankuje daną cyfrę. I tak od 1 do 10. Potem mamy happy end i jeszcze jedną szansę policzenia wszystkich – już nie bezdomnych – psów.
Jak można się było spodziewać, wełniano-skrawkowo-wyszywane ilustracje znów na długo przykuły uwagę Potworów. Te nie wiedzieć czemu uznały, że psy pedałujące na rowerze czy latające na parasolu są po prostu arcyśmieszne, zaś najśmieszniejsza rzecz na świecie to jeżdżący na rolkach „kuzyn jamnika". Czasem nawet na spacerze czy podczas zabawy klockami Kluska mamrotała coś pod nosem o rzeczonym kuzynie, chichocząc. Niezbadanymi ścieżkami biegną myśli małolatów, ale ta książka to pewniak dla kogoś w przedziale dwa-trzy lata. Co ciekawe, Precel z chęcią przyłączył się do lektury. Ostatnio często rozkminia kwestie osierocenia i adopcji, więc ta historia jest dla niego jak znalazł. Kluska też skorzystała - liczenie do dziesięciu ma już wprawdzie od pewnego czasu opanowane, ale Liczypieski przydały nam się do nauki rozpoznawania cyfr. Matka natomiast doceniła wysiłek autorki, która w swój wierszyk wplotła chyba wszystkie związki frazeologiczne ze słowem „pies", jakie występują w naszym pięknym języku.
Liczypieski skierowane są głównie do Potworów młodszych stażem, ale nie zabrakło na naszej półce propozycji dla nieco starszego matematyka. Nie chwaląc się przesadnio (no dobra, chwaląc się, chwalenie się to ukochane zajęcie każdej matki - niechże już coś mamy z tych wszystkich miesięcy, kiedy własne stopy możemy oglądać jedynie w lustrze) Precel lubi liczyć i przychodzi mu to naturalnie. Kolejną rzeczą, którą bardzo lubi, są pirackie opowieści. Nie było więc możliwości, żeby nie zapałał natychmiastową miłością do książki łączącej oba te tematy – przed wami Bractwo Piractwo. Natalia Usenko serwuje nam na kolejnych stronach krótkie opowiastki o przygodach bardzo kolorowej i nieco szalonej rodzinki, która postanawia rzucić miejskie życie i pod przywództwem dziadka - króla piratów - wieść awanturnicze życie na morzu. Podtytuł "przygoda matematyczna" dobrze podsumowuje to, co w książce znajdziemy.
Nasi bohaterowie w towarzystwie papuga Polinezjusza, syreny Ireny i ośmiorniczki Zuzi odkrywają kolejne wyspy, poszukują skarbów, zaprzyjaźniają się z tubylcami lub po prostu zmywają naczynia. Po krótkim fabularnym wprowadzeniu zawsze przychodzi kolej na wyzwania matematyczne – w tekście i na ilustracjach pojawiają się różne rzeczy do policzenia. Uczciwie mówiąc w większości nie są to przesadnie trudne zadania. Najczęściej chodzi po prostu o policzenie przedmiotów, z czasem pojawia się też odejmowanie, zaś na końcu jedno proste mnożenie. Jeśli młodociany matematyk nie radzi sobie z liczeniem w głowie, z pomocą idą ilustracje, może więc policzyć choćby palcem. Oprócz rachunków występujących w tekście zazwyczaj mamy też zadania związane z malowaniem, łączeniem kropek, wpisywaniem cyfr czy ukochanymi przez Precla labiryntami. Obawiała się Matka, że spowoduje to preclową niechęć do ponownego czytania już „skończonych" stron, a więc ograniczy naszą przygodę z Bractwem Piractwem do jednej lektury, ale nastąpiła sytuacja wręcz przeciwna – potwór cieszy się, że strony są ładnie ukończone i gotowe.
UWAGA: Wyniki konkursu!
Spłynęło do nas morze pirackich odpowiedzi i przyznać trzeba, że często chichotaliśmy czytając Wasze zgłoszenia. Naprawdę niezłe macie pomysły. Oto sześć naszych ulubionych odpowiedzi, wybranych spośród blisko sześćdziesięciu nadesłanych na konkurs:
Π-raci liczą (na) na-π-wki
- Kasia
Pytam Olusia ( lat 3,5 )
- Oluś, na co liczą piraci?
Oluś myśli bardzo długo i mówi:
-Mamo a ile lat mają piraci? Bo jak 3, to liczą na zabawkę.
- Agata, mama Olusia
Myślę, że piraci z całego świata (nawet Ci najbardziej skłóceni) liczą na to, że Piotruś Pan zestarzeje się w samotności, nie będzie miał żony i dzieci.
- Mama Balbinka
Piraci liczą głównie na siebie.
- Rusty
Piraci liczą na oko. Jak wszyscy wiemy na jedno ich jedyne. Patrzą na taką skrzynię pełną skarbów i liczą tak: "na oko wygląda to na 329 dukatów". I zazwyczaj się nie mylą bo uczą się tego na lekcjach pirackiej matematyki, na których Ci z nich, którzy niechlubnie posiadają jeszcze oczu pełną parę zasłaniają jedno oko ręką lub ci co bardziej piraccy - hakiem.
- Ania
Piraci liczą na łup łatwy,
skrzynie pieniędzy, wypchane kuropatwy.
Przygarną wszystko co morze wyrzuci,
każdy boi się ich chuci.
Piraci liczą na łatwy łup,
nie znają hasła chcesz coś to kup.
Biorą siłą statki, ludzi
im piractwo się nie znudzi [...]
Ciężki jest żywot pirata,
choć jego przebranie na balach wymiata
- Natalia
"Liczypieski" wygrywa Kasia, bo urzekł nas jej pomysł matematyczny
"Bractwo Piractwo" wygrywa Oluś i jego mama Agata, bo widać od razu, że Oluś ma głowę na karku i myśli logicznie
Gratulujemy i prosimy o kontakt z danymi do wysyłki.
Wpis powstał przy współpracy z wydawnictwem Nasza Księgarnia. Dziękujemy za przekazanie książek.
Wpis powstał w ramach projektu blogowego Przygody z książką