Pszczółki, kwiatki, ptaszki, takie tam rzeczy. Niby śmichy-chichy, ale dziś będzie na serio. To właściwie jak i kiedy rozmawiać z potomstwem o potomstwie? No przecież przy pomocy książek, oczywista oczywistość. Dziś mamy na tapecie cztery "pomoce naukowe" w bardzo różnym stylu i o różnym stopniu szczegółowości. Bo co do tego, że trzeba o seksie gadać, nie ma chyba wątpliwości, co?
Że gadać, to jasne. Wszyscy chyba znamy te przezabawne historie znajomych, którzy pierwszego dnia po pójściu do szkoły dowiedzieli się, do czego służy prezerwatywa. Niby zabawne, ale w sumie jednak nie bardzo. Bo Matka od początku stoi na stanowisku, że od "wiedzy ulicy" w tej kwestii najczęściej jeży się włos na głowie. No to lecimy - dziś na tapecie książki przyrodnicze o bocianach i kapuście. Mamy pełen przekrój: coś nieco bardziej zaawansowanego dla starszaków i bardzo prosta książka dla maluchów, coś z przymrużeniem oka i coś zupełnie na serio. Do nas należy decyzja, jak będziemy rozmawiać, byleśmy w ogóle rozmawiali.
Dla maluchów - Where do Babies Come From, wydawnictwo Usborne
Stali czytelnicy wiedzą, że usbornowych książeczek z klapkami mamy tyle, że powoli możemy je przeliczać na metry zamiast na sztuki. Kiedy więc na tapecie pojawił się temat dziecioróbstwa, Where do Babies Come From był wyborem oczywistym. I jak zwykle jest fajnie. Poręczny format, usztywnione strony, bardzo przyjemne ilustracje i oczywiście kluczowy punkt programu, czyli okienka, na punkcie których Potwory mają po prostu fioła. Pomyślałby kto, że z wiekiem wychodzi się z tej dziwnej fazy, kiedy dwa sklejone i nieco podcięte kawałki papieru są tak samo ciekawe przy pierwszej jak i przy piętnastej okazji, ale najwyraźniej ten wiek jeszcze nie nadszedł.
Oto przed wami idealna książka na start - w sam raz dla maluchów i dzieciaków, które nie przejawiają jeszcze większego zainteresowania tematem i wystarczy im ogólne zarysowanie tematu - dzieci biorą się z jajeczka i plemnika, rosną w brzuchu mamy, potem się rodzą i rozwijają. Nawet ci z was, którzy pąsowieją na sam dźwiek tego słowa na "s" (Seks! Chodzi o seks!) mogą bez obaw sięgnąć po tę pozycję, bo najbardziej odważna jest tutaj scena z parą motyli, które dotykają się odwłokami. Mamy za to bardzo fajny obraz człowieka jako części wielkiego cyklu przyrody, gdzie wszyscy mają dzieci, opiekują się nimi i dbają, by rosły.
Okiem Matki: idealna dla najmłodszych, bardzo ogólna, o rozmnażaniu wszystkich zwierząt
PS. Nasza kopia pochodzi z Bookids, znajdziecie ją tu.
Z przymrużeniem oka - Świńska książeczka o tym, skąd się biorą małe prosiaczki, wydawnictwo Bona
Do fanclubu Oli Cieślak należymy nie od dziś, więc gdy Matka dowiedziała się, że światło dzienne ujrzała stworzona przez nią książka o tym, skąd się biorą dzieci (pardon, prosiaczki), to spodziewaliśmy się w pierwszej chwili wesołej kartonówki w stylu "Od 1 do 10" czy "Co by tu wtrąbić". Tymczasem jest wesoło, a i owszem, ale ta niewielka książeczka jest zupełnie z innej beczki! Na trzydziestu paru stronach poznajemy dzika i świnię, ich wielkie love story i prosiaczki, które są tego wszystkiego wynikiem.
Zaczyna się niewinnie, na plaży, gdzie dzik pogrywa na gitarze, świnia zaś opala się w trzech stanikach (wszak ma trzy rzędy suktów!). Potem jest wielka miłość, wspólne zamki z piasku, wspólne M4 i zakupy w hipermarkecie. A potem wskakujemy zakochanej parze prosto do sypialni, gdzie możemy naszych bohaterów oglądać w pełnym negliżu. Tutaj została Matka przy okazji poinformowana przez osobę obeznaną w temacie, że penis dzika to wygląda zupełnie inaczej, ale nie miała odwagi wpisać tego w Google (właśnie to robicie, prawda?). Następnie jest seks, jajeczka, plemniki, ciąża i poród, wszystko spisane wierszem bardzo niepoważnym. Ale najlepsze jest na samym końcu. Wymęczeni, niewyspani rodzice, nocne ryki, pieluchy - istna dzicz! Och, jakże prawdziwe te ostatnie strony, chlipie Matka przez łzy.
Okiem Matki: na wesoło, bez hamulców i po świńsku
PS. Nasza kopia pochodzi od Wydawnictwa Bona, znajdziecie ją tu.
Dla Starszaków - Książka pełna miłości, czyli jak Michałek przyszedł na świat, wydawnictwo Nisza
Teraz coś dla nieco starszych przedszkolaków. Książka o tym, jak rodzice spotkali się, zakochali, a potem z tej miłości powstał tytułowy Michałek. Znaczy nie tak metaforycznie z miłości, ale dość konkretnie - jest penis, wagina, wszystko jak należy. Jest też bardzo fajna rozkładówka pokazująca rosnący brzuch i rozwijające się w nim dziecko. Jest opis porodu jako czegoś długiego i trudnego, ale wartego wysiłku. I wszystko to klasyfikowałoby Książkę pełną miłości jako najfajniejszą tego typu pozycję na naszej półce, gdyby jednocześnie nie działała Matce okrutnie na nerwy. A czemu?
No cóż, przede wszystkim dlatego, że autorka doszła do wniosku, że świetnym pomysłem będzie po każdym słowie "mama" dodawanie frazy "która wtedy nie była jeszcze niczyją mamą" - i tak samo z tatą. Fajne to na początku, ale po paru stronach doprowadza do białej gorączki i wprowadza w tekście chaos. Dodatkowo na początku tekstu mamy bardzo niewiele, a potem przyrasta w tempie wykładniczym, dochodząc do momentu porodu, który (przy całym szacunku dla tej chwili) opisany jest rozwlekle i z emfazą. No cóż, czytamy i tak, bo fajnie mieć na półce książkę, która tak bardzo podkreśla rolę uczuć i emocji rodziców.
Okiem Matki: jednocześnie bardzo wartościowa i bardzo wkurzająca - fajna, ale na własną odpowiedzialność.
Na poważnie i dokładnie - Skąd się (nie) biorą dzieci
Bianca-Beata Kotoro, Wiesław Sokoluk, Łukasz Jagielski - wydawnictwa się na okładce nie dopatrzyliśmy
Podtutuł mówi wszystko: opowieści dla Przedszkolaka i Małego Żaka ooraz instruktaż w pigułce dla Dorosłych. Tak, to jest książka Profesjonalna przez wielkie pe. Najpierw mamy instruktaż dla dorosłych - jak rozmawiać z dzieckiem o ciele, anatomii, funkcjonowaniu organizmu, intymności, seksie itede itepe. I tutaj pada zdanie tak bardzo mądre, tak cholernie doskonałe, że aż musi Matka przytoczyć je w całości. Gotowi? "Jeżeli nauczysz dziecko, że można rozmawiać o wszystkim zwyczajnie, a rodzic lub opiekun nie dostaje przy pewnych tematach szczękościsku i/lub nie zaczyna mówić głupot - uzna ono, że wszystko, o czym mówimy, jest kolejnym kawałkiem świata, oraz że można normalnie o tym rozmawiać". Mądre, nie?
Potem mamy serię przykładowych dialogów dzieci z dorosłymi - o plemnikach, okresie, rosnących piersiach, a dalej już sekcję o tym, skąd się konkretnie te dzieci biorą, włącznie z seksem, porodem i związanymi z tym emocjami. Na końcu mamy jeszcze słowniczek zestawiający pojęcia fachowe, uliczne i prywatno-domowe. I tylko jedno doprowadza Matkę do obłędu. Ilustracje. Serio. Obłęd w oku.
Okiem Matki: całkowicie profesjonalna, z instruktażem dla dorosłych i przykładowymi scenkami. Ale ilustracje niestrawne.