Dlaczego budzimy się nocą? - indaguje zupełnie rozbudzony Precel o swej zwyczajowej porannej godzinie, spoglądając nieco zdumionym wzrokiem na szarugę za oknem. Tak oto zorientowaliśmy się, że nadeszła jesień. Podstępnie jakoś, cichaczem się zakradła, ale w sumie nie przeszkadza nam to wcale, bo jesień jest całkiem spoko. Wiecie, kasztany, liście kolorowe, takie szmery-bajery - przyroda atakuje z każdej strony. No więc dziś dwie książki w tym temacie - The Usborne Outdoor Book i Bractwo-piractwo. Przygoda przyrodnicza.
The Usborne Outdoor Book
Tytuł mówi wszystko - to jest książka o wszystkich fajnych rzeczach, które można robić na zewnątrz (Ha! Zauważyliście, jak sprytnie wybrnęła Matka z odwiecznego krwawego konfliktu dotyczącego tego, czy wychodzi się na dwór, czy na pole?). Mówiąc ogólnie, jest to taki podręczny poradnik młodego odkrywcy, który może nie przyda się specjalnie potomstwu - dajmy na to - leśniczego, ale dla takich mieszczuchów jak my stanowi nie lada objawienie.
Czegóż tu nie ma! Jak zwodować tratwę z gałązek? Jak sprawdzić, czy woda jest głęboka? Jak zbudować pułapkę na żuki? Jak zostawiać sobie znaki w lesie? Jak rozpalić ognisko? Jak narysować mapę nowoodkrytych terenów? Jak zbudować iglo? Oraz dziesiątki innych pomysłów na to, co ciekawego możemy robić, jak już wypchniemy bachory kijem sprzed telewizora. Do tego mnóstwo przyrodniczych ciekawostek, przepisy na dania z ogniska oraz - co bardzo ważne - nacisk na to, żeby nie zachowywać się wobec przyrody jak banda rozwrzeszczanych degeneratów.
The Usborne Outdoor Book to taka książka, którą bierzemy wpierw do rąk z uśmieszkiem wyższości, bo hurr durrr, na cholerę człowiekowi książka do chodzenia po lesie czy brodzenia w jeziorze? Ale z każdą minutą ten uśmieszek zmienia się w prawdziwy uśmiech, kiedy kolejne strony przypominają nam o starych zabawach, a nierzadko pokazują patenty, na które sami w dzieciństwie nie wpadliśmy. No i patrzy Matka na Potwory, patrzy i za głowę się łapie - jak to możliwe, że jeszcze nigdy nie budowaliśmy tamy na strumieniu?! Do poprawy! A na jesień już planujemy liściaste mandale i patykowe konstrukcje.
Nasza kopia pochodzi z Bookids, można kupić kutaj.
Bractwo-piractwo. Przygoda przyrodnicza.
Pamiętacie może, jakim powodzeniem cieszyło się u nas swojego czasu matematyczne Bractwo-piractwo? No więc pewne rzeczy są nieuniknione. Śmierć. Podatki. Obsesyjna fascynacja Precla kolejnymi tomami książek, które mu się spodobały. Tak jest i tym razem. Druga odsłona przygód zwariowanej rodziny, która porzuca miejski żywot na rzecz pirackich wojaży, dotyczy - jak nietrudno się domyślić po tytule - szeroko pojętej przyrody.
Nieletnie piracięta podróżują tu po kolejnych wyspach, prowadząc dziennik swoich przygód i odkryć (mamy chociażby Wyspę Owadów i Pajęczaków, Wyspę Wiosenną czy Wyspę Zmiennej Pogody), zaś czytelnicy rozwiązują zagadki, szukają szczegółów na ilustracji, łączą kropki czy rysują wielkie krwiożercze rośliny. Tak, tak, zgadliście, to ostatnie było najulubieńszym zadaniem Kluski. Przy okazji dowiadują się, czym różni się berberys od głogu, kto oddycha tlenem rozpuszczonym w wodzie i co to jest hartowanie. No i śmiechu jest cała kupa, bo przygody pirackie bywają naprawdę szalone.
Czy urodzi się z tego pomysłu cała seria? Nie obrazilibyśmy się, bo Bractwo-piractwo wchodzi u nas jak w masło. A Matka to nawet jest zdania, że wersja przyrodnicza jest fajniejsza niż matematyczna - na pewno częściej można do niej wracać, bo formuła nie wyczerpuje się tak szybko, jak w przypadku wykonywania po raz kolejny tych samych zadań matematycznych.
UWAGA! WYNIKI KONKURSU!
Bractwo-piractwo. Przygoda przyrodnicza wędruje do dwóch nowych właścicielek. Książki otrzymują Makat tka, która bardzo słusznie zauważa, że w jesieni najlepsze są zbiorowe inhalacje ze świeżego druku w zaciszu bibliotecznego zakątka, oraz Małgorzata Rusin-Woźniak, która dobrze wie, że najlepsze są wieczory z ciepłą herbatą pod kocykiem.
Dziewczyny, ślijcie adresy!