Z pokoju dziecięcego dobiega chichot wieczorny, zduszony - taki, jaki wydaje z siebie człowiek bardzo rozweselony, który nie może śmiać się głośno z obawy, że Matka zaraz każe mu iść spać. Wpadając w tę oklepaną kliszę wchodzi Matka, pokrzykując “Do łóżek!”. Siedzą na podłodze, kartkują strony, i od razu wiadomo, jaką lekturę przygotowali na wieczór. “Pierdu Śmierdu!” - krzyczy Kluska, dusząc się ze śmiechu. Wiadomo - książki kształcą.
Kupa Siku i Ja nie chcę do przedszkola to dwie książki Stephanie Blake o przygodach małego bezczelnego króliczka imieniem Henio. I mogą sobie dorośli mówić co chcą, ale w dwuletnich oczach Henio jest najzabawniejszy na świecie.
Był sobie raz mały króliczek, który umiał powiedzieć tylko jedno. Kupa siku, wykrzykiwane przez Henia przy każdej okazji, atakuje nas ze wszystkich stron. Króliczy rodzice przyjmują fekalną fiksację syna ze stoickim spokojem, podczas gdy kilkuletni czytelnik rży radośnie na podłodze. I od razu widać między nimi połączenie, mały królik i bachor też mały, ten pierwszy dla drugiego ewidentnie odstawia show pod publiczkę. Bo tym właśnie jest Kupa siku - książką-gagiem, książką-kawałem. Nie znajdziecie tam morału, nie znajdziecie konfliktu rodzic-dziecko, nie znajdziecie życiowej nauki. Jest za to coś, co być może zauważyliście i u siebie w domu: zabawa słowem i dźwiękiem, fascynacja powtarzalnością, testowanie granicy i - jak się zdaje - próba wyprowadzenia rodziców z równowagi. No bo jak to tak, “kupa siku” do Matki, przy stole, przy rodzinnym obiedzie? Dalibóg, nie wypada!
A teraz coś z zupełnie innej beczki. Ja nie chcę do przedszkola jest do Kupy siku bardzo podobne w warstwie wizualnej i stylistycznej, ba, opiera się nawet na tym samym zabiegu powtarzalności, jednak pod względem przekazu to całkowicie inna para kaloszy. Henio idzie do przedszkola i od razu jasne jest, że ten bezczelny, wygadany króliczek w gruncie rzeczy jest bardzo niepewny i wystraszony. Uparcie powtarzane “ja nie chcę do przedszkola” nie jest wcale aktem sprzeciwu wobec rodziców (którzy, w przeciwieństwie do czytelnika, zdają się nie rozumieć emocji Henia), a próbą zakrzyczenia strachu. Znacie? Znamy! Druga książka o Heniu ciągle bawi, nie jest już jednak żartem. Jakoś żal Henia, porzuconego na progu placówki edukacyjnej przez rodziców o emocjonalnej wrażliwości cegłówki. Oczywiście jego strach nie trwa długo. Wybaczcie Matce spoiler, ale królik idzie w końcu do przedszkola i - szok i niedowierzanie - okazuje się, że jest fajnie. A Potworom bardzo się podoba, że Henio nosi strój superbohatera i nocą głośno krzyczy “MAMO!”.
Jeśli mielibyśmy wybrać z tych dwóch książek faworyta, zdania byłyby mocno podzielone - i chyba nietrudno zgadnąć, jak padałyby głosy. Precel w każdym razie jest bardzo zadowolony, bo nauczył się pisać “kupa” małymi literami, a dotąd umiał tylko dużymi. Profit!
A Farewell to books
A teraz przechodzimy do przyjemności. Dziś wydajemy książkę dźwiękową Ruszamy w świat – czyli jedną z tych książek, które bachory uwielbiają, a rodzice z całego serca nienawidzą, bo po naciśnięciu na pluszowy pojazd rozlegają się głośne dźwięki. Syrena okrętowa jest hiciorem, zwłaszcza o piątej rano.
Jak to działa?
1. Aby wziąć udział w losowaniu książki zostawcie nam komentarz na Facebooku (lub napiszcie maila na Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.), który zawiera tajne hasło - wymieńcie pojazd, który wydaje najpiękniejszy dźwięk.
2. Oddajemy książkę używaną, w bardzo dobrym stanie, pokrywamy koszt przesyłki.
3. Na zgłoszenia czekamy do wtorku 16 grudnia do północy, wyniki podamy na blogu następnego dnia.
4. Nie musicie klikać Lubię to na naszej stronie na fejsbuniu, ale możecie to zrobić, bo jesteśmy fajni.
Wpis powstał w ramach projektu blogowego Przygody z książką