Czy Was też to zastanawia, jakim cudem poproszony o założenie butów bachor nie potrafi ich znaleźć przez dwadzieścia minut, jednak mikroskopijny fragment pietruszki w ogromnym talerzu rosołu wypatrzy w mig? A może by tak poćwiczyć trochę ten selektywny wzrok? Dziś trzy propozycje dla tych, co lubią szukać szczegółów.
Gdzie jest wookie? - wydawnictwo Egmont
O raju o raju. Księga wielka jak sto pięćdziesiąt, pełna ogromnych rozkładówek wypełnionych szczegółami tak ciasno, że w pierwszej chwili wzrok nie nadąża. Najpierw totalny oczopląs, nie wiadomo na co patrzeć, wszystko szalenie interesujące. Palec Precla przeskakuje z postaci na postać, a kto to, a co to, a tego znam!
Potem, kiedy już początkowy entuzjazm nieco ochłonie, można zabrać się za poszukiwania. Nie tylko tytułowego wookiego, z którego niezły jest kawalarz i potrafi się schować naprawdę dobrze (jak na chodzący dywan przystało), ale też innych znanych postaci - droidów, łowców nagród, ewoków i dziwaków wszelakich. Wędrujemy po tych starwarsowych stronach, idziemy gdzie nas oczy poniosą. Strasznie fajnie jest się tu nieco zgubić.
Spostrzegawczość z kameleonem Leonem - Kapitan Nauka
Pudełeczko takie samo jak w lubianej przez potwory serii zmazywanych kart ćwiczeń Kapitana Nauki o równie szałowych rymowanych tytułach (pamiętacie Lisa Fisa i Koparkę Barbarkę?), jednak zawartość zupełnie inna. Kameleon Leon to gra na spostrzegawczość. W pudełku dostajemy 48 dwustronnych laminowanych kart przedstawiających sympatyczną kolorową gadzinę o wyłupiastych ślepiach i książeczkę z instrukcją i propozycją kilku gier i zabaw.
Sama zabawa kartami w podstawowej wersji jest banalnie prosta. Na stole wykładamy 8 losowych kart, na każdej z nich przedstawionych jest osiem kameleonów (tego samego kształtu, różną się za to umaszczeniem). Jednej wersji kolorystycznej w każdym zestawie brakuje, zaś jedna pojawia się w dwóch kopiach. Tak, zgadliście, zadaniem uczestników jest jak najszybsze wskazanie, o które gady chodzi. I tyle!
Zakres wiekowy gry producent określa na 6-9 lat. No cóż, skromnym matczynym zdaniem dla ośmio czy dziewięciolatków może to być jednak zadanie zbyt proste, z kolei całkiem nieźle sprawdza się u nas na czteroletniej Klusce. Grunt to dobrać uczestników na podobnym poziomie wiekowym (czy spostrzegawczościowym), bo nie ma nic bardziej deprymującego, jak przegrywać rundę za rundą, gdy ktoś jest od nas po prostu szybszy. U nas po prostu zmodyfikowaliśmy zasady - zamiast wskazywać kameleony “kto pierwszy”, każde z Potworów rozgrywało swoją turę naprzemiennie. Też działa!
Spot it! Find the Hidden Creatures - Delphine Chedru
Tym razem dla odmiany książka “szczegółowa” w nieco innym wydaniu. Piętnaście zwierzaków ukryło się bowiem nie na planszach z jakimiś mniej lub bardziej realistycznymi tłami, ale wśród abstrakcyjnych geometrycznych kolorowych wzorów. Na podstawie krótkich wskazówek towarzyszących każdej stronie czytelnik musi poszukać zwierza, który czasem wyróżnia się bardziej, czasem zaś ukryty jest bardzo przemyślnie.
Bardzo Matce graficznie ta książka odpowiada, choć oczywiście ma charakterystyczny dla tego typu publikacji mankament - raz znalezionych stworów już nie da się “odwidzieć”, więc między jedną a drugą lekturą musi minąć dość sporo czasu, by nieletni mózg zdążył zapomnieć, kto gdzie siedzi. My czytamy średnio raz na trzy miesiące. Potwory każdorazowo dziwują się tak, jakby książka była całkiem nowa.