Zacznijmy od tego, dlaczego masz pozwolić swojemu pięknemu, inteligentnemu i fantastycznemu dziecku grać na tablecie. Przecież to jasna sprawa – gry rozwiną jego koncentrację, umiejętności motoryczne, jego wiedzę o świecie...
Bullshit. Tablet to twoja deska ratunku na wzburzonym oceanie, urządzenie pozwalające odzyskiwać punkty poczytalności. Gadżet, który możesz rzucić rozwrzeszczanemu potworowi w poczekalni u lekarza, w samolocie czy restauracji, kiedy pozostali klienci mordują cię wzrokiem za to, że twoje dziecię rzuca w nich konserwowym groszkiem.
Kiedy zacząć? My używaliśmy gdzieś po ukończeniu roku przez Precla (Kluska, wiadomo, wcześniej, bo młodsze dzieci mają fajniej), ale po prawdzie dopiero po miesiącu – dwóch dziecięcia nasze opanowały podstawową umiejętność ekranów dotykowych, czyli 'swipe' usmarkanym, ubrudzonym masłem paluchem. Wcześniej było tylko pukanie w ekran, ewentualnie walenie całą dłonią lub stopą.
Poniżej przedstawiam więc listę najfajniejszych apek na start. Apek niezbyt durnych (a roi się od takich, oj roi), co za tym idzie zazwyczaj płatnych – bo nie czarujmy się, rzadko rzeczy dobre bywają za darmo. Ale warto. Testowane na dzieciach własnych i znajomych. Znak jakości Precla i Kluski.
Na start hicior nad hiciory, Petting Zoo od studia Fox and Sheep. Czyli 21 zwierzaków rysowanych 'ołówkiem', które można paluchem przesuwać i stukać, żeby sprawdzić, co zrobią zabawnego. Przesuwać można we wszystkie strony i za każdym razem coś innego się dzieje - kwintesencja interaktywności dla kogoś, kto ma czas skupienia uwagi porównywalny do średnio rozgarniętego psa (tak, to o dzieciach naszych). Do tego szczypta abstrakcji i fajna muzyka - nie jakieś tam genericowe klawisze w tle, ale muzyka świetnie dobrana! Wypas.
System: Android, iOS
Lotto jakie jest, każdy widzi. Ot, obrazki, które trzeba dopasować parami. Pełno takich gierek, a jednak lotto od Tiny Hands jakieś fajniejsze. Czy to dlatego, że wybór plansz duży, a obrazki czytelne? Otóż nie. Najważniejsze jest to, że przy każdej planszy siedzi żaba, którą można nadmuchać jak balonik, a po ukończonej planszy podskakuje w górę z radosnym 'jep, jep, jep!'. Graliśmy z milion razy i za każdym razem śmieszyło. A dla rodziców z obsesją edukacyjności też jest plusik, bo przedmioty są nazywane. I to po angielsku! Tyle wygrać!
System: iOS
W nazwie jest zoo, więc są zwierzątka – konkretnie 4 gry po 15 zwierzątek, dostępne też w combo-packu. Zwierzątek na pierwszy rzut oka nie widać, za to po puknięciu w ekran wyskakują ku uciesze gawiedzi, robiąc zwierzątkowy dźwięk. Przy okazji z offu pada nazwa, więc i edukacja jest co się zowie. Dlaczego akurat ta spośród miliona pięciuset gier o zwierzątkach? Bo jest miła dla oka i nieinwazyjna dla ucha. No i są zwierzęta morskie, więc można przed znajomymi szpanować, że Twoje dziecko wie, co to 'garden eels'.
System: iOS
Sago mini najlepszym studiem jest i basta. Oni po prostu nie potrafią zrobić kiepskiej apki. Ocean Swimmer i Forrest Flyer to de facto ta sama gra: przesuwana palcem rybka pływa w oceanie, a ptaszek lata po lesie, zaś w pewnych miejscach na planszy dzieją się z nimi zabawne interaktywne rzeczy. Na przykład jest huśtawka albo muszelka ze ślimakiem w środku. Jest uroczo i wesoło, zwłaszcza gdy zwierzak robi kupę – bo wiadomo, kupa śmieszna jest i basta. Do tego, co naprawdę urocze, las zmienia się wraz z porami roku i zimą pokrywa się śniegiem.
System: Android, iOS
Owca, zebra albo żyrafa wrzucone do pudełka z losowo wybraną pulą rekwizytów. A potem jest już tylko śmieszniej lub straszniej, bo wszystkiego można na biednych delikwentach użyć, a oni reagują – jak nazwa gry wskazuje – emocjonalnie. Jest jedzenie, instrumenty, przebrania, gadżety i akcesoria. A gdy opcje się wyczerpią, rekwizyty wywalamy i bierzemy nowe. I tak w kółko, w takt wesołej muzyczki. Bo nie wszystkie apki muszą być "ą", "ę" i w cholerę edukacyjne. Czasem trzeba się odmóżdżyć.
System: Android, iOS