Roskilde kojarzy wam się pewne z obrazami półnagich kolesi taplających się w błocie na jednym z największych festiwali muzycznych Europy. Nam kojarzy się głównie z kozami. A poza tym to jedno z fajniejszych miejsc, jakie można odwiedzić w Danii z dziećmi.
Pokonując kolejne kilometry, pogrążeni w błogiej ciszy sygnalizującej, że bachory w końcu padły na tylnym siedzeniu, zabawialiśmy się wymieniając kolejne rzeczy, które kojarzą nam się z Danią. No więc Hamlet, Andersen, LEGO, wysokie podatki, Carlsberg, Lars von Trier... No i Roskilde – mówi Matka – i wtedy okazuje się, że Ojciec nie słyszał. I tak oto Roskilde wylądowało na naszej mapie, co później okazało się jedną z najlepszych wakacyjnych decyzji. Tak bardzo zajawione bachory były chyba tylko w Legolandzie. Dość powiedzieć, że zaplanowana na pół dnia wycieczka rozrosła się w wyprawę całodniową, a i tak na wszystko czasu nam nie starczyło. Nie zdążyliśmy przykładowo nakarmić dzików. Czy karmiliście kiedyś dziki? No właśnie, my też nie! Tak więc jeśli podróżnicze wiatry zawieją nas jeszcze kiedyś na Zelandię, to dziki będą pewne jak w banku.
Muzeum Łodzi Wikingów w Roskilde
Od początku było wiadomo, że to będzie udany dzień – gdy tylko bachory dostrzegły replikę długiej łodzi stojącą sobie spokojnie przy przystani, natychmiast zaczęły wydawać szereg wwiercających się w ucho podekscytowanych dźwięków. Łódź stała sobie i jakąś nieśmiałość wzbudzała we wszystkich dorosłych zwiedzających, oglądających ją grzecznie z daleka. Wiadomo – łódź sprawna, naoliwiona, pokryta pewnie jakąś smołą czy inną żywicą, zbrudzić się można, zmęczyć się można... dziesięć sekund później bachory były już na pokładzie, a w trakcie kolejnej godziny oblizały całe burty, potknęły się o wszystkie wiosła, pociągnęły za każdą linę, zajrzały w każdą szparę, odkryły Grenlandię, obserwowały wieloryby na pełnym morzu, przywiozły garnek złota z Konstantynopola i przetrwały jakieś 20 sztormów dzięki swoim niezwykłym umiejętnościom nawigacyjnym.
Potem zaliczyliśmy jeszcze warsztat kowala, krótki kurs plecenia lin z foczej skóry i w końcu szopę, gdzie należało zbudować sobie własny wikiński statek. Fakt, że nikt nie stracił podczas tej budowy ani jednego palca należy zaliczyć do cudownych i niezrozumiałych zrządzeń losu. Po tych atrakcjach Precel zarządał tradycyjnej potrawy, której przepis przekazywany jest przez wikińskich potomków z dziada pradziada - pizzy z salami. Pożarliśy ją w pizzerii o wdzięcznej nazwie "Viking Pizza", prowadzonej przez rodowitego wikinga narodowości tureckiej. Of kors.
Centrum archeologii eksperymentalnej w Lejre
Niedaleko Roskilde, a jednak z dala od miejskiego zgiełku, mieści się potężny, 43 hektarowy archeologiczny „skansen”, centrum badań i archeologii eksperymentalnej. Tam właśnie przepadliśmy na długie godziny i wychodziliśmy tuż przed zamknięciem w poczuciu, że moglibyśmy jeszcze ze 2 dni tak się bawić. Na ogromnym terenie czeka zrekonstruowana osada wikińska z targowiskiem, wioska z epoki żelaza na granicy lasu, mieszczącego bagnisko do składania ofiar (!!), obozowisko z epoki kamienia, neolityczne grobowce, a obok nich ogrody, pastwiska, pola – wszystko „na żywo”, pełne rekonstruktorów w ubraniach "z epoki" i ich bosonogich dzieciaków wypasających owce i goniących gęsi. Czegóż my tam nie robiliśmy! Najpierw bachory godzinami przeprowadzały wykopaliska, płukały ceramikę i ganiały z wykrywaczem metali po olbrzymiej piaskownicy. Potem było obozowisko, jezioro z dłubankami, stado kóz, które chciały zeżreć wszystko, co tylko nie było wkopane na dwa metry w ziemię, były grobowce (świetne do zabawy w króliki w norze), było bagno pełne nabitych na pale zwierzęcych czaszek...
A wiecie, co było w tym wszystkim najlepsze? Wyluzowanie organizatorów. Jesteście w centrum eksperymentalnym, to eksperymentujcie. Jeśli w obozie są paleniska i otwarty ogień, to można się poparzyć. Jeśli wkurzysz kozę, to z pewnością cię tyknie. Jeśli rąbiesz drewno, to sam pilnuj, żeby twój bachor nie urąbał sobie przy okazji stopy. Nic nie jest zamknięte, ogrodzone, obsługi jak na lekarstwo – tyle tylko, by coś podpowiedzieć czy pokazać, ale na pewno nie po to, by pilnować kogokolwiek czy czegoś zabraniać. No fantastycznie było! Jeśli macie wybrać tylko jedną rzecz do obejrzenia w Danii z dzieciakami, olejcie wszystko – jedźcie do Roskilde!