Szama Mama to nasz cykl o tym, gdzie w Krakowie zjeść z dziećmi fajnie, smacznie i wyjść z tego bez szwanku. Dziś polecamy dwa lokale, które łączy fajna atmosfera i... adres w nazwie. Ale przede wszystkim to, że można porzucić Potwory samym sobie i w spokoju sączyć kawę.
Konfederacka 4 i Focha 42. Takie nazwy zapamiętać ciężko, bachory nazywają je więc "restauracja z Krysią" i "restauracja piracka". O co chodzi z tymi nazwami?
Konfederacka 4 - kuchnia międzynarodowa i wino
Skryta w cichej dzielnicy, porośnięta bluszczem knajpka sąsiadująca z wielką, modernistyczną bryłą dębnickiego kościoła, którą podziwiać można ze środka przez wielkie okna. Można, ale oczywiście bachorom widoki za oknem nie w głowie - w środku jest wszak stary, ogromny piec, na którym wsparta jest antresola i prowadzące na nią schody - idealne miejsce do biegania i dzikiego kwiczenia. Jakby tego było mało, z tyłu sali ułożono wielkie worki do leżenia, a między nimi mały stoliczek i zabawkową zastawę. Nic jeszcze nie stłukliśmy, słowo! [EDIT: czytelniczka donosi, że dziecięce zabawki zniknęły. Smuteczek!]
Co lubimy w Konfederackiej? Spokojne poranki, najlepiej takie, gdy jesteśmy jedynymi klientami na sali i nie musimy za bachory świecić oczami. Lubimy też pyszną kawę, zestawy śniadaniowe z hummusem, makarony, tarty, chili - żarcie jednym słowem. Pyszne jest. Lubimy też, a w przypadku niektórych uwielbiamy wręcz, Krystynę, potocznie zwaną Krysią, czyli "ciapciatą" kotkę, która pilnuje obejścia. W ciepłe dni wpadamy czasem ją odwiedzić, gdy wyleguje się na którymś z krzeseł, wszystkich gości mając głęboko w tyłku.
Focha 42 - pizza i pasta
Dwa słowa: plac zabaw. Taki piracki, z wiszącym mostkiem, sterem i lunetą. Stoi sobie ten plac zabaw w zacienionym ogrodzie włoskiej restauracji przy Focha 42. Rozumiecie, do czego Matka zmierza, prawda? Wchodzimy, a Potwory nawet nie patrzą, gdzie siądziemy - pędzą. Tymczasem my siadamy spokojnie (no dobra, nie zawsze spokojnie, bo na placu jest też huśtawka, więc od czasu do czasu trzeba się pozbyć bachora natrętnie domagającego się huśtania) i zamawiamy śniadaniowe bagietki z suszonymi pomidorami czy obiadowe makarony.
Focha 42 cieszy nas tym, że ogród z częścią zabawową jest niejako z automatu opanowany przez młodocianą zgraję. Nawet jeśli nieletnich klientów jest niewielu, żaden z eleganckich dorosłych w korpo-strojach, korzystających ze swej cennej przerwy lunchowej, nie piśnie słowa skargi, gdy nasze bachory biegają tam i siam, porykując radośnie na zjeżdżalni. Restauracja, w której nie trzeba nikogo zabawiać w oczekiwaniu na pyszne jedzenie - toż to cud!
Smacznego!
PS. Jak zapewne zauważyliście, część zdjęć została zrobiona latem. Co więcej, nie było to lato 2015. Niechaj to służy za dowód, że bardzo lubimy te knajpy i chodzimy do nich od lat (a prawda jest taka, że ostatnio jakoś mniej nosi Matka aparat do restauracji, wychodząc z założenia, że fotografią się człowiek nie naje).