Czasem (nomen omen) tak w życiu bywa, że człowiek ma ochotę walić głową w ścianę i zawodzić potępieńczo. Znaczy większość rodziców ma tak codziennie, ale momentami bardziej niż ustawa o rodzicielstwie przewiduje. Wiecie – całokształt człowiekowi opada. Matka ma tak za każdym razem, gdy Kluska z niewinnym uśmiechem pyta, która godzina.
Kluska bowiem rysuje przepiękną wydrę atlantycką, śmiga etiudy na pianinie i fika gwiazdy na zawołanie, ale odczytywanie godziny na zegarze idzie jej mniej więcej tak, jak puchatemu labradorowi idzie groźność. Znaczy jest to umiejętność opanowana w stopniu ujemnym. I nie jest to w sumie jakiś wielki problem, czas jest ogólnie przereklamowany…
A jednak - pomyślała sobie Matka – co mi tam, dla rozrywki pouczmy się trochę zegara!
Gdy tymczasem Kluska całkiem równocześnie pomyślała – a figę!
I zupełnie szczerze mówiąc, było to dobre pół roku temu. Pół roku podchodów, starań, trzy tony hajsów wyrzuconych na pomoce interaktywne i myśli sobie Matka – a na cholerę komukolwiek ten zegar! Na pewno jest wiele osób na świecie, które bez znajomości zegara jakoś żyją! Prawda?... No dobra, nie dramatyzujmy, przyznać trzeba, że jakiś tam postęp jest. Wątłe, mgliste światełko na końcu tunelu. Dziś więc będzie wpis dla podobnych Matce umęczonych dusz, które toczą nierówną walkę z czasem. Powiada wam Matka – kiedyś zwyciężymy, gdyż wszystko ma swój czas i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy! Także na rozróżnianie trzeciej od piętnastej!
Tic Tac od Janod
Na pierwszy ogień zegarowa zmazywanka. Opakowanie spore i solidne, ale trochę jak te luksusowe kremy do twarzy, od których magicznie znikają zmarszczki. Czyli w połowie puste. No ale nic to, zawartość i tak fajna – mamy dość sporą tarczę zegara z drewnianymi wskazówkami oraz sporo mniejszych, zmazywalnych dwustronnych kółeczek. Po jednej stronie jest rysunek przedstawiający codzienną czynność, po drugiej zaś pusta tarcza, na której delikwent ma dorysować ramiona zegara.
Werdykt Kluski: zmazywanie rzeczy jest zawsze fajne. Na plus także fakt, że minuty są opisane na kole zegara.
Zegar z serii Mały Odkrywca od Trefl
Niby nic, ale pośród naszych zegarowych nabytków ten jeden sprawdza się naprawdę zacnie. Chyba również dlatego, że jako jedyny pozwala nam ćwiczyć rzecz absolutnie i makabrycznie trudną, a mianowicie przeskok między godzinami przed- i popołudniowymi. Leniwi Anglosasi mają swoje ‘am’ i ‘pm’, a biedna Kluska w pocie czoła dopasowuje dwuskładnikowe puzzle. Do tego jest jeszcze całkiem prosty, a fajny pomysł z pudełkiem – w środku nadrukowane są pory dnia, więc można tam układać żetony z godzinami. Profit!
Werdykt Kluski: dramat, czemu szósta to osiemnasta?! Bez sensu.
Tick-Tock od Trefl
Wielkie podłogowe puzzle to jest to, co tygrysy nawet całkiem lubią. Do tego puzzle nieoczywiste, bo koliste, i podzielone wyraźnie na sekcję dzienną i nocną. Wprawdzie na ten wiek nie stanowiące już wielkiego wyzwania (24 elementy? Pfffff!), ale zawsze to dodatkowa atrakcja. Do tego bardzo fajne ilustracje przedstawiające dzień z życia typowego niedźwiedzia.
Werdykt Kluski: miś jest śmieszny, ale wskazówki dość ciężko ustawić, no i puzzle przez to nie są całkiem płaskie, a to rzecz wielce denerwująca
Telling the Time Puzzle od Playtive Junior (Lidl)
Powszechnie wiadomo, że drewniane zabawki z Lidla to jest ósmy cud świata, po który warto cisnąć na drugi koniec miasta i zdobywać z narażeniem życia i zdrowia. Nie inaczej jest z tym drewniany zegarem –wykonany zacnie i solidnie, wskazówki chodzą ładnie i nie przesuwają się same, minuty opisane na tarczy no i bardzo fajny patent na godziny przed- i popołudniowe.
Werdykt Kluski: nawet spoko, minuty na zegarze ułatwiają życie!
Wipe Clean Telling Time od Usborne
No, w końcu jakaś książka! Potworna zmazywanka sprawdziła się u nas naprawdę dobrze przy pracy nad kwadransami, połówkami i ogólnie częściami godziny. Na plus obrazki, Kluska kwiczała z radości. Na minus fakt, że mimo zmazywalności nie bardzo mieliśmy ochotę wielokrotnie wykonywać tych samych zadań. Może dla kogoś, kto chce poćwiczyć motorykę ręki? Dla nas fajniejsze byłyby bardziej otwarte zadania, które można wykonywać na więcej sposobów.
Werdykt Kluski: Sztos. Nawet sama sobie może to robić, bez matczynego gderania.
<img s