Co może być lepsze niż fajna książka? Oczywiście fajna książka wygrana w konkursie! Dziś przedstawiamy dwie propozycje - jedna dla trochę młodszych, druga dla nieco starszych stażem. Najpierw nacieszcie oczy pomysłowymi, wyszywanymi ilustracjami Bobika, potem sprawdźcie swą wymowę czytając Wierszyki ćwiczące języki, a na koniec macie szansę każdą z nich wygrać - więc do dzieła. A niecierpliwi informacje o konkursie znajdą na dole tego wpisu.
Czy są na sali jacyś wielbiciele futrzaków? Dziś będzie o Bobiku, czyli o kocie, któremu wydaje się, że jest królem. Teraz wszyscy kociarze uśmiechają się pewnie półgębkiem, bo właśnie padło zdanie opisujące praktycznie każdego kota. I w naszym domu mieszka kłębek futra, któremu wydaje się, ze jest panem i władcą, zaś otaczający go ludzie to wierni niewolnicy służący do miziania i serwowania wybornych kąsków. Ja, Bobik to książka skierowana nie tylko do właścicieli kotów, choć nie można ukryć, że ci będą mieli radochę rozpoznając u czworonożnego protagonisty zachowania, które znają doskonale z własnego podwórka. Matka może pokusić się o zakład, że Bobik wprawi w dobry humor również każdego, kto życzliwie patrzy na zwierzaki bądź docenia wartościową dziecięcą ilustrację. No i każdego, kto nie odrósł jeszcze zbytnio od ziemi.
Wycinane ze skrawków materiału i wyszywane ilustracje to specjalność Ewy Kozyry-Pawlak (na naszej półce stoi już przednia Kaczka Dziwaczka z równą precyzją przez nią zilustrowana). Matka w zamierzchłej przeszłości robiła podejście do haftu na tamborku, którym rąbnęła o ziemię po kilku kwadransach, potrafi więc sobie wyobrazić, jak niezwykle pracochłonną robotą było zapełnienie kart tej ksiązki całą plejadą zwierzęcych postaci. Te wszystkie wąsiki, uszy, ogony... szacun. Ale wiecie co? Matka obserwuje sobie Potwory i ma wrażenie, że estetyka publikacji na razie ma dla nich w trakcie lektury znaczenie zerowe. Nie robi im różnicy, czy ilustracje są klasyczne, współczesne, kolorowe, czarno białe - czy tez masakrycznie kiczowate. Serio, mamy w domu takie książki, które gwałcą matczyne poczucie estetyki aż do bólu zębów. Potworów to nie rusza, jeśli tekst im pasuje. Tymczasem ilustracje w Ja, Bobik w ciekawy sposób przyciągają małolatów. Długie minuty wpatrują się w kolorowe strony, analizują szczegóły, najzwyczajniej w świecie cieszą się ilustracją - a to naprawdę nieczęsty widok! To jest ilustratorski wyczyn, panie i panowie! Skoro Potwory się cieszą, cieszcie się i Wy.
"Fa-fa, fa-fa, fajnie ma antylopa mała ta, efo-efo-efo, bo chyba telefon dał jej, ef-ef-ef, pewien miły lew" - powtarza Precel za Matką i się śmieje. Zabawne to, przeciez antylopy nie mają telefonów! "A zauważyłeś coś dziwnego w tym ostatnim słowie? To się inaczej pisze, a inaczej wymawia" - Matka nie daje za wygraną. Nie pozwoli dyskusji zboczyć w kierunku zaawansowania technologicznego zwierząt na sawannie. Precel, stawiający bardzo chwiejne pierwsze kroki na ścieżce wiodącej do samodzielnego czytania, głośno wymawia litery. "L-E-W. Lef." Ale dziwo! Wierszyki ćwiczące języki to książka, która trafiła się nam idealnie, zgraliśmy się nawet z sugerowanym przez autorkę wiekiem pierwszych ćwiczeń. Jest bowiem w tej książce kilka sekcji, logopedycznie dostosowanych do mowy dzieci cztero, piędcio i sześcioletnich. Jak dotąd prób szlifowania Preclowej wymowy było u nas niewiele. Przyznaje Matka bez bicia, że naszym głównym zajęciem od prawie roku pozostaje matematyka. Precel mówi tak, jak większość jego rówieśników - ciągle sepleni wymawiając głoski szumiące, a poprawne "r" pozostaje w odległej sferze marzeń. I wszystko w porządku, niech sobie sepleni na zdrowie, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby poprawną wymowę zakotwiczyć mu w głowie. Nie ma lekko!
Wierszyki ćwiczące języki to pomoc dla małolatów z problemami logopedycznymi, ale i fajna, zabawna książka dla tych, którzy problemów nie mają, ale niedawno z pewną konsternacją zauważyli, że rodzice zaczęli się jakoś dziwnie czepiać, gdy przy stole mówią "plosę jesce jabłusko". Autorzy, czyli dr. Marta Galewska-Kustra (specjalistka z dziedziny logopedii) oraz Elżbieta i Witold Szwajkowscy na marginesie niektórych wierszyków zostawili wskazówki dla rodziców. Na co zwrócić uwagę, jakie ułożenie języka jest właściwe, jakie problemy są normalne dla danego wieku, a jakie należy skonsultować z logopedą. Dobra rzecz. Na koniec sa jeszcze rymowanki dla chojraków, którym się wydaje, że już wszystkie rozumy - i głoski - zjedli. Polecamy również najmłodszym, nawet jeśli z mową są jeszcze na bakier, bo oni chyba najbardziej doceniają rytmiczną powtarzalność i "szeleszczącość".
UWAGA: Wyniki konkursu!
Nasi drodzy czytelnicy, raz jeszcze nas zaskoczyliście - popularność konkursu z Bobikiem i Wierszykami przeszła nasze najśmielsze oczekiwania. Otrzymaliśmy od Was dziesiątki świetnych, pomysłowych i bardzo zabawnych propozycji. Sprawiliście, że stojące przed nami zadanie wyboru zwycięzców stało się praktycznie niewykonalne. Po długich i burzliwych obradach zdecydowaliśmy, że wybierzemy dziesięciu finalistów, spośród których los wskaże dwóch szczęśliwców. Oto oni:
- LEGOLAS, czyli kot rasy sfinks dla uczulonego na sierść frankofila
- ZOKA, czyli psina z białą łapą i skarpetka po śląsku
- PANI LAMPASA, czyli ogoniasta lemurzyca (oraz towarzyszący jej koń o imieniu Albo albo Albo)
- BAFI, czyli suczka broniąca przed wampirami (Buffy the Vampire Slayer to ulubiony serial Ojca...)
- TAKTOPERZ, czyli nietoperz, który wbrew zwyczajom swego gatunku zawsze odpowiada twierdząco
- CHLUPAĆKA, czyli domowa świnka, która lubi chlupac i paćkać
- KATARYNKA, czyli gadatliwy gwarek
- GERWAZON, czyli pająk, który lubi spać w wazonie
- TRAMAL, czyli kot stanowiący naturalny środek przeciwbólowy
- GALOPKA, czyli rozbiegana świnka morska
"Wierszyki ćwiczące języki" wygrywa Pani Lampasa
"Ja, Bobik" wygrywa Taktoperz
Gratulujemy i prosimy o kontakt z danymi do wysyłki.
Wpis powstał przy współpracy z wydawnictwem Nasza Księgarnia. Dziękujemy za przekazanie książek.