Wyzwanie do książkowego łańcuszka dostalismy po prawdzie miesiąc temu, ale sami wiecie. Wakacje. W wakacje czyta się nieco inaczej, głównie wytrząsając piach spomiędzy kartek. Jeżeli zdążyliście już zapomnieć o co chodziło, to szybciorem tłumaczę.
Rękawicę rzuciła nam autorka zaprzyjaźnionego bloga kulinarnego Palcem po Talerzu. Chodziło o to, żeby wymienić 10 najważniejszych książek w swoim życiu, a następnie zamęczać tą informacją znajomych. Matka nie czuje się na siłach - za dużo kartek obróciło się pod palcami, za dużo tuszu na tych kartkach - ale macie tu wyzwanie książkowe Precla. Dziesięć najważniejszych książek w prawie czteroletnim życiu. To jest do zrobienia.
2 miesiące: 1Q84, czyli pierwsza książka, którą Matka czytała Preclowi. Bo Precel jest późnojesienny, z dni deszczowych, wiejących pierwszym zimowym chłodem. Więc opatulony ciasno chustą ciemnymi wieczorami spacerował z Matką dookoła stołu, słuchając monotonnego glosu czytającego o wielkim mieście po przeciwnej stronie świata i o miłości między płatną morderczynią a korepetytorem maturalnym. Całą książkę tak przerobiliśmy. Ojciec pełnił te same obowiązki, relacjonując Preclowi aktualne wydarzenia z tygodników opinii. A on słuchał o Miedwiediewie i zasypiał.
9 miesięcy: Bajka o gęsim jaju, raku Nieboraku, kogucie Piejaku, kaczce Kwaczce, kocie Mruczku i psie Kruczku, czyli pierwsza miłość na zabój. Bajka, którą Matka znała na pamięć i o każdej porze dnia i nocy, wyrwana z najgłębszego snu, była w stanie recytowac ją na wyrywki. Jest to jedna z najbardziej zmaltretowanych i posklejanych książek w naszym księgozbierze, co więcej, ten szlachetny utwór nauczył nieruchawego Precla raczkowania. Niestety ze świecą szukać ładnego wydania. Nasze jest co najmniej kontrowersyjne estetycznie, a już najgorszy ze wszystkiego ten antropomorficzny rak.
12 miesięcy: Od 1 do 10, czyli ohrwurm. Zaczyna się tak: “Jeden jeż klął o żeż! gdy go ukąsiła wesz”. I jak tu nie kochać od pierwszego czytania? A dalej jest jeszcze lepiej. Do tego świetne ilustracje Oli Cieślak. Nasza ulubiona strona przedstawia cztery krępe bulteriery demonstrujące złe maniery, i są to zaiste zachowania niegodne dżentelmena, obejmujące między innymi siusianie na dywan. Od 1 do 10 ma dodatkową zaletę w postaci solidnych kartonowych stron, więc nasz egzemplarz nie jest zaczytany na śmierć mimo ciągłego katowania go brudnymi łapskami.
16 miesięcy: The Once and the Future King, czyli pierwszy poważny konflikt na linii Precel-Matka, z podniesionym głosem i machaniem rękami włącznie. No bo przyznajcie sami, słabe to zagranie - zedrzeć Matce okładkę z jednej z najulubieńszych książek, podrzeć ją w drobny mak i częściowo poślinić. W domu rozpętał się sztorm, choć prawdę mówiąc nie było to jakies przesadnie cenne wydanie, i do tego w paperbacku. Od tego czasu nasz dom jest pozbawiony T.H. White’a, choć gdybyście mieli na zbyciu 40 funtów, to możecie Matce zafundować to cudo.
18 miesięcy: The Tiger that Came to Tea, czyli o tym, jak tygrys wypił całą wodę z kranu. Fantastyczna książka opublikowana w 1968 roku, którą kupiliśmy przypadkiem, a która urzekła nas na długie miesiące. Opowieść o wielkim kocie, który niespodziewanie pojawia się na herbatce w domu małej dziewczynki i równie tajemniczo znika, by już nigdy nie wrócić. Przez długi czas Precel wpadał w złość i poprawiał nas, gdy zmieniliśmy podczas lektury choć jedno słowo, zaś Ojciec i Matka popadli w konflikt światopoglądowy na tle zagadnienia, czy istnieje takie słowo jak “mlecznik”. Słuchaj Matki Ojcze, Matka ma zawsze rację.
2 lata: Room on the Broom - nad Wisłą ukazała się niedawno, jednak u nas w domu mieszka wydanie z dźwiękowymi klawiszami. Nienawidziliśmy tej książki serdecznie, bo - jak pewnie zdążyliście już wywnioskować - Precel jest czytaczem kompulsywnym. Jeśli do powtarzanych w kółko słów dochodza powtarzane w tych samych momentach dźwięki, to stąd już dla Matki prosta droga do zakładu dla obłąkanych. Obecnie w stanie opłakanym, bo Precel pewnego dnia sobie o niej przypomniał i postanowił naprawić niewielkie naddarcia przy pomocy dwustronnej taśmy klejącej.
2 i pół roku: Billy i tajemniczy kot, czyli książka, której z niezrozumiałych dla nas powodów Precel bardzo się bał. Podejrzewamy, że chodziło scenę, w której kotka rodzi kocięta. Matka w pierwszej chwili nie zauważyła nawet, że podczas lektury latorośl uciekła za drzwi i kuca tam z zakrytymi oczami (bo uszami oczywiście nie - ot, logika!). Bachor odmówił czytania, ale potem wielokrotnie przyłapywała go Matka, jak siedział i z wypiekami na twarzy oglądał obrazki. Aż pewnego dnia przyniósł Billiego, kazał go sobie przeczytać trzykrotnie i kupić wszystkie inne tytuły z tej serii widoczne na tylnej okładce. I czytamy do dziś.
3 lata: Tytus Superpies, czyli nasza ulubiona odsłona serii Czytam sobie. Lubimy przede wszystkim dlatego, że występuje tam wytatułowany bulterier - łotrzyk i ladaco - o wdzięcznym nazwisku Kornel Makutra. A także dlatego, że podczas lektury Matka musiała bachorom tłumaczyć, co oznacza słowo “melina”, mając głęboką nadzieję, że nigdy im się ta wiedza w życiu nie przyda. I choć teraz miłość do Tytusa przejawia głównie Kluska, Precel do dziś uwielbia bawić się w superpsa, Kluskę obsadzając zazwyczaj w roli podstępnego złodziejaszka, kota Pazurka.
3 lata z hakiem: Śnieżek i Węgielek, czyli seria o wielkich podróżnikach i ich niezwykłych przygodach (tu o nich pisaliśmy). Pies i kot eksplorujący kosmos, głębiny i dżunglę na kartach wielkich formatowo i zachęcających do kolorowania. Do tego plejada fantastycznych postaci drugoplanowych, jak chociażby głębinowa ryba Ernestyna - zuch dziewczyna. Precel darzy Śnieżka i Węgielka nieprzerwaną fascynacją od pół roku. Matka ma już trochę dość, ale na szczęście pan Wechterowicz obiecał nam czwartą część na mikołajki i trzymamy go za słowo - czekamy na wyprawe na biegun polarny!
Teraz: A kiedy będę mógł to przeczytać? Ile trzeba mieć lat? To słyszymy najczęściej pod półką z komiksami. Preclowe oczy wodzą po okładkach Baśni, po matczynych zeszytach Star Wars i po ojcowej Wielkiej kolekcji komiksów Marvela. Jak go stamtąd przeganiamy, znajduje go Matka pod półeczką z podręcznikami do RPG, wertującego Legendę Pięciu Kręgów. Na szczęście nie odkrył jeszcze komiksowego archiwum na domowym tablecie.
Nikogo nie nominujemy, bo łańcuszki internetowe to ZUO!
Wpis powstał w ramach projektu blogowego Przygody z książką