Dawno nie było na blogasku nic o muzeach, ale to nie znaczy, że bachory zaprzestały prób doprowadzenia obsługi krakowskich przybytków kultury do obłędu. Regularnie spuszczamy bachory ze smyczy w progach tych szacownych instytucji. Jak dotąd zachęcaliśmy Was głównie do szaleństw w muzeach sztuki, więc dziś coś z zupełnie innej beczki - Muzeum Inżynierii Miejskiej.
Muzeum Inżynierii Miejskiej
A co tam mają ciekawego?
Ojciec gdera, że niewiele, ale kto by tam słuchał Ojca. Potwory uwielbiają Muzeum Inżynierii Miejskiej, chociaż zapewne zdziwi Was fakt, że za najciekawszy z wszystkiego niezmiennie przy każdej wizycie uważają... dziedziniec. Tak, dziedziniec. Na dziedzińcu są przykładowo fragmenty rur i innego żelastwa, do których można włazić albo się na nie wspinać. Bywa, że są jakieś stare pojazdy, bywa, że jest kot. Ogólnie bardzo to fajne wszystko.
Ale skoro już jesteśmy przy rzeczach, których można dotykać, pierwszą wystawą zaraz za wejściem jest "Wokół koła", czyli interaktywna ekspozycja gromadząca szereg eksperymentów z różnych dziedzin życia, kręcących się wokół koła właśnie. Albo i nie kręcących się, jak chociażby rower z kwadratowymi kołami. Highlight to oczywiście wielka "karuzela dla chomiczków", czyli koło, do którego można wleźć i biegać w środku. Zdjęć koła brak, bo Matka zawsze odrzuca tam aparat na rzecz ratowania uzębienia bachorów, które mogłoby nie przetrwać intensywnego kontaktu z podłogą. Dalej jest kilka wystaw stałych i czasowych, trochę starych machin i pojazdów oraz fantastyczna zajezdnia, w której "wypoczywają" stare tramwaje na emeryturze. Klimacik jest, proszę państwa!
Dotykaj/nie dotykaj!
Obsługa w MiM jest generalnie bardzo fajna i przyjazna. Raz jeden zdarzyło nam się zebrać opierdol za zbytnią poufałość ze starym tramwajem. Trzeba jednak przyznać, że jest to dla bachorów nieco konfundujące - na dziedzińcu i na pierwszej wystawie dotykać można, ba! nawet należy. A potem idziemy dalej i nagle nie wolno. A te wszystkie stare auta, te schodki tramwajowe, te guziki aż się proszą o wypróbowanie!
Zajęcia dodatkowe
Są, a i owszem. Muzeum organizuje parę fajnych akcji w okresie wakacji i ferii, ale w ciągu roku też jest nieźle. Fajne rzeczy dzieją się w trakcie roku na sobotnich MIM-kowych porankach, gdzie najróżniejsze rzeczy powstają "własnemi rencami". Małe silniczki elektryczne, własnoręcznie wykonane kredki świecowe, ozdoby z elementów chłodnic - takie tam inżynierskie zabawy.
Udogodnienia i zniżki
Potomstwo nie przekraczające siódmego roku życia wchodzi za darmo. Fajnie, prawda? Poza tym we wtorki wszystkie wystawy stałe są bezpłatne, zaś za wystawę "Wokół koła trzeba zapłacić szaloną kwotę 5 zł (za dorosłego oczywiście). Bilet rodzinny można nabyć już za 30 zeta, dobrą opcją jest również bilet łączony z placówką "zamorską", czyli Ogrodem Doświadczeń im. Stanisława Lema, który osobiście uwielbiamy i regularnie nawiedzamy, o czym mieliście okazję przekonać się tu.
Kup mi coś
Tu pojawia się pewien problem - jak wiadomo, pierwszą rzeczą, którą bachory zainteresowane są w muzeum, jest sklepik i kawiarnia. Sklepik wprawdzie mamy, bidny bo bidny, ale chociaż ulotki można sobie pooglądać, jeśli Matka z uporem odmawia innych zakupów. Kawiarni natomiast ni w ząb - ale jesteśmy przecież w centrum Kazimierza, vis a vis Skweru Judah, na którym foodtrucki serwują takie pyszności, o jakim nie śniło się naszym filozofom. Nasz ulubiony autobus serwujący pyszną smażoną rybę już znacie.
MUZEUM INŻYNIERII MIEJSCKIEJ w pigułce:
- świetna wystawa interaktywna, na której można macać
- klimatyczna zajezdnia pełna starych tramwajów
- ogrodzony dziedziniec pełen różnych dziwów
- tuż za rogiem Skwer Judah, gdzie można zacnie się najeść
- bilety łączone z Ogrodem Doświadczeń
Fajowo!
Pozostałe w tym cyklu:
- Muzeum Narodowe: gmach główny
- MOCAK
- Manggha