Ostatnio kilka osób pytało o gry, które polecalibyśmy na prezent dla przedszkolaka i z pewnym zdumieniem zorientowała się Matka, że ten temat nie pojawił się u nas od roku. No to siup! Dziś przedstawiamy trzy gry karciane, które ostatnimi czasy są w naszym domu w ciągłym użyciu.
Zacznijmy od tego, że karcianki mają wiele zalet. Są poręczniejsze, zazwyczaj szybsze i o wiele tańsze niż gry planszowe, co może okazać się atutem, gdy niewdzięcznemu bachorowi prezent się nie spodoba. Przynajmniej nie wywaliliście fortuny na jakąś wypasioną planszówkę z drewnianymi elementami, która zajmie cenne miejsce na półce. Poza tym pozwalają bachorowi wyrobić kilka dobrych nawyków, które przydadzą mu się później w Las Vegas – chociażby to, jak poprawnie trzymać karty, by wszyscy przy stole nie widzieli, co ma na ręce. A nie, wróć, Potwory nie opanowały tej sztuczki do teraz. W końcu oswaja steranych życiem rodziców z widokiem potomka dzierżącego karty w ręce, co z pewnością przyda się za kilka lat, gdy rzeczony potomek będzie wyciągał łapę po kasę na Pokemony czy Magica.
Przejdźmy więc do rzeczy, zatrzymując się jeszcze na chwilę przy wspomnianym już trzymaniu kart. Masakra. Matkę aż skręca w środku na widok tego, co Precel z kartami wyprawia. Rozwalają się, wypadają, gdy przekłada je tam i z powrotem, a już najgorzej jest, gdy część po prostu odłoży gdzieś na bok i zapomni. Na szczęście znalazło się proste rozwiązanie – plastikowy trzymak do kart. Można je kupić albo w sklepach dziecięcych, albo z asortymentem dla seniorów, i jest to naprawdę dobrze wydane kilka złotych. A teraz – do gry!
Gra karciana Rodziny
Jedna z najpopularniejszych karcianek dla dzieci, występująca w niezliczonych wersjach, ze wszystkimi możliwymi bohaterami. Sami mamy w domu ze trzy różne talie. Generalnie chodzi o to, żeby skompletować poszczególne rodziny, czyli karty z tym samym motywem (zwróćcie uwagę, że grę można kupić w wariancie prostszym, gdzie rodziny są czteroosobowe, i trudniejszym, gdzie mają po sześć kart). Zasady są na tyle proste, że radzi sobie z nimi trzyletnia Kluska, chociaż większość producentów rekomenduje grę od pięciu lat.
Być może problemem jest właśnie trzymanie kart i to, że młodszemu bachorowi ciężko w ogóle ogarnąć, jakie karty ma na ręce – zwłaszcza przy większej ich ilości. My mamy wersję „Mini Family” od Djeco, niby od 3 lat, ale z trzymaniem kart i tak jest problem. Wracając jednak do zasad - rozdajemy graczom rękę, zaś z pozostałych kart na stole tworzymy zakryty stos. Jeżeli gracz ma na ręce choć jedną kartę z danej rodziny, może pytać pozostałych o brakujące karty. Jeżeli nie trafi, dociąga kartę z talii i kolejka przechodzi dalej. Wygrywa ten, kto skompletuje najwięcej rodzin.
Zalety: proste zasady, szybka rozgrywka (10 min), wymaga trochę pomyślunku i skupienia.
Wady: duża ilość kart na ręce sprawia, że dzieciakowi czasem trudno ją ogarnąć fizycznie
Sugerowany wiek: Mini Family od 3 lat, zwykłe Family od 5 lat
Można kupić tutaj.
Batameuh, czyli „gra w ryczenie”
Tak właśnie ochrzciły ją Potwory – gra w ryczenie. I przyznać trzeba, że podczas rozgrywki ryczą koncertowo. Przez calutkie lato była to najukochańsza gra Potworów, która jeździła z nami na każde wakacje (yeah, o to właśnie chodzi – małe, poręczne opakowanie!) i przeryczeliśmy niezliczoną ilość partii. Gwarantuje Matka, że to się nie nudzi.
O co chodzi? O odgłosy paszczowe oczywiście. W talii mamy 40 kart z wizerunkami zwierzaków dzikich i domowych – nota bene ilustracje są prześmieszne. Karty rozdajemy równo między graczy i na trzy-cztery każdy odkrywa górną kartę ze swojego stosu. Jeżeli na odsłoniętych kartach są przynajmniej dwie z obrazkami zwierząt dzikich lub domowych (uwaga – to nie muszą być te same zwierzęta, wystarczy np. kogut i owca lub lew i hiena), to właściciele kart muszą natychmiast wydać odgłos swojego zwierza. Ten, któ ma najszybszy refleks zgarnia wszystkie odkryte karty. Gra toczy się do wyczerpania stosów, potem sprawdzamy, kto wyryczał najwięcej kart.
Zalety: über proste zasady, mnóstwo radochy z ryczenia, solidne pudełko i świetne ilustracje
Wady: brak, chyba że lubicie ciszę i spokój
Sugerowany wiek: 4 lata – to gruba przesada, naszym zdaniem można grać od 2 lat (testowaliśmy na Klusce)
Można kupić tutaj.
Śmieszne zwierzęta (Drôles d'animaux)
Kolejna gra polegająca na kompletowaniu zestawu kart – tym razem musimy złożyć zwierzaki składające się z głów, brzuchów i ogonów. W pudełku znajduje się 60 wąskich kart (właściwie to raczej kawałków kartonu, bo do standardowych kart im daleko) w tych trzech kategoriach, które dzielimy miedzy graczy. Następnie patrzymy, czy na tym etapie możemy już ułożyć jakieś kompletne zwierzę lub czy mamy chociaż dwa jego fragmenty, które pozwolą nam zwierzaka zarezerwować. Dalej, jak możecie się domyślić, pytamy pozostałych graczy o brakujące karty, usiłując złożyć całe zwierzę.
Fantastyczne ilustracje (trochę Terry Gilliam style) zwierzaków ubranych w dziwaczne kostiumy nie są niestety intuicyjnie rozpoznawalne, więc na wszelki wypadek zwierzętom nadano też numery, powtarzające się na wszystkich trzech elementach. I to by było na tyle – wygrywa oczywiście posiadacz największej ilości kompletnych zwierząt. Druga wersja gry, przeznaczona już dla najmłodszych karciarzy, polega po prostu na zabawie w doktora Moreau i układaniu dziwacznych zwierzęcych mieszanek. Jest śmiesznie.
Zalety: świetne ilustracje, wymaga trochę pomyślunku i skupienia
Wady: nieco zbyt cienki karton – karty się gną przy bardziej „ekspresyjnej” grze
Sugerowany wiek: 4 lata – naszym zdaniem można od 3 lat
Można kupić tutaj.
Na koniec pytanie do Was - może polecicie jakieś ulubione gry karciane dla Potworów? U nas temat jeszcze słabo rozeznany, ale jest duży entuzjazm w narodzie, więc wygląda na to, że wkrótce wypłyniemy na szersze wody. Sugestie mile widziane!