Nie, nie będzie dziś patriotycznie, nie bójcie się. Będzie geograficznie. Zastanawia się Matka od jakiegoś czasu, czy niechęci są dziedziczne. Bo niczego bardziej w szkole nie cierpiała, niż geografii Polski. Serio, te wszystkie złoża węgla, dopływy prawobrzeżne i stolice województw - brrrr! Tak więc zastosowaliśmy ostatnio uderzenie wyprzedzające i zaprzyjaźniliśmy się z ojczystą mapą.
Tak naprawdę motywacją do geograficznego torturowania biednych niewinnych umysłów było niespodziewane odkrycie - zorientowała się Matka z pewnym niedowierzaniem, że Precel jest w stanie wskazać na mapie Japonię i Himalaje, Kluska zaś identyfikuje centralną Afrykę jako miejsce największego zagęszczenia populacji bawołów (to pozostałość z jej okresu szalonej fascynacji bawołami - nie pytajcie...), jednak żadne z nich nie potrafi wskazać Krakowa na mapie Polski. Serio, celowali gdzieś w Toruń.
Na szczęście bachory posiadają pewną wiedzę teoretyczną, wtłoczoną do głów drogą nieskończonego powtarzania. Coś mniej więcej w tym stylu:
- Preclu, a znasz godło Polski?
- Taaaak... jest takie czerwone... i jest tam jakiś ptak w koronie.
- Okej, ale jaki ptak?
- Hmmm... kura?
Kura w koronie, proszę państwa. Jak pisał poeta, jękły głuche kamienie - ideał sięgnął bruku.
W pierwszej kolejności, rwąc z zwichrzony włos na głowie, sięgnęła Matka po Kropka pe el - Przewodnik po Polsce dla dzieci. Grubaśna to księga i wydana w przedziwnym formacie, ale bardzo przejrzysta, czytelna i fajnie zilustrowana, prezentująca wszystko, czego prawdziwemu przewodnikowi potrzeba. Są mapki, ciekawostki, informacje praktyczne oraz odrobina historii pięćdziesięciu pięciu wybranych miejsc w Polsce, które zdaniem autora powinny zaciekawić małoletnich turystów.
Całość wyszła naprawdę fajnie - okazuje się, że wcale nie trzeba się nigdzie wybierać, by przydał się przewodnik. Można czytać Kropkę pe el niczym wciągającą książkę. Potworom najbardziej spodobała się oczywiście lokalna sekcja krakowska, gonitwa za wrocławskimi krasnalami, historia o Janosiku i... opowieści o tym, jak zasypani pod ziemią śląscy górnicy musieli pić własny mocz. Tak, można się tego było spodziewać. Go figure!
Pora jednak przejść od szczegółu do ogółu, bo ciągle nie do końca wiadomo, jak właściwie wygląda ta Polska. Tu z pomocą spieszą jak zwykle niezawodni Mizielińscy oraz "pomoce naukowe" - wielka podłogowa kolorowanka od Monumi i puzzle od Zuzu Toys. Kolorowanką zajmuje się głównie Kluska, wchodząca w tej chwili ewidentnie w fazę twórczości zwaną naukowo okresem czerwonym - wszystko za sprawą mazaka o zapachu truskawkowym, najulubieńszego na świecie. Flaga z rozpędu cała się zaczerwieniła, ale co tam. Puzzle Polska dla dzieci też są całkiem spoczko - dzięki dużej ilości kolorów i szczegółów dość prosto się je układa (są to jak dotąd jedyne sześćdziesięcioelementowe puzzle, z którymi Kluska radzi sobie bez problemów), do tego można zabawić się w poszukiwanie sławnych budowli i rozpoznawanie flag sąsiadów.
Po paru dniach takiej tresury z przyjemnością zaobserwowała Matka pożądane efekty. Paluchy wędrują po mapie mniej więcej w stronę Krakowa. Na ile to zasługa matczynych starań, a na ile tego, że na wszystkich dziecięcych mapach koło grodu Kraka wyrysowany jest smok - trudno ocenić. Dobrze jest. Tylko na myśl o tych prawobrzeżnych i lewobrzeżnych odpływach aż się Matce słabo robi.
Tekst powstał w ramach cyklu