Mamooo! Pobawimy się w salamandrę! - ryczy Precel po powrocie z piaskownicy – Ty będziesz mięsożercą. No, spróbuj mnie zjeść, zobaczysz, wcale nie mam gruczołów jadowych, wcale a wcale! - chichocze radośnie. Matka wzdycha. Znów smarkacz się naczytał Samojlika.
(Poniżej znajdziesz kilka słów o autorze i pierwszym tomie ryjówkowej sagi. Jeżeli interesuje Cię jedynie recenzja Powrotu Rzęsorka, przejdź od razu do drugiej części wpisu, gdzie czeka też konkurs.)
Kiedy człowiek słyszy, że Instytut Biologii Ssaków PAN wydał komiks o ryjówkach, to nie spodziewa się cudów na kiju. Szczerze mówiąc człowiek w ogóle niewiele się spodziewa – a już na pewno nie tego, że dzieło okaże się wielkim hitem, zgarnie nagrodę Polskiego Stowarzyszenia Komiksowego za najlepszy scenariusz i zostanie dodrukowany przez jednego z fajniejszych komiksowych wydawców na rynku. Skoro już przy tym jesteśmy, kudosy lecą od Matki dla Kultury Gniewu, która swoją dziecięcą serię nazwała Krótkie Gatki. Rozbawili nas.
Wróćmy jednak do Tomasza Samojlika, pracownika PAN, doktora biologii specjalizującego się w Puszczy Białowieskiej, który – wzorem komiksowych superbohaterów – posiada sekretną tożsamość utalentowanego scenarzysty i rysownika. Jego ryjówkowa saga rozrosła się już do trzech tomów, a ptaszki ćwierkają, że w przygotowaniu jest czwarta, zimowa odsłona przygód dzielnych małych ssaków. Czekamy z niecierpliwością.
Ryjówka Przeznaczenia
Kiedy Kluska znika na dłuższą chwilę, może to zwiastować wiele rzeczy - na przykład właśnie pokrywa podłogę w łazience równiutką warstwą pasty do zębów, albo nawrzucała groszku ptysiowego i papieru toaletowego do garnka z wodą i ubija je na jednolitą breję przy pomocy szczotki do włosów. Kiedy Precel znika, to może znaczyć tylko jedno. Poszedł „czytać”, siedzi gdzieś na podłodze i w skupieniu ogląda kolejne strony. Ostatnimi czasy zawsze czyta Ryjówkę Przeznaczenia.
Komiks Samojlika ma wszystko, czego młodociany czytelnik potrzebuje – są barwni bohaterowie, których nietrudno rozróżnić, jest wyraźny i łatwy do zdefiniowania podział na „tych dobrych” i „tych złych”, jest czytelnie prowadzona historia, w której nie sposób się pogubić, jest humor, przygoda, dobre zakończenie z pozytywnym eko-przekazem. No wszystko jest.
Głównym bohaterem cyklu jest Dobrzyk, nieco gapowata ryjówka o gołębim sercu, która wkrótce okazuje się być wybrańcem mającym ocalić świat (czyli Dolinę Ryjówek) przed legendarnym Czarnym Nieprzyjacielem. Dobrzyk jest trochę jak Frodo – brak mu jakichkolwiek sensownych umiejętności, jednak ma dar zbierania wokół siebie utalentowanych towarzyszy i w chwili wielkiej potrzeby potrafi znaleźć w sercu niespotykaną odwagę. Z pomocą naprędce zebranej drużyny rusza na poszukiwania Strażnika Lasu, który ma dopomóc w starciu z potężnym przeciwnikiem. Tak, dobrze się domyślacie, chodzi o lokalnego gospodarza, który śmieci wywozi do lasu zamiast zapłacić MPO.
W całą tę historię delikatnie wplątane są fakty dotyczące białowieskiego ekosystemu oraz cyklu życiowego ryjówkowatych, ich pokarmu i naturalnych wrogów oraz różnych gatunków w rodzinie tych małych ssaków. Na końcu komiksu znajduje się kilka stronic wypełnionych ryjówkowymi faktami, a w drugim wydaniu również dodatkowe plansze komiksowe i przezabawna galeria „okładek” parodiujących plakaty znanych filmów – ot, oko puszczone do dorosłego czytelnika.
Powrót rzęsorka
Jeśli czytaliście poprzednie tomy przygód zwierzaków z doliny leśnej rzeczki, to pewnie wiecie, co to jest rzęsorek. Dla niewtajemniczonych krótkie wyjaśnienie – rzęsorek to nic innego, jak rodzaj ryjówki. W trzecim tomie ryjówkowej sagi Dobrzykowi raz jeszcze przyjdzie ratować swój mały świat przed bezmyślnym ludzkim zachowaniem – tym razem zagrożenie niesie wypalanie łąk i pożar lasu.
Nasza dzielna drużyna spotyka na swej drodze całą plejadę leśnych stworzeń – począwszy od znanych już wron, nietoperzy czy ropuch, przez przekomiczne dżdżownice filozofujące o życiowych celach sięgających dalej niż spulchnianie gleby, rodzinę gniewnych bobrów, aż po salamandrę, która okazała się absolutnie fascynująca. Ileśmy się już w domu o tych salamandrach nadyskutowali, to głowa mała.
Scenariusz pędzi do przodu, kolejne strony wypełnione są akcją (ten tom jest prowadzony znacznie dynamiczniej od Ryjówki przeznaczenia), a całą opowieść zgrabnie spina klamra ciążącej nad głównym bohaterem mrocznej przepowiedni. Nie wszystko jest dla Potworów w pełni zrozumiałe, ale wcale nie musi takie być, bo lektura sprawia im ogromną frajdę. Precel nauczył się nawet paru zabawnych hasełek i rzuca nimi w domowych konwersacjach.
Można powiedzieć, że z ryjówkową sagą jest trochę jak ze Shrekiem. Znaczy ma warstwy. Część z nich to przezabawne nawiązania do popkultury i science-fiction, które będą dla Potworów zrozumiałe dopiero za ładnych kilka lat. Ale Matka uśmiecha się pod nosem, gdy z ust gospodarza pada jakże kanoniczne „Lubię zapach palonej łąki o poranku.” Wszystko to pięknie się komponuje, zaś na końcu mamy zwyczajowo już parę plansz z alternatywnym zakończeniem oraz garść faktów o leśnych bohaterach oraz o zgubnych skutkach wypalania łąk. Największym smaczkiem jest jednak zupełnie fantastyczna mapa lasu w dużym formacie, na której zaznaczono wszystkie komiksowe lokacje (jak chociażby Kalosz z Innego Świata czy Zakrzaczenia o Strategicznym Znaczeniu)
Nie będzie wielką przesadą stwierdzenie, że Precla i Kluskę ogarnęło ryjówkowe szaleństwo. Zabawa w salamandry jest tylko jednym z jego objawów. Z niecierpliwością czekamy na dodruk drugiego tomu serii o złowieszczym tytule Norka Zagłady (za każdym razem, gdy o nim wspominamy, Ojciec w tle nuci „groźne” dum, dum, dum!), tymczasem jednak zapraszamy Was na konkurs, w którym możecie wygrać własnego Rzęsorka.
UWAGA! WYNIKI KONKURSU!
Tym razem każdy z członków ohanowej rodziny wybrał swojego kandydata, a następnie z tej czwórki wyłoniliśmy zwycięzcę. Matka wytypowała dwóch kandydatów - wydrę i bobra (Żaneta i Agata trafiły w najulubieńsze zwierzęta na świecie). Precel wybrał miodożera (najpierw zapytał, co to jest miodożer, i wyjaśnienie bardzo mu się spodobało), Kluska zdecydowała się na kotka (przekonał ją rysunek kota z muchą i w kapeluszu), zaś Ojciec obstawiał dzięcioła.
Zwycięzcą wylosowanym kluskową łapą zostaje bohater poniższej ilustracji, stworzonej przez Wiki (9lat) i Gosię (5 lat). Nie wydaje Wam się podejrzane, że wylosowała swojego kandydata?... A Matka zwyczajowo żałuje, że nie miała więcej książek do rozdania. Jednak nic straconego - już w listopadzie Norka Zagłady, którą równiez będziecie mogli u nas wygrać.
Autorki pracy prosimy o kontakt z danymi do wysyłki w ciągu 7 dni.