Robiąc fotki swoich dzikich stworów czytających Tam, gdzie żyją dzikie stwory czuła się Matka trochę jak osoba przychodząca na przyjęcie z dwugodzinnym spóźnieniem. Wszyscy, ale to wszyscy już tę książkę macie i kochacie, prawda?
No więc po co? Po pierwsze istnieje promil szansy, że ten klasyk kogoś ominął. Niewybaczalne. Po drugie naszła Matkę chętka, by zrobić zestawienie dziesięciu najfajniejszych książek dla przedszkolaków na naszej półce. Wiadomo, że Internet kocha zestawienia. Potwory biegały więc dookoła, kwicząc, machając rękami i zdejmując z półek kolejne propozycje - zazwyczaj książek gwałcących poczucie estetyki lub takich, które zabijają nudą w połowie pierwszego czytania - twierdząc, że oto jest święty Graal naszej domowej biblioteczki. Matka dziękowała pięknie i cichaczem odkładała na kupkę „do wydania”. W pewnej chwili zorientowała się jednak, że już tylko Kluska podskakuje dookoła książek jak naspidowana – Precel siedzi w bezpiecznej odległości i coś ogląda. Powoli, strona po stronie. Tam, gdzie żyją dzikie stwory. No tak, dawno ich nie czytaliśmy.
Pewnego wieczora, gdy Max jest wyjątkowo nieznośny, matka wysyła go do łóżka bez kolacji. Jednak w pokoju chłopca wyrasta wielki las, a potem przypływa łódź, która zabiera go do odległej krainy – tam, gdzie żyją dzikie stwory. Tam, gdzie nikt nie suszy mu głowy, niczego nie wymaga, gdzie może ryczeć do woli. Tam, gdzie nie podlega niczyjemu autorytetowi – przeciwnie, zastrasza wszystkie stwory, staje się ich królem i razem urządzają najdziksze harce. W końcu Maks, bez wyraźnego powodu, gnany jedynie kaprysem, wysyła swoich poddanych do łózka bez kolacji. I kiedy już zdziczał, wyszalał się, uspokoił, zorientował się, że tak naprawdę wcale nie chce być tutaj, ale tam, gdzie ktoś kocha go ponad wszystko.
Gniew, złość, frustracja - uczucia, które często pojawiają się na styku świata dziecięcego i dorosłego. To uczucie, gdy dobrze się bawisz lub bardzo czegoś chcesz, a twoi starzy zupełnie cię nie rozumieją, a ich bezsensowne wymagania wszystko psują. Maurice Sendak nie musiał nazywać ich słowami – cała książka jest zresztą pod względem słów bardzo oszczędna. Wystarczy spojrzeć na fantastyczne, „dzikie” ilustracje, by poczuć się trochę tak jak Max. By zrozumieć, że gniew musi się wypalić, że czasem trzeba chwili czasu, by ochłonąć i zrozumieć.
Tam, gdzie żyją dzikie stwory jest jedną z piękniejszych i ważniejszych książek na naszej półce i miejmy nadzieje, że jeszcze długo tam pozostanie. W końcu nasz dom to też takie miejsce, gdzie żyją dzikie stwory.