UWAGA KONKURS!
Zasady znajdziecie tutaj, a poniższy kluskowy bazgroł stanowi zadanie konkursowe :)
Mity greckie dla dzieci w obrazkach
Na pierwszy ogień doskonałe Mity greckie dla dzieci w obrazkach Nikoli Kucharskiej. Pomysł na tę książkę, skądinąd przedni, znacie już być może z Legend polskich bazujących na tym samym schemacie. Co my tu mamy? Duży format, osiem wielkich rozkładówek z twardego kartonu wypełnionych po samiusieńkie brzegi ilustracjami tak licznymi, że nie wiadomo, co oglądać najpierw, znikoma ilość tekstu towarzysząca postaciom w formie komiksowych dymków i poprzedzająca całość osobna rozkładówka, na której pokrótce streszczono każdą z opowieści. Bardzo przypadły nam do gustu już Legendy, ale te Mity, szanowni państwo, to jest po prostu szał w trampkach.
Przewraca człowiek stronę i w pierwszej chwili dostaje małego oczopląsu - o Zeusie, ależ tu się dzieje! Dziesiątki postaci wylewają się z każdej strony, każdy coś gada, coś dziwnego robi. Potwory zastygają, oczyma wodzą, szukają jedynki - tak, tak, na szczęście obrazki mamy ponumerowane, dzięki temu możemy śledzić historię i związki między poszczególnymi scenami. Oprócz najpopularniejszych mitów mamy jeszcze osobną rozkładówkę przedstawiającą boski Olimp i zaświaty wraz z ich mieszkańcami (z odpowiednimi atrybutami i zwierzętami, a jakże!), i ta chyba cieszy się największym wzięciem.
Najfajniejsze w tym wszystkim - oprócz zacnego pomysłu - są, jak pewnie się domyślacie, rysunki Nikoli Kucharskiej, zwyczajowo przezabawne. Najśmieszniejszy jest chyba cerber, gigantyczne radosne psisko z wywieszonymi ozorami i głupkowatym wyrazem pysków, choć podczas kolejnych lektur co i rusz wpadamy na małe komiczne scenki - ot, chociażby miny koni z rydwanu Selene na widok centaura-podrywacza czy taka-orzeł uczący synka nosić zeusowe pioruny. Nie może tylko Matka zrozumieć, czemu Hipolita wygląda jak twór doktora Moreau, ale niechaj i tak będzie. Mity greckie dla dzieci w obrazkach będziemy pewnie jeszcze wertować milion pińćset razy!
Usborne Illustrated Stories from the Greek Myths
Usborne Illustrated Stories from the Greek Myths to gruba księga, ale niech rozmiar nie odstrasza młodszych czytelników - wkrótce okazuje się, że greckie historie opowiedziane są prostymi słowami, tekstu jest tu stosunkowo nie wiele, zaś tom w znacznej części wypełniony jest ilustracjami. I to naprawdę niezłymi, choć dość różnorodnymi stylem, bo do ilustracji tej księgi zaproszono kilkoro twórców. Celowo użyła tu Matka słowa "historie", bo aż dwie z sześciu opowieści poświęcone są Iliadzie i Odysei - i to jest bardzo fajne, co więcej, to właśnie rozdziały o koniu trojańskim wzbudziły w naszym domu największe emocje.
Precel długo nie mógł przejść do porządku dziennego nad faktem, że Troja została zdobyta pod osłoną nocy, przy użyciu podstępu. Widać było, że trybiki jego praworządnego światopoglądu mają tu ciężki orzech do zgryzienia, kwitując konia trojańskiego sporym oburzeniem. Kluska z kolei emocjonowała się okrętem Tezeusza, powracającym do Aten zwycięsko, a jednak z czarnymi żaglami, na spotkanie nieszczęścia.
Zachowania mitycznych postaci często odbiegają od naszego współczesnego kanonu moralnego, pytania "a dlaczego?" ścielą się gęsto. Można by rzec, że nie mniej gęsto jak trup, bo oprócz scen łupienia Troi z sugestywnymi ilustracjami płonącego miasta, bohaterowie giną, kłamią, oszukują, mordują swoje rodziny... czyli dobrze pojęta norma jeśli o mity chodzi. Wizualnych hardcorów wprawdzie nie ma, ale tu i ówdzie pojawia się krew potwora czy ciało przeszyte strzałą. I już wiecie, czemu w trakcie lektury Potwory słuchają tak uważnie, że ani nie pisną.
Illustrated Stories from the Greek Myths jest zdecydowanie najbardziej "dorosłą" mito-książką na naszych półkach, ale liczy to Matka na plus. Była pretekstem do dyskusji na wiele arcypoważnych tematów: o tym, że prawo zmienia się na przestrzeni wieków, że nie jest spoko porzucać dziewczyny na bezludnej wyspie, oraz że jedno oko na trzy osoby też jakoś obleci.
Bogowie i herosi mitów greckich
Bogowie i herosi mitów greckich to z kolei kompletne przeciwieństwo poprzedniej pozycji - zamiast kilku dłuższych historii mamy tu aż dwadzieścia pięć króciutkich mitycznych opowiastek, z założenia zajmujących nie więcej niż dwie strony każda. Wszystkie napisane są prostym językiem, a do tego mocno ugłaskane. Ugłaskane - spytacie? Ano owszem. Chociażby wyprawa Argonautów po złote runo kończy się stwierdzeniem, że koniec tej historii jest smutny, więc lepiej go przemilczeć. Aha. Uhm. Jasne. Na pewno. Żaden bachor po takim tekście nie będzie ani odrobinę ciekawy zakończenia. Ani tyci-tyci.
Na plus należy za to zaliczyć sporą różnorodność tematów. O pięcie Achillesa czy o Aresie występującym przeciwko olbrzymom czytaliśmy tu chyba po raz pierwszy. Całkiem spoko są też ilustracje, i choć Matka nie może pojąć, dlaczego akurat w tej jednej książce Tony Wolf postanowił odejść od antropomorficznych zwierzaków (popatrzcie chociażby na jego na przezacne ilustracje do Odysei, z całym mnóstwem świetnych pomysłów - w stylu gigantyczne nosorożce jako Lajstrygonowie czy rudy lis jako główny protagonista). I choć całość podoba się nieletnim odbiorcom, to trochę zwierzyny szkoda.