Czasem nachodzi Matkę jakaś pomroczność jasna i zaćmienie mózgu, jakiś pęd niezrozumiały acz kompletnie autodestrukcyjny, podszept szatański. A może by tak z bachorami walnąć jakiś projekcik artystyczny? Wiecie, takie szumne DIY, co to wspaniale wygląda na cudzych blogaskach, na tych instagramach twórczo rozwijających, zdjęciach pięknych jak marzenie, gdzie narybek w pozie uroczego skupienia paćka sobie pędzelkiem na tle estetyki skandynawskiej. I niby to jest idea piękna i dobra, ale jak wiadomo oczekiwania internetowe stoją zawsze w rażącej sprzeczności z rzeczywistością. Ale kilka rzeczy to nawet nam się udało!