Ohana BlogOhana BlogOhana Blog

  • Ohana
  • Czytamy
  • Gramy
  • Brykamy
  • Jedziemy
  • O nas
  • Współpraca
Matka
Czytamy
10 styczeń 2015

Idzie zima!

headerzima

Hu! Hu! Ha! Nasza zima zła! - skandują Potwory maszerując dookoła stołu. Gdybyż, ach gdybyż to była prawda! Matka ponuro spogląda w okno, na smętnie kapiący deszcz. Na te dwa centymetry śniegu, które spadły w tym roku w Krakowie, rzuciliśmy się jak szaleni. Teraz pozostaje nam jedynie czytać o zimie.

Zima przyszła do nas z wierszami Tadeusza Kubiaka. Przyszła i została - ku niejakiemu zdumieniu Matki, bo Potwory są mało liryczne i zazwyczaj wybierają prozę. Być może dlatego, że słowo i obraz tak pięknie się w tej książce komponują - są czarne wrony na śniegu śnieżnobiałym, zielony świerszcz przy oknie pomalowanym mrozem, czarnowłosa łyżwiarka kręcąca piruety na lodzie. Miś też jest, choć obecny jedynie duchem. Misie przeciez w zimie śpią. Pięknie to wszystko Przemysław Liput zilustrował, klasycznie, plamami koloru na śniegu. Idzie Zima trochę nas zaczarowała dzięcięcym, prostym zachwytem nad mrozem i śniegiem, nad choinką i bałwanem. To nie infantylne rymowanki, jakie dorośli serwują dzieciom, a raczej prawdziwa próba wejścia do dziecięcego świata. Woła do nas z kart książki zima radosna, biała, taka, jakiej od kilku lat nam brak, zamknięta w dwudziestu wierszach - kliszach. Ot, kwintesencja zimowatości.

malazima1

malazima2

malazima3

Każdy z nas ma tu swoje strony ulubione. Matka patrzy z zachwytem na trzech króli schodzących ze śnieżnych gór, w czapach wielkich i płaszczach zdobnych, "kadzidło, mirrę, złoto kryjąc pod kapotą", i na ogromne gwiaździste niebo nad nimi, przecięte czerwoną gwiazdą. Kluska cieszy się z prostego wierszyka o kocie, który wabi ją dobrze znanymi dziecięcymi rymami: kot-płot, luty-buty. A Precel? Precel zaskoczył wszystkich, wybierając wiersz o świerkach, które z gór szły na pasterkę śnieżną zimową nocą. Czemu ten utwór akurat, najbardziej chyba metaforyczny, a nie coś o ubieraniu choinki czy lepieniu bałwana? Czasem rozwala Matkę ta jego czteroletnia wrażliwość. Poczytajcie sami.

Przez ciemną noc,
przez wielki śnieg
szedł świerk ze świekiem.
Schodziły z gór,
z potokiem w dół,
szły na pasterkę.
Z Ornaku szły
wśród skał - na znak
gwiazdy świetlistej,
z Pisanej w dół,
przez wielki śnieg
do Kościeliskiej.
Szumiał w nich wiatr,
trzeszczał w nich mróz
grudniowy, wielki...
Aż ci u wrót
kapliczki - hej!
- stanęły świerki.
W kapliczce tej
gazdowy syn...
Lulajże, mały...
Tak świerki dwa
przydrożnym snom
kolędowały.

 

 

 

 

 

malazima4

malazima5

malazima6

malazima7

Gdzie ta zima cholerna?!

Dwa centymetry śniegu spadły, a Matka już stoi w blokach startowych i sanki z piwnicy wyciąga. Byliśmy w naszym pobliskim parku jedynymi szaleńcami, którzy o dziewiątej rano zameldowali się na górce. I co? Ha! Cały śnieg wyjeździliśmy, a popołudniu wszystko stopniało. Może to i lepiej, że byliśmy sami, bo bachory nasze używają zimą słów przez pozostałych rodziców uznanych za obelżywe. Otóż kawałek plaskiku, na którym zjeżdża się z górki na tyłku, powszechnie zwany jabłuszkiem, u nas w domu funkcjonuje pod nazwą "dupolot". W wersji ocenzurowanej może ewentualnie być "pupolot". No i klops, zgorszenie.

A kiedy już wytarzaliśmy się w śniegu, narzucaliśmy się śnieżkami i pozjeżdżaliśmy na wzmiankowanym dupolocie, przyszła kolej na sanki z prawdziwego zdarzenia. I - jak na wyrodnych rodziców przystało - znów nie dopilnowaliśmy. Taka scena: Kluska malowniczym łukiem leci z sanek, po czym obraża się na nas śmiertelnie. Nie chce wstać, nie chce iść do domu, nic nie chce - będzie tu leżeć w poczuciu krzywdy. Gdy tak leży i zawodzi cierpiętniczo, następuje sytuacja nieoczekiwana i slapstickowa. Zza pobliskich krzaczorów wypada buldożek francuski, wskakuje jej na plecy, porywa zębami czapkę i rzuca się do ucieczki. Matka rozpoczyna pościg za czworonożnym winowajcą, rycząc ze śmiechu. Na horyzoncie pojawia się właścicielka buldożka. Widzi leżące na ziemi łkające dziecko, swego pupila zmykającego z czapką i szarżującą - najwyraźniej rozhisteryzowaną - Matkę. Ocenia sytuację, blednie z przerażenia, chwyta psiaka w ramiona, porzuca czapkę i sama zbiera się do ucieczki, wykrzykując ciągły strumień przeprosin. 

To się nazywa przygoda, prosze Państwa! Tydzień już minął, a Precel z Kluską ciągle odgrywają tę scenę w domu z podziałem na role. Matce najczęściej przypada partia Kluski, ma więc leżeć i zawodzić, podczas gdy Potwory naprzemiennie wcielają się w "mamę" i "pieska". Kluska zaś każdego właściciela czapki z pomponem informuje o czyhających na niego czworonożnych zagrożeniach. Droga Pani Właścicielko Buldożka, jeśli to Pani czyta, to proszę się nie martwić, on nic strasznego nie zrobił, słowo! 

malazima8

malazima9

malazima10

malazima11

malazima12

malazima13

malazima14

 

Na koniec apel do zimy: wróć!

śnieg mem

 

 

 

Podobało ci się? Przeczytaj też:
blog comments powered by DISQUS back to top
Tags: książki, w obiektywie, po polsku
© 2017 Ohanablog. All Rights Reserved.

Menu

  • Ohana
  • Czytamy
  • Gramy
  • Brykamy
  • Jedziemy
  • O nas
  • Współpraca