Wolne jest. Znaczy ci, którzy nie posiadają potomstwa zwyczajowo śpią do dziesiątej, ci zaś, którzy postradali rozum do tego stopnia, że postanowili się rozmnożyć, muszą się teraz liczyć z konsekwencjami. Konsekwencje wydarzyły się najczęściej mniej niż dekadę temu i niby mają jakieś urocze imiona, ale oszczędźmy sobie publicznej dwulicowości. O bachory chodzi.
Otóż bachory posiadają zdolności nadprzyrodzone. Przykłady? Proszę bardzo. Przez dwie ściany potrafią usłyszeć dźwięk otwieranego batonika, który Matka skitrała z urodzinowej paczki i pragnie pożreć w skrytości. Wysikawszy się piętnaście sekund wcześniej w domu, natychmiast po wyjściu na spacer potrafią zmusić pęcherz do ponownej pracy na pełnych obrotach. I - co najstraszniejsze - posiadają niezwykłą umiejętność wyczucia dni wolnych, połączoną imperatywem pobudki o godzinie, która nadaje słowu "barbarzyństwo" zupełnie nowy wydźwięk.
Dziś wolne, więc jeśli macie bachory, pewnie już słaniacie się na nogach. Udzielając moralnego wsparcia raczy Was Matka trzema krótkimi scenami rodzajowymi, które dobitnie świadczą o tym, że najlepszego geekowego lolcontentu dostarcza w naszym domu życie*.
*Uwaga: jeśli ktoś nie rozumie części słów z poprzedniego zdania, to pewnie nie ubawią go nasze sceny rodzajowe. Czujcie się ostrzeżeni i nie piszcie Matce potem z pretensjami, bo Matka posłała bachory do babci i nurza się w relaksie, a jedyne, co ją w dzisiejszego wieczoru ruszy z kanapy, to ukryty w lodówce karton z migdałowym ciastem.
Akt I
- Mamo Mamo! A wiesz, że Cebula jest niedobry?
- Niedobra - poprawia odruchowo Matka.
- Nie, niedobry - obstaje Kluska - Bo wiesz, on spychnął Anakina z toru na wyścigu.
- ?! - synapsy łączą się w mózgu Matki - Sebulba!
- No mówię! Cebulba!
Start 'em young, they said...
Akt II
Matka śpi. Za oknem szarawo, ledwo świta, nagle na łóżko wskakuje Kluska z rozwianym włosem i takim wyrazem twarzy, jakby właśnie powierzono jej największe tajemnice wszechświata.
- Maaamooo! Mamo! A Batman to jest Bruce Wayne!
- Mrrghhh - wydaje z siebie Matka niekoherentne dźwięki orientując się jednocześnie, że potomstwo przybyło stadnie.
- Tak! - potwierdza Precel eksperckim tonem - I on nie ma wprawdzie super mocy, ale i tak jest silny, bo zawsze ćwiczy bez koszulki, to wtedy wszystko mu lepiej wychodzi. Tata też powinien ćwiczyć bez koszulki!
A obok słychać, jak zagrzebany pod kołdrą Ojciec dostaje spazmów, tylko trudno orzec, czy śmieje się, czy płacze, czy się dusi...
Akt III
- Zagam ci zagadkę! Co to jest - leci w stronę Ziemi i robi "mniam mniam"? - pyta Ojciec Precla z wyrazem bezbrzeżnego samozadowolenia na twarzy i chichocząc pod nosem, co sugeruje, że we własnych oczach jest sprytny niczym ten sfinks tebański.
- Galactus - odpowiada Precel bez sekundy zastanowienia, przewracając oczami.
- Taaak... - jęczy Ojciec cichutko i patrzy na Matkę wzrokiem szczeniaka, któremu ktoś zabrał ukochaną kość.
No cóż poradzić. Sprytna ta mała bestia. Ale póki kontrolujemy hasło do wi-fi, póty wiadomo, kto jest górą!
A teraz najprawdziwsza prawda - ten wpis tylko dla zamydlenia oczu. Matka potrzebowała pretekstu, żeby zalać Internet falą bachorowych foci.